POPiS taktyki politycznej - komentarz Internauty
Wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje na rok 2005 jako okres największego dotychczas zwycięstwa „prawicy” w wyborach po 1989 roku. Wszystko dzięki „POPiSowej” wręcz taktyce dwóch największych ugrupowań opozycyjnych.
Podkreślanie podobieństw, wspólnej drogi, wielkiej szansy zjednoczenia prawicy zamieniono na wyłuskiwanie różnic. PO stała się formacją dla bogatszych, bardziej centrową, PiS z kolei, pozuje na obrońcę uciśnionego ludu. Zapewne chce konkurować o elektorat z Samoobroną i PSL, albo nawet LPR!
Zagrywka godna mistrza. Oba ugrupowania mają bowiem szanse zgarnąć nie tylko większość niezadowolonych z rządów SLD, ale też podzielić między siebie wyborców tradycyjnie „proprawicowych”. Po ostatniej obronie interesów kolejarzy, głosząc hasła nacjonalistyczne, PiS ma zapewne plan zdecydowanego przekroczenia 20% i wejść tym samym w pulę głosów nie tylko umiarkowanie i skrajnie prawicowych, ale też robotniczych i „prosocjalnych”. Czyli bardzo licznego tzw. elektoratu negatywnego.
PO natomiast szykuje się do wyraźnego przekroczenia progu 30%. Jeśli wziąć pod uwagę słabą frekwencję w najbliższym głosowaniu (wyjątkowe zmęczenie opinii publicznej aferami, spadek zaufania do polityków), może być nawet lepiej... Tzw. twardy elektorat SLD trochę stopniał, z minimalnych 20% do 16-17%, wyborcy LPR też zmiękli, Samoobrona chwilowo utrzymała swą pozycję dzięki podejrzeniom skierowanym ku „silnym” partiom. Partia Leppera usilnie stara się podkreślać kompromitację zarówno „lewych” jak i „prawych”. Jednak przy urnach takie animozje zazwyczaj mijają, a zwycięża zaufanie do „profesjonalistów”.
Jeżeli uda się podtrzymać atmosferę „szorstkiej przyjaźni” pomiędzy tymi dwoma prawicowymi partiami, przyszła „POPiSowa” koalicja, po raz pierwszy w III RP, ma predyspozycje do przekroczenia magicznego progu 50% głosów. Czy wytrwają?