Ponętne "aniołki" przemycały kilogramy narkotyków
Angie Sanselmente Valencia była modelką i dziewczyną meksykańskiego barona narkotykowego. Po rozstaniu z nim stworzyła własną siatkę przemytniczą. Kurierami były śliczne dziewczyny, które miały nie wzbudzać podejrzeń. Teraz piękna Kolumbijka poszukiwana jest listem gończym.
W Argentynie trwa obecnie szeroko zakrojone śledztwo w sprawie gangu, który przemycał narkotyki z Buenos Aires do Europy. Do tej pory zatrzymano około dziesięciu osób.
W całym kraju poszukiwana jest Angie Sanselmente Valencia, 31-letnia była modelka urodzona w Kolumbii, która podejrzana jest o kierowanie grupą. Do niedawna kobietę znano głównie jako zwyciężczynię prestiżowego konkursu piękności „Królowej Kawy” („Reina del Café”) w swojej ojczyźnie w 2000 roku. Reklamowała także bieliznę i pokazywała się na wybiegach.
W kontekście kryminalnym jej nazwisko pojawiło się przed kilkoma tygodniami. 13 grudnia 2009 roku na międzynarodowym lotnisku Ezeiza w Buenos Aires zatrzymano 21-latkę, która próbowała przemycić 55 kg kokainy. Młoda kobieta zdecydowała się na współpracę ze śledczymi i dwanaście godzin później już trzy kolejne osoby były przesłuchiwane. To wtedy Angie Sanselmente Valencia została przedstawiona jako szefowa gangu narkotykowego. Policjanci nie znaleźli jej jednak w pokoju czterogwiazdkowego hotelu, gdzie przebywała od początku grudnia.
Przypuszcza się, że była modelka nie opuściła jeszcze Argentyny. Mimo to, na początku tego tygodnia wystosowano za nią międzynarodowy list gończy.
Jedną z pierwszych informacji, które wynikły w trakcie przesłuchań było to, że Valencia jeszcze w zeszłym roku spotykała się z jednym z meksykańskich baronów narkotykowych o pseudonimie „el Monstruo” – „Potwór”. To po rozstaniu z nim miała zająć się własną „działalnością”.
Śliczny biznes
Śledczym udało się dowiedzieć, w jaki sposób gang kierowany przez Kolumbijkę działał. Co 24 godziny z lotniska w Buenos Aires wyruszała młoda i urodziwa kobieta z walizką wyładowaną kokainą. Do tego zadania wybierano „aniołki, które w nikim nie wzbudzą podejrzeń” – tak miała nazywać je ich szefowa.
Każda dziewczyna leciała najpierw do meksykańskiego kurortu Cancún, gdzie przesiadała się do samolotu zmierzającego do Europy. Potem narkotyki trafiały zazwyczaj do Wielkiej Brytanii. Za taką operację Valencia miała płacić młodym Latynoskom po 5000 dolarów.
Policja przypuszcza, że niektórzy pracownicy lotniska byli przekupieni przez nacrotraficantes. Ma na to wskazywać fakt, że kobieta złapana na Ezeiza była tak pewna, że jej walizka nie będzie sprawdzana, że nawet nie próbowała ukryć narkotyków – 55 kilogramów kokainy było widoczne zaraz po otwarciu kufra. Obecnie trwa w tej sprawie intensywne dochodzenie.
Według informacji zebranych przez argentyński „La Nacion”, rekrutacją przemytniczek zajmował się 25-letni Ariel L., Argentyńczyk, który w przeszłości również był modelem. Za każdy werbunek miał otrzymać 2000 dolarów. Utrzymuje on, że María N., jego narzeczona – kobieta, którą złapano 13. grudnia 2009 roku – była jedyną osobą, którą zdążył zaangażować w przerzut narkotyków. Śledczy twierdzą jednak, że wiele takich kursów obyło się przed „wpadką”.
Michał Staniul, Wirtualna Polska
Czytaj blog autora: Blizny świata