Porada: opiekun licealistów miał doświadczenie
Opiekun tyskich licealistów, którzy zginęli
pod lawiną w Tatrach, był wcześniej z młodzieżą m.in. na szczycie
Mont Blanc i w górach Islandii - powiedział w środę jego
kolega, prezes Klubu Wysokogórskiego w Katowicach, Dariusz Porada.
29.01.2003 | aktual.: 29.01.2003 20:37
Tragedię pod Rysami Porada odbiera raczej jako nieszczęśliwy wypadek lub efekt "minimalnego błędu" niż zaniedbanie ze strony kierownika wycieczki, Mirosława Szumnego. To alpinista, nauczyciel geografii w I LO im. Leona Kruczkowskiego w Tychach i opiekun działającego tam uczniowskiego Klubu Sportowego "Pion", który przygotował wycieczkę.
"Oprócz tego, że w górach stosuje się pewne zasady bezpieczeństwa i działania, to nie można przewidzieć wszystkiego i to właśnie jest to, co im się przydarzyło - mały brak szczęścia - tak to odbieram" - powiedział Porada.
"Z mojego punktu widzenia - a zawodowo zajmuję się górami - na pewno został popełniony jakiś minimalny błąd. Tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędów, ale na pewno nie można powiedzieć, że Mirek to osoba niedoświadczona czy nieodpowiedzialna. Jego wyjazdy są dobrze przygotowane, on to robi naprawdę profesjonalnie. Był w Himalajach a z dziećmi w Alpach i na Islandii, były to udane wyprawy" - dodał.
Według władz TOPR i TPN grupa bez wykwalifikowanego przewodnika tatrzańskiego w ogóle nie powinna próbować zimowego wejścia na Rysy. Prowadzić mógłby ich tylko przewodnik II lub I klasy i nie powinien mieć pod opieką więcej niż 2-3 turystów. Według TOPR-owców, taki przewodnik w ogóle nie poszedłby w ten rejon przy drugim stopniu zagrożenia lawinowego.
Zdaniem prezesa Porady zimowe wejście na Rysy to wycieczka turystyczna. "Ludzie chodzą i zawsze będą chodzili po górach, latem i zimą. Wejście na Rysy zimą to nie amatorszczyzna, jeżeli jest dobry kierownik takiej grupy, jakim jest Mirek. Dzień wcześniej grupa szczęśliwie wróciła po zdobyciu Rysów. Warunki pogodowe nie były katastrofalne. Sądzę, że zejście lawiny to nieszczęśliwy wypadek" - zaznaczył.
Działający przy I LO w Tychach od 1999 r. klub "Pion" dysponuje sztuczną ścianką wspinaczkową. Zrzesza uczniów liceum, jego absolwentów, nauczycieli i sympatyków. Podczas wyprawy w Alpy w 1999 r. Szumny z kilkoma uczniami zdobył Mont Blanc. Chodził też z młodzieżą po górach na Islandii.
Jak poinformowała rzeczniczka Urzędu Miasta w Tychach Aleksandra Cieślik - wyprawa była prawidłowo zorganizowana. 22-osobowa grupa miała czterech opiekunów, w dokumentacji określono cel, termin wyprawy i listę uczestników. Opiekunowie pisemnie zobowiązali się do przestrzegania zasad bezpieczeństwa.
W chwili, kiedy 13-osobowa grupa z dwoma dorosłymi opiekunami - w tym Mirosławem Szumnym - wyruszyła na Rysy, w Tatrach obowiązywał drugi stopień zagrożenia lawinowego.
Wycieczka miała sprzęt do zimowych wędrówek po górach - raki i czekany, ale nie miała ani jednego detektora lawinowego, który pomaga w szybkiej lokalizacji człowieka zasypanego śniegiem. Przed wyjściem ze schroniska w Morskim Oku uczestnicy wycieczki nie zapytali ratownika dyżurnego o warunki panujące w tym dniu na szlaku.
W poniedziałek koledzy licealistów porwanych we wtorek przez lawinę odbyli wycieczkę na Rysy bez żadnych złych przygód. (jask)