Polska z tarczą
Z Iranu startują rakiety! Amerykanie już podnoszą alarm. Ich satelity śledzące Bliski Wschód w podczerwieni wykrywają kolejne rozbłyski – bo startujące rakiety emitują mnóstwo ciepła.
05.02.2007 12:49
Baza radarów w Czechach śledzi pocisk, a komputery w Ameryce obliczają trajektorię lotu. I już po kilku minutach z wyrzutni w Polsce z rykiem wznoszą się w niebo antyrakiety. Lecą na spotkanie mknących w stronę Ameryki śmiercionośnych głowic.
Gdyby kiedyś jakiś wróg Ameryki z Bliskiego Wschodu, np. Iran, wystrzelił swoje rakiety w stronę USA lub Europy, tarcza antyrakietowa ma zadziałać właśnie w ten sposób. Jeśli oczywiście Polska się zgodzi.
Amerykanie chcą zbudować u nas ogromne, podziemne szyby – silosy z dziesięcioma antyrakietami. To będą trzystopniowe rakiety firmy Orbital Science. Na razie istnieją tylko dwie takie bazy, na Alasce i w Kalifornii.
Wyrzutnie mają być schowane pod ziemią. Na górze będzie widać tylko kilka budynków. A także wojskowe lotnisko i być może port morski. Bo wśród kilku możliwych lokalizacji dla przyszłej bazy wymienia się leżący nad Bałtykiem poligon w pobliżu Ustki.
10 kilometrów na sekundę
Poziom dzisiejszej techniki rakietowej jest oszałamiający. Rakiety dalekiego zasięgu wynoszą głowice bojowe wysoko ponad atmosferę. Pociski mkną kilkaset kilometrów nad naszymi głowami z prędkością nawet 10 kilometrów na sekundę. Jak w ogóle jest możliwe, żeby precyzyjnie trafić antyrakietą w tak mały przedmiot, który porusza się z diabelską szybkością? A jednak się udaje. Choć nie zawsze... Część prób, które Amerykanie przeprowadzili na Alasce, nie powiodła się: antyrakieta rozmijała się z atakującą rakietą. Były jednak też testy udane.
Antyrakieta jest naprowadzana na cel przez radary i satelity. W ostatniej fazie oddziela się od niej właściwy pocisk przechwytujący EKV. Ten mały pocisk „widzi” swój cel między innymi dzięki czujnikowi podczerwieni – wyczuwa ciepło silników zbliżającej się rakiety dalekiego zasięgu. Uderza w nią od dołu i rozbija w drobny mak. To jednak nie takie proste. Żeby było jeszcze trudniej trafić, pocisk balistyczny w jednej z faz swojego lotu może nagle „rozszczepić się” na wiele części. Osobno lecą wtedy prawdziwe głowice bojowe obok roju zwykłych atrap. I jak odróżnić jedne od drugich? Nie wiemy, na ile skutecznie będzie sobie z tym radzić amerykańska tarcza. O ból głowy konstruktorów mogą też przyprawić rakiety, które nie lecą jak po sznurku, lecz potrafią „błądzić”, czyli zmieniać tor lotu. Komputery tarczy antyrakietowej nie będą umiały wtedy dokładnie obliczyć ich trajektorii, ani nawet przewidzieć, gdzie upadną. Jednak tym ostatnim problemem amerykańscy konstruktorzy na razie się nie przejmują. Bo ich tarcza
nie ma być obroną przed najnowocześniejszymi rakietami rosyjskimi. Ona ma strącać dosyć jeszcze prymitywne rakiety takich państw, jak Iran i Korea Północna. Iran buduje rakiety
Oba te kraje na razie jeszcze nie mają pocisków międzykontynentalnych. Ale zasięg ich rakiet balistycznych się zwiększa. Iran konstruuje wła- śnie rakietę Shahab 4, która będzie mogła dotrzeć nad Berlin i dalej. W jej zasięgu znajdzie się też połowa Francji i całe Włochy. W najbliższych planach Iran ma też rakietę Shahab 5, która doleci o kolejne tysiąc kilometrów dalej. Na razie Irańczycy nie mają jeszcze bomby atomowej, ale to tylko kwestia czasu. Jeśli w najbliższym czasie Amerykanie nie wypowiedzą Iranowi wojny, to państwo zbuduje broń atomową. Wielu ludzi drży przed tym, przypominając, kim jest prezydent Iranu Mahmud Ahmedinejad. To fanatyczny muzułmanin związany z ruchem, który wierzy w rychłe nadejście na świat Mahdiego – islamskiego mesjasza. Według szyickich wierzeń przed nadejściem Mahdiego na ziemi ma zapanować chaos, w którym zginie wielu niewinnych ludzi. Niektórzy uważają, że irański prezydent chce przyspieszyć nadejście Mahdiego przez celowe wywoływanie tego chaosu. I że również dlatego tak
mocno podsyca dzisiaj krwawe zamachy terrorystyczne w sąsiednim Iraku. Jednak przywódca Iranu zapewne nie ma aż tak fanatycznych poglądów, żeby popełnić samobójstwo. A rozpoczęcie wymiany atomowych ciosów z Ameryką byłoby samobójstwem. Pozostaje nam mieć nadzieję, że rakiety z głowicami atomowymi są mu potrzebne tylko jako straszak – mają mu zapewnić nietykalność.
Jakkolwiek by było, Ameryka musi zbudować system obrony antyrakietowej. Choćby dlatego, żeby nie dać się szantażować Ahmedinejadowi czy krwawemu dyktatorowi komunistycznej Korei, Kim Dzong Ilowi. Ten ostatni bombę atomową już ma. Od zeszłego roku. Rosji protest tradycyjny
Przeciwnicy wyrzutni w Polsce mówią: „to błąd, bo wystawimy się na atak”. Jednak czy rzeczywiście to niebezpieczeństwo jest realne? Kto będzie celował w świetnie chronioną instalację, jeśli może wybrać sobie łatwiejsze cele?
Gdy państwo takie jak Iran z wielkim wysiłkiem dorobi się wreszcie kilku rakiet dalekiego zasięgu, to nawet gdyby naprawdę miało je wystrzelić, to przecież nie w stronę Polski. Nasz kraj jest zbyt mały i nieistotny, żeby „marnować” na niego takie pociski. Światową opinią publiczną aż tak bardzo nie wstrząśnie śmierć Polaków, nie łudźmy się. Lepszym celem dla Iranu byłyby miasta „wielkiego szatana”, czyli USA, albo przynajmniej Wielkiej Brytanii. Najbardziej zagrożony jest Izrael. Prezydent Iranu mówi, że Izrael trzeba wymazać z mapy. Inni wrogowie tarczy lamentują, że zepsujemy sobie stosunki z Rosją. Rzeczywiście, Rosji tarcza bardzo się nie podoba. Nie wiadomo jednak, czy nasze stosunki z Rosją mogą być jeszcze chłodniejsze, niż są teraz...
Rosjanie zapowiadają, że przestawią celowniki swoich rakiet na Polskę. Warto przypomnieć, że dokładnie tak samo grozili, kiedy Polska miała wstąpić do NATO. – Zastrzeżenia Rosji są, powiedziałbym, rutynowe i tradycyjne. Rosja protestuje przeciwko czemukolwiek, co byśmy robili na rzecz naszego bezpieczeństwa – ocenia generał Stanisław Koziej z Akademii Obrony Narodowej.
Rosjanie doskonale wiedzą, że tarcza nie jest wymierzona w ich kraj. W wyrzutniach w Polsce będzie stało zaledwie 10 antyrakiet. Jak miałoby to w czymś zaszkodzić Rosji? Rosjanie mają 700 samych tylko rakiet międzykontynentalnych, które przenoszą 3000 głowic jądrowych. Nie mówiąc o kolejnych rakietach średniego i krótkiego zasięgu. Nie, tu chodzi o coś innego.
Budowa amerykańskiej ba- zy w Polsce to dla Rosjan cios, bo oznacza koniec marzeń. Marzeń o odbudowaniu w jakiejś dalszej przyszłości swojej strefy wpływów w Polsce i Europie Środkowej. Rosjanie powtarzają czasem: „Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica”. Teraz muszą przestać marzyć o hegemonii na co najmniej kilkadziesiąt lat. Bo kiedy Ameryka zainwestuje w budowę bazy w Polsce, staniemy się dla niej bardzo ważnym sojusznikiem. Takiego sojusznika trudno sprzedać – i w tym sensie Ameryka trochę uzależnia się też od Polski. A większe bezpieczeństwo Polski oznacza, że znacznie wzrośnie też znaczenie polityczne naszego kraju.
Rosjanie pewnie zdają sobie sprawę, że ich sprzeciw dzisiaj na wiele się nie zda. Być może dzięki swoim protestom chcą coś jeszcze wytargować od Ameryki.
W przyszłości Amerykanie prawdopodobnie zbudują wyrzutnie antyrakiet także w innych krajach. Będą swój system ciągle udoskonalać – bo „państwa bandyckie” też będą budowały coraz lepsze rakiety. Zresztą USA rozwija nie tylko obronę antyrakietową. Buduje też choćby bardzo silny laser. Ma on być montowany na pokładzie przerobionego samolotu Boeing 747. Laser ten będzie mógł zniszczyć rakiety wroga tuż po ich starcie, gdy dopiero nabierają prędkości i wysokości. Czy cały system będzie prawidłowo działał? To się okaże. Ale nawet jeśli nie, to amerykańska baza i tak może przynieść Polsce korzyści. Nie tylko polityczne, także gospodarcze i naukowe, jeśli nasze firmy włączą się w jej budowę. Co oczywiście nie znaczy, że mamy się na tę budowę zgodzić bez stawiania warunków.
Przemysław Kucharczak