Popis lustracyjny
Wkrótce podejrzani o współpracę z SB będą musieli swoją niewinność udowodnić w sądzie. Takie rewolucyjne zmiany w ustawie lustracyjnej zaproponują wspólnie posłowie PO i PiS, którzy w sprawie lustracji zawarli koalicję. Dotąd i PiS, i PO forsowały własne projekty ustawy lustracyjnej i w komisji sejmowej trwał spór, który z nich zostanie przyjęty. Do porozumienia doprowadził poseł Sławomir Nitras z PO.
01.06.2006 | aktual.: 01.06.2006 15:34
- Zależało nam, by ustawa weszła jak najszybciej w życie. My trochę ustąpiliśmy. Oni zrezygnowali z niektórych swoich pomysłów. I przekonaliśmy naszych liderów partyjnych. W związku z tym, że znikną oświadczenia lustracyjne, nie będzie karane też kłamstwo lustracyjne. Nowa ustawa nie przewiduje żadnych kar, gdy okaże się, że ktoś był funkcjonariuszem SB lub tajnym współpracownikiem. - Najważniejsze, żeby każdy mógł poznać przeszłość osób publicznych - mówi Sebastian Karpiniuk z PO. - Nie chcemy nikogo karać i wierzymy w mądrość wyborców. Dodatkowo zlikwidowany zostanie status pokrzywdzonego, o który mogły się ubiegać osoby represjonowane w PRL.
Lustracja po nowemu
Każda z osób lustrowanych będzie musiała wystąpić do IPN o wydanie zaświadczenia. Będzie to jednocześnie wyrażenie zgody na upublicznienie materiałów z IPN. Takie zaświadczenie opublikowane w Internecie będzie zawierało informację o wszelkich dokumentach znajdujących się w Instytucie: zobowiązanie do współpracy, pokwitowania pieniężne i raporty. - Nie będzie tam żadnych ocen, a jedynie stan zasobów Instytutu dotyczących danej osoby - mówi poseł Karpiniuk. To znaczy, że jeśli SB przed laty uznała kogoś za tajnego współpracownika, właśnie taka informacja znajdzie się w Internecie. IPN nie będzie niczego analizował ani badał autentyczności. Pełne dokumenty nie będą też udostępniane w sieci. Można będzie się z nimi zapoznać tylko w którejś z siedzib IPN. Do tej pory to rzecznik interesu publicznego musiał udowodnić lustrowanemu fakt współpracy z SB. Teraz nikt nie będzie już musiał przedstawiać niezbitych dowodów na współpracę z SB, bo ciężar dowodu będzie spoczywał na lustrowanym i to on będzie musiał udowodnić
przed sądem swoją niewinność. Dlatego POPiS planuje likwidację instytucji RIP, a pracowników tego urzędu chce włączyć w struktury IPN. - Każdy będzie miał możliwość wystąpienia z powództwem o ustalenie stanu faktycznego w procesie cywilnym - mówi Sebastian Karpiniuk. - Osoba lustrowana będzie musiała w procesie cywilnym udowodnić, że dokumenty zebrane przez SB są nieprawdziwe, nie dotyczą jej lub zostały sfałszowane - mówi poseł Arkadiusz Mularczyk z PiS, który pracuje nad ustawą. Porozumienie lustracyjne POPiS przewiduje utworzenie kilkunastu wydziałów lustracyjnych (dziś jest jeden Sąd Lustracyjny) przy sądach okręgowych. Odwołania rozpatrywać będzie sąd drugiej instancji, który powstanie w Warszawie.
Od profesora do dyrektora
Porozumienie przewiduje, że liczba osób lustrowanych z urzędu wzrośnie 12-krotnie - z obecnych 50 tysięcy do 600 tysięcy. Obowiązek występowania o zaświadczenie z IPN obejmie nie tylko polityków i najwyższych urzędników państwowych, ale też dziennikarzy (lustracji właścicieli i wydawców porozumienie na razie nie przewiduje), dyrektorów szkół i ich zastępców, radnych, kandydatów na radnych, prezydentów, wójtów i burmistrzów, a nawet sekretarzy miast i skarbników. Lustracji podlegać będą wszyscy czynni naukowcy, którzy mają co najmniej tytuł doktora habilitowanego. - Jeśli ktoś z tej grupy odmówi złożenia oświadczenia, zostanie zlustrowany z urzędu. Zaświadczenie znajdzie się na stronach IPN, a dokumenty w jego sprawie będą powszechnie dostępne w Instytucie - mówi poseł Sławomir Nitras z PO. - Planowaliśmy też zlustrowanie wszystkich nauczycieli, ale wtedy liczba lustrowanych zwiększyłaby się do miliona osób. To by mogło doprowadzić do zapchania się całego systemu i jego niewydolności - wyjaśnia Nitras i
dodaje, że posłowie postanowili wprowadzić w ustawie takie ułatwienia, by można było zlustrować każdego. Każdy pracodawca będzie mógł wystąpić do IPN o teczkę swojego pracownika. Podobnie związki zawodowe, stowarzyszenia i organizacje społeczne. Porozumienie nie przewiduje jednak lustracji księży. - Choć ustawa tego nie przewiduje, stworzyliśmy w niej tyle dziur, że bez problemu będzie można tego dokonać - zapewnia Nitras. Wątpliwości dotyczące proponowanych rozwiązań ma konstytucjonalista profesor Piotr Winczorek. - Zasadą jest, że ciężar dowodowy zawsze spoczywa na tym, kto obciąża - mówi Winczorek. - Odwrócenie tej zasady nie jest właściwe. Bo moc rażenia takiego podejrzenia jest większa niż oskarżenia karnego. Dlatego profesor Winczorek przewiduje, że osoba, która będzie próbowała bezskutecznie udowodnić swoją niewinność, może w końcu złożyć skargę konstytucyjną i będzie miała podstawy, by zaskarżyć takie przepisy. Zdążyć przed wyborami
PiS i PO ustaliły jednocześnie, że choć wszelkie zebrane materiały SB osób publicznych będą jawne i dostępne, to ci, którzy byli przez SB prześladowani, będą mieli specjalny przywilej. Będą mogli sami zdecydować, które z dotyczących ich dokumentów ujawnić. - Chodzi o to, by tym osobom nie zrobić dodatkowej krzywdy, ujawniając kompromitujące szczegóły obyczajowe, którymi często były przez SB szantażowane - mówi poseł Nitras. Za osoby prześladowane zostaną automatycznie uznani ci, którzy są w dokumentach SB zarejestrowani jako figuranci. Wszyscy inni - to znaczy tajni współpracownicy i funkcjonariusze SB - będą musieli ujawnić całe swoje akta i opinia publiczna będzie mogła poznać nawet najbardziej intymne fragmenty ich życia. Przy okazji zmiany ustawy o IPN posłowie PO i PiS chcą pozbyć się rzecznika interesu publicznego, który ich zdaniem utrudnia lustrację, i Witolda Kuleszy, szefa komisji do spraw ścigania zbrodni przeciwko narodowi polskiemu, który według nich jest nieskuteczny. Najważniejszy jednak cel,
który postawiło sobie porozumienie POPiS, to ten, by ta ustawa zaczęła funkcjonować już w czasie jesiennych wyborów samorządowych. Poseł Sebastian Karpiniuk, który pomysły PiS i PO próbuje zapisać w nowej ustawie, zdaje sobie sprawę, że zadanie jest bardzo trudne. I choć przyznaje, że główne kierunki są już zaakceptowane i dogadane, to ciągle pojawiają się szczegóły komplikujące pracę. - Bo jak zlustrować dziennikarzy? - zastanawia się. - Przecież nikt nie będzie chodził po redakcjach i sprawdzał, kto jest dziennikarzem, a kto nie.