Poparzony Pawełek wrócił do domu
W poniedziałek po południu wyszło z koszalińskiego
szpitala dziecko, które matka zaraz po porodzie wrzuciła do pieca -
informuje "Kurier Szczeciński".
20.01.2004 | aktual.: 20.01.2004 06:45
"Zabieram Pawełka do rodzinnego domu" - powiedział ojciec chłopca, Andrzej. "Będę go na razie wychowywał sam z pomocą matki i sióstr, z których jedna niedawno sama została matka. Wiem, jakie ćwiczenia wykonywać z synem. Reszty nauczę się podczas wizyt kontrolnych w szpitalu. Dam sobie radę".
"Zakończyliśmy leczenie chirurgiczne w związku z rozlicznymi bliznami poparzeniowymi kończyn dolnych i niedowładem prawej stopy" - powiedziała dr Urszula Mejer z oddziału chirurgii dziecięcej. "Pawełek nadal wymaga leczenia, ale to musi jeszcze poczekać. Trudno powiedzieć, kiedy chłopiec odzyska w pełni zdrowie. Potrwa to z pewnością kilka lat".
"KS" przypomina, że w nocy z 19 na 20 listopada ub.r. 23-letnia matka zaraz po porodzie wrzuciła noworodka do pieca. Ojciec chłopca natychmiast zawiadomił pogotowie. Umieszczenie ciężko poparzonego siemiomiesięcznego wcześniaka na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej i kilka operacji, uratowały mu życie.
Matka chłopca została aresztowana i przebywała na oddziale szpitalnym aresztu śledczego w Grudziądzu. Od blisko miesiąca jest już w Koszalinie, gdzie zostanie poddana badaniom psychiatrycznym i psychologicznym. Prokuratura postawiła jej zarzut usiłowania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi jej kara aż do dożywocia włącznie. (PAP)