"Pomyłka" w relacjach Trump-Nawrocki. Pałac milczy, rząd nie ma złudzeń. Mamy przesłuchy
Słowa Donalda Trumpa o "pomyłce", jaką mogło być jego zdaniem wysłanie rosyjskich dronów na teren Polski, są bardzo problematyczne dla Kancelarii Prezydenta. Karol Nawrocki milczy, nie chcąc eskalować napięcia. Jego współpracownicy w rozmowie z WP przekonują, że Trump w rozmowie z polską głową państwa uznał Putina za agresora. Kolejne sygnały z Białego Domu jednak temu przeczą.
Czwartek, 11 września. Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej w rozmowie w programie "Tłit" Wirtualnej Polski relacjonuje telefoniczną rozmowę Donalda Trumpa i Karola Nawrockiego. Prezydenci mówili o naruszeniu przestrzeni powietrznej Polski przez 20 rosyjskich dronów.
Według relacji ministra Trump stwierdził, iż jasne jest, że jeżeli coś wlatuje na terytorium Polski i jest to obiekt wrogi, to należy to zestrzelić. Komplementował też dowódców polskiej armii" za reakcję po ataku dronów. Prezydent USA miał też uznać Putina za agresora.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozmowa Nawrocki-Trump po ataku. Przydacz ujawnia szczegóły
Tyle że kilka godzin później Donald Trump przed kamerami mediów z całego świata oznajmił zupełnie coś innego.
Prezydent USA - po długim publicznym milczeniu - zabrał głos na temat ataku rosyjskich dronów na Polskę. Powiedział coś, co stoi w sprzeczności nie tylko z polskimi interesami, ale przede wszystkim z faktami. Oznajmił, że pogwałcenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony mogło być wynikiem pomyłki. Stwierdził, że jest "niezadowolony z całej sytuacji".
- To mógł być błąd - powiedział prezydent Trump pytany przez dziennikarzy przed odlotem do Nowego Jorku na mecz baseballowy.
- Tak, to jest dla nas problematyczna wypowiedź - przyznał w rozmowie z WP jeden z polityków PiS zajmujących się sprawami zagranicznymi.
Rozmowa Nawrocki-Trump po ataku. Przydacz ujawnia szczegóły
Jeszcze wcześniej w środę, Trump wyraził zdziwienie sprawą wyłącznie we wpisie na swoim portalu społecznościowym Truth Social. "O co chodzi z Rosją naruszającą przestrzeń powietrzną Polski za pomocą dronów? Here we go!" - napisał.
W Polsce ten wpis uznano za niejasny i zaczęto mnożyć pytania: czy Trump w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, co się właśnie stało?
Dlatego dziś Pałac Prezydencki w Polsce ma z postawą Donalda Trumpa duży problem. To bowiem relacje z przywódcą USA miały być jednym z największych politycznych aktywów Karola Nawrockiego.
- Dla mnie najważniejsze jest to, co pan prezydent Trump powiedział bezpośrednio prezydentowi Karolowi Nawrockiemu. Cała reszta komunikatów może być przedmiotem sygnałów, gotowości negocjacyjnej - twierdzi dziś Marcin Przydacz.
Prezydenccy ministrowie - jak wynika z naszych informacji - nie chcą krytykować Trumpa za słowa o "pomyłce", tym bardziej nie robi tego sam prezydent Nawrocki. Ma "nie eskalować napięcia" - słyszymy nieoficjalnie.
Polityk PiS: - Nie dziwię się, bo co z tym realnie zrobić? To jest gra Trumpa. A on gra inaczej.
Tyle że ta gra jest sprzeczna z polską racją stanu.
Rząd stanowczo reaguje na słowa Trumpa
Zareagowały za to polskie władze. - Chciałbym bardzo jednoznacznie i bardzo mocno wskazać, że to rosyjskie drony zaatakowały terytorium Rzeczypospolitej. Nie ma co do tego żadnych, nawet najmniejszych wątpliwości. Wszelkie spiskowe teorie rodzące się na tym gruncie sprzyjają wyłącznie narracji Kremla - napisał na X szef MSWiA Marcin Kierwiński.
"Nie, to nie była pomyłka" - napisał z kolei szef MSZ Radosław Sikorski. Trumpa "poprawiali" polscy wiceministrowie obrony. "Chcę jasno powiedzieć: to nie był błąd. Jeden czy dwa drony można by uznać za błąd - ale 19 dronów wystrzelonych z terytorium kontrolowanego przez Rosję było celowym atakiem na Polskę i wschodnią flankę NATO" - czytamy w obszernym wpisie Cezarego Tomczyka, skierowanym wprost do Donalda Trumpa.
Wiceszef MON podziękował również sojusznikom z NATO zaangażowanym w nocną akcję na polskim niebie:
"Siły Zbrojne RP, w ścisłej współpracy z naszymi sojusznikami, skutecznie przechwyciły i zniszczyły wszystkie zagrażające obiekty. Była to wspólna operacja NATO i dzięki skoordynowanej reakcji nikt nie ucierpiał. Jesteśmy głęboko wdzięczni naszym partnerom z NATO, którzy podjęli wyzwanie - a zwłaszcza żołnierzom USA służącym w Polsce i w całej Europie. Przyjaciele w potrzebie są prawdziwymi przyjaciółmi".
Co ciekawe, wpis ten skomentował szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Sławomir Cenckiewicz. Podał wpis dalej i dodał: "Brawo!".
Również Jarosław Kaczyński zdobył się na krytykę Trumpa. - To jest wprowadzanie w błąd - tak prezes PiS skomentował na konferencji prasowej słowa Donalda Trumpa o rzekomej "pomyłce". Dodał, że "to były rosyjskie drony, a cała reszta to ich propaganda".
W końcu głos zabrał premier: "My też chcielibyśmy, żeby atak dronów na Polskę był pomyłką. Ale nią nie był. I wiemy o tym" - oznajmił Donald Tusk na portalu X.
Rządzący są postawą Trumpa zirytowani. - Miały być sankcje, a zamiast tego było spotkanie na Alasce. Od tego czasu ataki (Rosji - red.) uległy intensyfikacji - powiedział w Fox News wspomniany już szef polskiego MSZ.
Politycy koalicji ubolewają nad powściągliwą reakcją Donalda Trumpa na agresję Rosji wobec Polski. Domagają się sankcji wobec reżimu Putina, choć - jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie - Trump nie wspomniał o tym podczas rozmowy z prezydentem Karolem Nawrockim. Obiecał za to wzmocnić wschodnią flankę NATO. - To wciąż za mało - mówi nam polityk rządu Donalda Tuska.
Trump w rozmowie z prezydentem Nawrockim nie potępił personalnie Putina ani nie obiecał "na twardo" wprowadzenia czy też zaostrzenia sankcji na Rosję. A tego właśnie domagają się niektóre kraje UE w tym polski rząd.
W piątek po południu w telewizyjnym wywiadzie mówił w podobnym tonie, ale zaznaczył, co istotne, kolejny raz, że traci cierpliwość.
- Nie chcę nikogo bronić. W Polsce zostały te drony zestrzelone. W ogóle nie powinno być ich w pobliżu Polski - stwierdził Trump w programie Fox News, pytany o drony nad Polską. Na pytanie, czy powinny za tym wydarzeniem pójść jakieś sankcje na Rosję, Trump już nie odpowiedział, ale przyznał za to, że coraz bardziej traci cierpliwość do Putina.
- Spotkanie prezydenta Trumpa z Putinem, przyjmowanie go na czerwonym dywanie na Alasce - niestety, to sytuacja, której nie można nazwać sukcesem - stwierdził w rozmowie w WP wiceszef MSWiA Wiesław Szczepański. - Trump nie chce nakładać kolejnych sankcji, które mogłyby przymusić Putina, by zastanowił się nad dalszymi działaniami. To powoduje, że pokój na Ukrainie się oddala, a Putin posuwa się do przodu - przyznaje wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Czego zatem rząd domaga się od amerykańskiego przywódcy? - Choćby wprowadzenia całkowitego embarga jakiegokolwiek handlu na terenie Rosji, a nawet wprowadzenia zakazu lotów rosyjskich nad terytorium Unii Europejskiej - mówi WP wiceszef MSWiA. Ale nie liczy na to. Podobnie jak nikt z rządu.
Jak słyszymy od innych przedstawicieli obozu rządzącego, ubolewają oni, że Trump "bardzo powściągliwie" podszedł do agresji Rosji wobec Polski. - To był pierwszy tego typu atak za pomocą dronów. Trump lubi wyrażać zdecydowanie i głośno swoje zdanie, a w tym przypadku tak nie zrobił - zauważa jeden z wiceministrów.
Powód? - Trump mimo wszystko wciąż nie chce wchodzić na "wojenną ścieżkę" z Putinem. Chce się z nim dogadać, dlatego nie może go otwarcie potępiać czy poniżać - twierdzi polityk koalicji.
Inny: - Trump jest mocny w gębie, ale nie wobec Putina. Putin może z tego wycofania Trumpa wyłącznie się cieszyć.
Poseł koalicji: - Trump powinien wysłać jasny sygnał, że tego typu działania Rosji nie będą tolerowane i że on sam tego osobiście nie bagatelizuje. A stało się dokładnie odwrotnie.
Dla części rozmówców to "upokarzające dla Trumpa" i "niebezpieczne dla Polski".
"Trump nie odróżnia ofiary od agresora"
Słowa Trumpa ocenił na X również były ambasador i publicysta Wirtualnej Polski Marek Magierowski. Podkreśla on, że na podstawie niezliczonych raportów, zeznań i wspomnień byłych doradców Trumpa oraz urzędników Białego Domu można przyjąć, iż nie była to zwykła pomyłka językowa.
Magierowski zauważa, że zdecydowana większość ocen wywiadowczych trafiających na biurko amerykańskiego prezydenta stanowi jedynie projekcje jego własnego światopoglądu. "Nie chodzi o to, co powinien wiedzieć. Chodzi o to, co chce usłyszeć" - wskazuje były ambasador.
Były ambasador zwraca również uwagę na drugą część wypowiedzi Trumpa: "Nie jestem zadowolony z czegokolwiek, co ma związek z całą tą sytuacją, ale mam nadzieję, że to się skończy". Magierowski ocenia, że jest to kolejny mocny sygnał, iż amerykański przywódca nie postrzega tego konfliktu jako rosyjskiej wojny agresywnej.
W ocenie dyplomaty, w oczach Trumpa "cała ta sytuacja to irytujący bałagan" w odległym kraju. Najwyraźniej Trump wciąż ma trudność z odróżnieniem napastnika od ofiary - podkreśla Magierowski. Dodaje, że pozostaje mieć nadzieję, iż ta "wypaczona wizja nie zostanie rozszerzona także na Polskę".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski