PolskaPopracujemy dłużej?

Popracujemy dłużej?


Jak poinformował wczoraj "Superexpress", wicepremier oraz minister pracy i polityki socjalnej Jerzy Hausner zaproponował istotne zmiany w systemie emerytalnym. W pierwszym rzędzie miałoby dojść do zrównania w prawach kobiet i mężczyzn, sprawienia, by wszyscy przechodziliby na emeryturę w wieku 65 lat. W dalszej perspektywie wiek ten miałby być wydłużony do 67 lat. Konkretny projekt zmian ma zostać opracowany w ciągu najbliższego miesiąca i przedstawiony publicznie we wrześniu.

Równy wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn to rozwiązanie, które jest w świecie powszechnie znane, obowiązuje w wielu krajach Unii Europejskiej. W Szwecji, Holandii, Finlandii wynosi on 65 lat, a w Danii nawet 67. Przedłużenie stażu pracy skutkuje wyższym kapitałem składkowym, a tym samym wyższymi świadczeniami. U podłoża zapowiadanych w Polsce zmian leżą szacunki ekonomistów i demografów. Żyjemy coraz dłużej (zwłaszcza dotyczy to właśnie kobiet), tym samym proporcje między emerytami a ludźmi w wieku produkcyjnym ulegają coraz większemu zachwianiu.

Szczególnie widoczne stanie się to około 2020 r., kiedy na "odpoczynek" ruszy wyż demograficzny. Kto będzie wówczas wpłacał do ZUS-u tyle pieniędzy, by wystarczyło na bieżące świadczenia emerytalne? Peerelowski system ubezpieczeń społecznych, jak się okazuje, narobił tyle szkód, że ich naprawienie jest praktycznie nierealne.

- Rzeczywiście, istnieje taka tendencja do wyrównywania wieku emerytalnego, myślę, że słuszna - uważa były poseł UW Jan Rulewski. - Trzeba brać jednak pod uwagę, że w krajach skandynawskich kobiety "wyrabiają" tę normę latami opieki nad dzieckiem do lat 12, kiedy nie pracują, ale zalicza im się ten czas do okresu składkowego.

Jestem za zrównaniem wieku z jednoczesnym wprowadzeniem u nas tego samego przywileju dla kobiet. Sądzę też, że podwyższenie wieku do 67 lat nie byłoby złym rozwiązaniem, gdyby towarzyszyło temu skracanie tygodniowego wymiaru pracy i wydłużanie urlopów. Warto też zwrócić uwagę na to, że w niektórych zawodach, np. u naukowców czy prawników, i tak ta granica jest jeszcze wyższa. Wszystkie te zmiany jednak muszą być wprowadzane rozsądnie i stopniowo. Odrębną kwestią pozostaje, czy taki pomysł uda się zrealizować. Wiek emerytalny ciągle u nas jest sprawą... polityczną.

Innego zdania jest przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność", Leszek Walczak: - Dla mnie takie pomysły są tylko rozpaczliwym szukaniem oszczędności w budżecie kosztem pracujących. To konsekwencja tego, że rząd nie ma pomysłu na rozwój gospodarczy i pobudzenie przedsiębiorczości. Brakuje miejsc pracy, mamy 3 miliony bezrobotnych pozbawionych prawa do jakiegokolwiek zasiłku. W tej sytuacji wydłużanie czasu pracy jest dodatkowym niebezpieczeństwem. Wystąpiliśmy do Sejmu z propozycją wprowadzenia zasiłków emerytalnych. Mam nadzieję, że uda się ten pomysł przeforsować i trochę złagodzi to obecną sytuację. A propozycję wicepremiera Hausnera odbieram jako bardzo... niebezpieczną. Są przecież granice wytrzymałości społecznej, takie pomysły w obecnej sytuacji grożą wybuchem poważnych niepokojów. Nie można przecież w trakcie prac nad ustawą zajmować się tylko tymi, co pracują - kosztem niepracujących!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)