Trwa ładowanie...
21-09-2012 15:55

Port Kismaju - ostatnia reduta somalijskich talibów

Kenijskie wojska, które przed rokiem najechały na Somalię, by wraz z żołnierzami Unii Afrykańskiej rozgromić partyzantkę somalijskich talibów, przystąpiły do oblężenia ich ostatniej twierdzy - portowego miasta Kismaju

Port Kismaju - ostatnia reduta somalijskich talibówŹródło: AFP, fot: Simon Maina
d29u33p
d29u33p

200-tysięczne Kismaju, położone ok. 500 km na południe od Mogadiszu, jest drugim co do wielkości portem w Somalii i ostatnim dużym miastem kontrolowanym wciąż przez somalijskich talibów. Rok temu panowali jeszcze w Mogadiszu i rządzili całym południem kraju. Dziś szykują się do obrony swojej ostatniej twierdzy, oblężonej przez kenijskich żołnierzy.

Od rogatek Kismaju dzieli Kenijczyków już tylko 20 km. Ich piechota i czołgi zatrzymały się w miasteczku Dżan Abdullah. Ściągają tam cysterny z paliwem i skrzynki z amunicją. Kenijscy dowódcy twierdzą, że nie ruszą do szturmu na Kismaju, póki nie ściągną taborów. - To tylko kwestia czasu - zapewniają.

Miasto w potrzasku

Oblężenie Kismaju już się zaczęło. Kenijskie okręty wojenne patrolują zatokę, ostrzeliwują port i miasto. Celem morskiej kanonady ma być zniszczenie magazynów broni i stanowisk artyleryjskich talibów, ale na początku września kenijska marynarka bombardowała także miasto w odwecie za to, że talibowie włóczyli po ulicach Kismaju trupy czterech kenijskich żołnierzy, zabitych wcześniej w walkach pod miastem.

W oblężeniu Kismaju wspierać Kenijczyków mają też żołnierze Etiopii, którzy wraz z nimi najechali przed rokiem na Somalię, a także partyzanci watażki Ahmada Mohammada Islama "Madobe", który rządził w Kismaju, zanim w 2009 r. przegnali go stamtąd talibowie.

d29u33p

Na początku tygodnia wydawało się, że talibowie, zdając sobie sprawę z przewagi sił wroga, poddadzą miasto bez walki - jak wcześniej poddali Mogadiszu (latem 2011 r.), a potem po kolei Afgoye, Baidoę, Afmadow, Mercę. Jeszcze kilka dni temu mieszkańcy Kismaju z ulgą opowiadali, że talibowie ładują arsenały na samochody i wyjeżdżają z miasta.

W czwartek jednak wrócili. Przywódcy talibów rozkazali wyjechać z Kismaju wywodzącym się stamtąd partyzantom, którzy w trosce o miasto byliby gotowi je poddać. Na ich miejsce sprowadzeni zostali jednak talibowie z regionów Dolne Szabelle i Bakul. Od razu zaczęli ryć okopy, ustawiać wokół miasta pola minowe, szykować stanowiska dla dział i karabinów maszynowych.

W meczetach sprzyjający talibom mułłowie wzywają cywilów, by wstępowali do partyzanckiej armii i bronili miasta przed obcymi najeźdźcami. Kenijczycy apelują do cywilów, by co prędzej wyjeżdżali z Kismaju, gdyż tylko w ten sposób będą bezpieczni, gdy miasto jest oblegane. ONZ alarmuje, że ludność cywilna staje się zakładnikiem wojny, a we wrześniu z oblężonego Kismaju udało się wyjechać tylko 5 tys. uchodźców.

Upadek kwestią czasu

Abdul Raszid Haszi, somalijski analityk z organizacji International Crisis Group, nie ma wątpliwości, że talibom nie uda się obronić Kismaju, a nie wiadomo jedynie, kiedy upadnie ich ostatnia reduta oraz ile ofiar pociągnie za sobą oblężenie.

d29u33p

Upadek Kismaju zakończy już drugą wojnę, jaką somalijscy talibowie przegrają z obcymi najeźdźcami. W grudniu 2006 r. zostali pokonani i odsunięci od władzy w kraju po pół roku przez wojska Etiopii, która za namową USA najechała na Somalię, by obalić talibów; Amerykanie podejrzewają talibów o konszachty z Al-Kaidą. Obca okupacja zyskała jednak tylko talibom sympatię wśród Somalijczyków i gdy Etiopczycy wycofali wojska, talibowie ponownie wzięli pod kontrolę południową część Somalii oraz Mogadiszu.

Jesienią zeszłego roku Somalię znów najechały obce wojska - od południa kenijskie i od zachodu etiopskie. Ruszyły przeciwko talibom, wspierane przez kilkunastotysięczny kontyngent Ugandyjczyków i Burundyjczyków z sił pokojowych Unii Afrykańskiej, a także wojskowych doradców z USA i Wielkiej Brytanii. Nierówna wojna zakończyła się militarną klęską talibów. Upadek Kismaju pozbawi ich ponadto ostatniego okna na świat i źródła dochodów z przemytu i haraczów. Haszi przestrzega jednak, że klęska w wojnie nie będzie jeszcze jednoznaczna z polityczną śmiercią talibów.

Wyparci z miast i południa kraju, już przerzucają oni swoje oddziały w góry Galgala w Puntlandzie, samozwańczej krainie na północy kraju, która nie uznaje rządu w Mogadiszu i w której królują somalijscy piraci. Po przegranej wojnie tak jak w 2007 r. spróbują się wmieszać w ludność cywilną Mogadiszu i Kismaju, by dalej prowadzić miejską wojnę i dokonywać zamachów bombowych jak ten, który w czwartek zabił 15 osób w Mogadiszu, czy zeszłotygodniowy, w którym omal nie zginął nowo wybrany prezydent kraju Hassan Szejk Mohamud.

d29u33p

Szczególnie symboliczne znaczenie miał czwartkowy zamach na restaurację Village w Mogadiszu. Napastnicy wzięli sobie za cel lokal uczęszczany przez dziennikarzy i cudzoziemców, otwarty przez powracającego z zagranicy przedstawiciela somalijskiej diaspory. Restauracja ta stała się w Mogadiszu zapowiedzią nowych, lepszych czasów, a zamach przeciwko niej jest przestrogą talibów, że stare jeszcze mocno się trzyma.

Wojciech Jagielski, PAP

d29u33p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d29u33p
Więcej tematów