PolskaPolskie MSZ padło ofiarą obcych służb specjalnych?

Polskie MSZ padło ofiarą obcych służb specjalnych?

Rzekoma korespondencja między Ministerstwem Spraw Zagranicznych a Ambasadą RP w Mińsku i innymi polskimi placówkami na Białorusi, która w ostatnich dniach została przesłana do redakcji polskich środków masowego przekazu oraz środowisk opiniotwórczych w Polsce, jest fałszywa - informuje MSZ w oficjalnym komunikacie. Jest to odpowiedź na działania anonimowego nadawcy rozsyłającego dokumenty rzekomo ujawniające prawdę o polskiej polityce wobec Białorusi. Bardzo możliwe, że była to prowokacja obcych służb specjalnych.

Polskie MSZ padło ofiarą obcych służb specjalnych?
Źródło zdjęć: © AP | Alik Keplicz

08.03.2011 | aktual.: 08.03.2011 15:46

Chodzi o opisany przez "Rzeczpospolitą" proceder rozsyłania przez nieznaną osobę dokumentów, które miały dowodzić temu, że polski MSZ ingeruje w wewnętrzne sprawy Białorusi.

Korespondencja składa się w jednej części z tzw. clarisów, czyli nieszyfrowanych dokumentów, wysłanych jakoby z polskiego MSZ do polskich placówek na Białorusi lub odwrotnie. W drugiej z wniosków wizowych uczestników polskiego programu stypendialnego im. Kalinowskiego dla studentów z Białorusi, a w trzeciej - planowane przez Konsulat Generalny RP w Brześciu wydatki na Polonię - czytamy w "Rzeczpospolitej".

MSZ w swoim komunikacie poinformowało, że szef resortu przekazał w tej sprawie zawiadomienie do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa ściganego z urzędu. Jednak ani MSZ, ani ABW nie ujawniły żadnych bliższych szczegółów sprawy. Wcześniej sam Radosław Sikorski mówił o niej w radiu TOK FM.

- Wczoraj złożyłem doniesienie do ABW o popełnieniu przestępstwa - oświadczył Sikorski. - Te rzekome clarisy są w całości zmyślone. Trudno mi spekulować, kto mógł je rozsyłać, mam nadzieję, że Agencja dojdzie po nitce do kłębka w tej kwestii - dodał podkreślając, że rzekome fakty wynikające z rozsyłanych dokumentów, nigdy nie miały miejsca.

Z rzekomych clarisów ma wynikać, że Radosław Sikorski miał jakoby wysłać do charge d'affaires w Mińsku Witolda Jurasza depesze zalecające mieszanie się w wewnętrzne sprawy Białorusi. Najpierw, 14 listopada 2010 r., tuż przed wyborami: "należy wypłacić liderowi organizacji "Ruch naprzód" Uładzimirowi Nieklajeuowi 80 tys. euro z funduszy ambasady w celu przygotowania do manifestacji 19 grudnia 2010 i jej przeprowadzenia", co pokazuje, że tę manifestację zorganizowano za polskie pieniądze. A po wyborach, demonstracji i masowych aresztowaniach MSZ chciał jakoby sterować opozycją: "w związku z aresztowaniem przez białoruskie władze liderów opozycji należy natychmiast zaktywizować współpracę ambasady z Aleksandrem Milinkiewiczem. Jego osoba prawdopodobnie wydaje się najbardziej wiarygodnym kandydatem na lidera opozycji" (4 stycznia 2011 r.).

Są też clarisy obrazujące wrogość MSZ do Związku Polaków na Białorusi. Do konsulów generalnych w Mińsku, Grodnie i Brześciu: "zwracamy (...) uwagę na konieczność wstrzymania się funkcjonariuszy Konsulatu Generalnego w Brześciu od współpracy z działaczami ZPB Andżeliką Borys, Andżeliką Orechwo, Andrzejem Poczobutem" (5 stycznia 2011 r.; Andżelika Borys to była szefowa ZPB, Andżelika Orechwo - obecna, Andrzej Poczobut - szef Rady Naczelnej). "W związku z działalnością Andrzeja Poczobuta godzącą w interesy kraju zrezygnować ze wspierania wymienionej osoby" (22 grudnia 2010 r.). Ten materiał kolportowany jest do różnych środowisk w Polsce.

Według anonimowego białoruskiego politologa, do którego dotarła "Rzeczpospolita", cała historia to prawdopodobnie prowokacja służb specjalnych. - Pytanie, kto to zrobił? Mogły to zrobić służby białoruskie, ale mogły i rosyjskie - powiedział gazecie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (17)