Polska znika z Rosji
Zapomniano, że komunizm nie ma narodowości, że pod pomnikami sowieckimi/radzieckimi leżą szczątki bardzo wielu narodowości, w tym zapewne i Polacy. Z Prof. Andrzejem de Lazari rozmawia Krzysztof Pilawski
23.05.2007 | aktual.: 23.05.2007 15:21
* - Panie profesorze, na początku musimy wyjaśnić jedną kwestię. Czy jest pan wykształciuchem? Popularyzator tego określenia, Ludwik Dorn, mówił niedawno, że ci, którzy uznają je za obraźliwe, po prostu mają małą wiedzę. Bo, jak utrzymywał, kto zna Dostojewskiego, ten dobrze wie, o co chodzi. Pan profesor wie?*
- Musielibyśmy zdefiniować pojęcie. W znaczeniu, jakie nadał mu ten polityk od "burej suki", zapewne jestem. Natomiast zdecydowanie nie jestem w znaczeniu Sołżenicynowskiej obrazowanszcziny (słyszałem, jak Dorn wywodził je od intelligenczestwa - takiej bzdury u Sołżenicyna oczywiście nie ma). Pojęcie Sołżenicynowskie sam tłumaczę mniej sympatycznie - "wykształceńcy". To pseudointeligencja, która - prócz wykształcenia - nic nie wyniosła z domu ani uniwersytetu. I teraz siorbie herbatkę ze szklanki, mrużąc oko, by nie natknąć się na łyżeczkę. Zagryza słoniną pokrojoną na gazecie, mając w nosie wszystko, co jej bezpośrednio nie dotyczy. Polskie wykształciuchy to najczęściej zaangażowana w sprawy społeczne inteligencja z dziada pradziada, nieakceptująca ani lewicowego, ani prawicowego bolszewizmu.
* - Skoro jesteśmy przy bolszewikach: Włodzimierz Lenin - znany z jeszcze mocniejszego niż marszałek Sejmu języka - posługiwał się pogardliwym określeniem intelligenszczyna w stosunku do tzw. burżuazyjnej inteligencji. Ale przejdźmy do tematu. W relacjach między Polakami a Rosjanami narosło wiele nieporozumień. Także językowych. Zdarza się, że nie potrafimy prawidłowo nazwać wschodnich sąsiadów. Na przełomie lat 80. i 90. w całym kraju pojawiły się bazary, które nazwano "ruskimi", handlujących zaś na nich określono wspólną nazwą "Ruscy". Tak było zarówno w Warszawie, gdzie zjeżdżali przedsiębiorczy obywatele ze wszystkich dawnych republik Związku Radzieckiego, jak i w Przemyślu, gdzie handlowali głównie Ukraińcy, czy w Białymstoku - choć tu "na ruskim bazarze" dominowali Białorusini. Dlaczego ich wszystkich wrzucono do jednego worka?*
- W czasach sowieckich Aleksander Sołżenicyn walczył o to, by świat zachodni nie utożsamiał sowieckości/radzieckości z rosyjskością. Walka ta odniosła powodzenie przede wszystkim wśród inteligentów czytających Sołżenicyna, gdy wypowiadali się o rosyjskiej kulturze. Nikt z nich, ani na Zachodzie, ani w Polsce, nie nazywał przecież np. Okudżawy i Wysockiego artystami sowieckimi/radzieckimi. Byliśmy w stanie odróżnić rosyjskość od sowieckości. Kultura w odbiorze była z reguły rosyjska, ormiańska, gruzińska, ukraińska... Państwo - sowieckie/radzieckie. Po jego upadku powstał problem, gdyż jego miejsce zajęła - z nieco okrojonymi granicami - Federacja Rosyjska. Znowu więc powróciło, nawet wśród sporej części inteligencji, utożsamienie rosyjskości z sowiecką/radziecką przeszłością. Wojska radzieckie opuszczały przecież Polskę, Czechosłowację, Węgry... jako wojska "rosyjskie", choć Rosjanie (Russkije) stanowili w nich jedynie część. W Federacji Rosyjskiej do pewnego stopnia poradzono sobie z tym problemem,
przywracając pojęcie rossijskij. Państwo jest rossijskoje i każdy obywatel tego państwa to Rossijanin, niezależnie od tego, czy jest narodowości "ruskiej", polskiej, żydowskiej, czeczeńskiej, baszkirskiej, kałmuckiej czy jakiejś innej. W naszym ani w żadnym innym znanym mi języku nie znaleziono jeszcze rozróżnienia na russkij i rossijskij, Russkij i Rossijanin. Wszystko zależy od kontekstu. Z tym kontekstem nie radzą sobie ani politycy, ani dziennikarze. Jak więc wymagać od "mas", by nie wrzucały wszystkich do jednego "ruskiego" worka?* - Czy to określenie "Ruscy" nie było przypadkiem synonimem "Murzyna" - wyrażało polską megalomanię, pogardę w stosunku do przybyszów ze wschodu? Zwłaszcza że los "Ruskich" leżał w polskiej kieszeni. "Ruski bazar", na którym "Ruscy" prosili: "Pan kupi", dla wielu Polaków stał się formą odreagowywania kompleksów. Także dla dresiarza z powieści Doroty Masłowskiej "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną", który czuje się "polskim panem" wobec "Ruskich".*
- Zdecydowanie nie! Taką megalomanię widzę u polskich polityków i u wielu zarozumiałych publicystów-wykształceńców. Polskie "masy" współczuły "Ruskim", szczególnie na początku lat 90., gdy same klepały biedę, a na "ruskim bazarze" mogły zrobić zakupy dużo taniej niż w sklepie. W latach 90. nie było w Polsce śladu rusofobii. Autorytet Sołżenicyna sprawił, że Rosjan postrzegaliśmy jako ofiary komunizmu. Winien był komunizm, a nie Rosjanie.
- To przeciwstawienie - komunizmu i Rosjan - jest interesujące. Na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku rosyjscy skrajni nacjonaliści głosili, że komunizm został wymyślony przez Żydów po to, by zniszczyć Rosję. Wiktor Czernomyrdin jako premier mówił o komunizmie jako zarazie przywleczonej z Zachodu, który nie chciał jej trzymać u siebie. Obecnie wśród rosyjskich elit władzy częsty jest pogląd, że komunizm był projektem zachodnim, sprzecznym z tradycyjnymi wartościami rosyjskimi... Oni winą za komunizm obarczają Zachód! Tymczasem w Polsce panuje - uzasadnione zresztą - przekonanie, że komunizm przynieśli Rosjanie... I w tej sprawie trudno się więc zrozumieć.
- Ja nie przeciwstawiam komunizmu Rosjanom. Mówię, że komunizm nie ma narodowości. Bezsensowne jest utożsamianie go z żydostwem, z żydobolszewizmem, z czym mieliśmy i my do czynienia w Polsce międzywojennej, jak i bezsensowne jest utożsamianie go z rosyjskością. Powiem wręcz rzecz straszną dla niejednego polskiego ucha: w Katyniu nie mordowano Polaków, mordowano tam wrogów klasowych. Komuniści wytrzebili najpierw "swoją" inteligencję (rosyjską, gruzińską, żydowską, ukraińską...), "trafiła się okazja" - wymordowali polską - by nikt nie przeszkadzał w budowie "społeczeństwa" bezklasowego i beznarodowego.
- W czasie, gdy w Polsce masowo pojawiały się "ruskie bazary", jedno z popularnych haseł politycznych brzmiało: "Sowieci do domu!". W tej chwili mówi się w Polsce potocznie o pomnikach "ruskich" żołnierzy. Co się zmieniło?
- Wszystko przez owo utożsamienie "Sowietów" z "Ruskimi", Putina ze Stalinem, propagowane przez wielu polityków, telewizję i prasę. Zapomniano, że komunizm nie ma narodowości, że pod pomnikami sowieckimi/radzieckimi leżą szczątki bardzo wielu narodowości, w tym zapewne i Polacy. W internecie znajdzie pan masę portali z dowcipami, a wśród polskich - dział "Polak, Niemiec, Rusek". Poniższy dowcip, zaczerpnięty z internetu, dobrze oddaje dzisiejsze telewizyjne zaprogramowanie "nas" do "Rusków": W przedziale jadą Polak, Rusek, Francuz i matka z córką. Pociąg wjeżdża w tunel. W ciemności słychać cmok i trzask. Oto, co myślą osoby w przedziale:
Matka: Porządna córka. Ktoś ją pocałował, a ona go w pysk...
Córka: Głupia matka. Frajer ją pocałował, a ona go w pysk...
Francuz: Ale mi się udało, pocałowałem ją, a w pysk dostał ktoś inny...
Rusek: Co jest? Najpierw mnie całują, a potem biją...
Polak: Wy się tam całujcie, a ja Ruskiemu i tak dołożę! * - I dokładamy! My im - oni nam. Wicepremier Przemysław Gosiewski nie bez dumy wspomina przodka Aleksandra Korwina Gosiewskiego, który brał udział w wyprawie na Moskwę, był komendantem polskiej załogi na Kremlu, przyczynił się do wielkiego pożaru miasta. To dokładanie jest kilka wieków starsze niż komunizm. O co tak właściwie poszło i kto, według pana, zaczął?*
- Kto zaczął - nie jest tu istotne. Problem polega na pełnym wzajemnym niezrozumieniu. Gdybyśmy, dla przykładu, przestali oskarżać Rosjan o ludobójstwo w Katyniu, a zaczęli mówić o komunistycznej zbrodni wojennej (też nie ulega przedawnieniu!), dawno w tej sprawie byśmy się porozumieli, gdyż tacy ludzie jak Sołżenicyn byliby po naszej stronie. Widzimy, niestety, wyłącznie swoją krzywdę. Kiedyś Rosjanom współczuliśmy, a oni odpłacali nam podziwem za naszą otwartość wobec nich w latach 60. i za nasz antykomunistyczny bunt w latach 80. Uczyli się polskiego, by czytać polską prasę. Byliśmy przecież najweselszym barakiem w obozie. Teraz gardzą nami za naszą pychę, cierpiętnictwo, za poniżanie ich prezydenta, którego popierają przecież masowo w całej swej różnorodności narodowej: za to przede wszystkim, że żyje im się coraz lepiej, że stać ich na wczasy w Hiszpanii i w Turcji, a paszporty mają przecież w domu, tak jak my.
- Może winna jest religia? Rosjanie od wieków oskarżają katolików o chęć podboju ich kraju. Polska była postrzegana jako narzędzie katolickiej ekspansji. W języku rosyjskim słowa ksiądz, jezuita, kościół nie brzmią mile dla ucha...
- To historia. Rosjanie w większości utożsamiają się z prawosławiem jako kulturą. Religijność komunizm wytrzebił z nich skutecznie. Praktykuje jedynie maleńka cząstka społeczeństwa - około 5%. Występuje oczywiście prawosławny nacjonalizm, ale jest on na marginesie życia społecznego i politycznego. Bez porównania groźniejszy jest tam ekstremizm islamski. Znany kościół przy Małej Gruzińskiej w Moskwie nie jest już postrzegany jako "kościół polski". Tym bardziej że nabożeństwa odbywają się w nim również po rosyjsku, niemiecku, francusku i... koreańsku.
- W ostatnich latach Polska jawi się Rosjanom głównie jako narzędzie USA w wielkiej grze geopolitycznej - wypychania Rosji z byłych republik radzieckich, izolowania jej. Jedną z pana publikacji ilustruje karykatura, na której Aleksander Kwaśniewski (wtedy prezydent) czyści buty gospodarzowi Białego Domu...
- Aleksander Kwaśniewski znalazł się na tej karykaturze jedynie jako koalicjant antysaddamowski. Z moim przyjacielem, prof. Olegiem Riabowem, wydajemy w Iwanowie książkę o wzajemnym postrzeganiu się Polaków i Rosjan w karykaturze (powinna się ukazać przed wakacjami). I mieliśmy problem - brak Polaków we współczesnych karykaturach rosyjskich. Nie interesujemy ich. Lekceważą nas tak dalece, że nawet nie chcą się z nas pośmiać. A najbardziej przykre jest to, że utraciliśmy zaufanie Russkich Rossijan. I sami temu jesteśmy winni, skoro do gazet i programów telewizyjnych zapraszamy niejednokrotnie np. przedstawiciela 20-osobowej wspólnoty religijnej, nieuznawanej przez patriarchat moskiewski, by wypowiadał się o rosyjskości i prawosławiu. Russkije mogą tu tylko z lekceważeniem wzruszyć ramionami.
- A może to jest odwieczna walka dusz - anarchistyczno-demokratycznej polskiej i scentralizowanej rosyjskiej?
- To romantyczna bajka. Gdyby Rosjanie sami nie byli anarchistyczni, bolszewicy nie przejęliby władzy. Problemem Rosji jest brak świadomości prawnej. W Polsce z tą świadomością też nie jest dobrze (przykładem są chociażby wypowiedzi rządzących polityków o Trybunale Konstytucyjnym), ale w Rosji jej po prostu brak. A jak budować demokrację bez świadomości prawnej? Stąd - wciąż utopijne - hasło Putina o dyktaturze prawa w Rosji. Stąd - rosyjski autorytaryzm. Bez niego przy braku świadomości prawnej państwo się rozleci. Dlatego w Rosji "demokracja sterowana" jest jedynym obecnie sensownym rozwiązaniem. Zachód dochodził do demokracji kilkaset lat, dajmy trochę czasu i Rosjanom.
- Kiedy Rosjanie mówią wyzwolenie, w Polsce natychmiast jest to tłumaczone na zniewolenie. Czy tu jest miejsce na kompromis?
- Bardzo spodobało mi się określenie Jerzego Pomianowskiego: Wojska sowieckie/radzieckie nas ocaliły, ale nie wyzwoliły. Tłumaczmy to cierpliwie russkim Rosjanom, oskarżając o zbrodnie komunizm, a nie ich.
- Wzajemne uprzedzenia są dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Ma pan od lat kontakt ze studentami - polskimi i rosyjskimi. Czy jest nadzieja, że oni - żyjący w epoce globalizacji i standaryzacji - odrzucą archaiczne schematy? Przykład Rosjanina, który doszedł do finału "Tańca z gwiazdami", jest chyba budujący?
- Moi studenci uprzedzeń rusofobskich na pewno nie mają. Zapewne mają je natomiast studenci Bartłomieja Sienkiewicza, który głośno krzyczy, że jest rusofobem i że jest z tego dumny. Badaliśmy uprzedzenia moskiewskich studentów socjologii. Okazało się, że nie mają w stosunku do Polaków żadnych uprzedzeń z prostej przyczyny - nic o Polsce i Polakach nie wiedzą. Dosłownie nic! Nie badaliśmy natomiast poglądów studentów "historyków" - Jurija Muchina i Stanisława Kuniajewa, specjalistów od "anty-Katynia". Nie wiem nawet, czy mają jakichś swoich studentów. Prof. Andrzej de Lazari - historyk idei, uczeń Andrzeja Walickiego. Wydał m.in. pięciotomowy leksykon rosyjsko-polsko-angielski "Idee w Rosji", antologię "Dusza polska i rosyjska - od A. Mickiewicza i A. Puszkina do Cz. Miłosza i A. Sołżenicyna" oraz "Katalog wzajemnych uprzedzeń Polaków i Rosjan".