PolskaPolska wersja słownika języka neutralnego płciowo

Polska wersja słownika języka neutralnego płciowo


"Dyrektorka, sekretarka, mąż stanu i komitet mędrców" – te słowa powinny zniknąć z języka eurodeputowanego. Portal tvp.info dotarł do polskiej wersji słownika „Języka neutralnego płciowo” wydanego przez Parlament Europejski. Odradza on używanie form wskazujących na płeć. A „dyrektorka” i „sekretarka” to słowa „sugerujące wyższość jednej płci nad drugą”.

02.05.2009 | aktual.: 02.05.2009 11:55

Poradnik przygotowano dla wszystkich unijnych języków, w tym także dla polskiego. Było to konieczne, bo każdy język ma swoją specyfikę. Wersja angielska wywołała wiele kontrowersji i protestów w Wielkiej Brytanii. Portal tvp.info dotarł do wersji polskiej słownika.

Jego celem jest „unikanie wyboru słów, które można zinterpretować jako tendencyjne, dyskryminacyjne lub poniżające, ponieważ sugerują wyższość jednej płci nad drugą”. "Używanie języka neutralnego płciowo jest czymś więcej niż kwestią poprawności politycznej. Język ma silny wpływ na postawy, zachowanie i sposób postrzegania" – wyjaśnia poradnik.

I zaleca stosowanie takich form, które nikogo nie urażą. Na czarnej liście jest wiele wyrażeń, m.in. „mąż stanu” czy „komitet mędrców”. Sugeruje się także by unikać używania wyrazów mnogich typu „lekarze” czy „nauczyciele”, bo to sugeruje, że np. w przesłuchaniu przed komisją PE brali udział tylko mężczyźni. Według poradnika lepiej powiedzieć „osoby uczestniczące w spotkaniu”. Posłowie powinni też unikać słów typu: „dyrektorka”, „szefowa” czy „sekretarka”. "Formy rodzaju żeńskiego mają nieco inny, ciągle jeszcze na ogół gorszy, wydźwięk niż odpowiednik rodzaju męskiego" – widnieje w poradniku. Dokument jednocześnie zauważa, że należy obserwować tendencję w języku polskim i zmienić zalecenia jeśli słowa „dyrektorka” czy „filozofka” przestaną się źle kojarzyć.

Słownik nie podoba się feministkom i osobom zajmującym się tematyką równości płci. Feministki od dawna zabiegają, by w polskim języku pojawiły się żeńskie odpowiedniki zawodów. – Jeszcze kilka lat temu posłowie uśmiechali się z pobłażaniem na sformułowanie posłanka. Dziś jest w powszechnym użyciu. Ta publikacja cofa nas w czasie – mówi prof. Magdalena Środa, pełnomocniczka rządu ds. równego statusu w gabinecie Marka Belki.

Publikację krytykują też politycy. – To kolejna absurdalna i niepotrzebna inicjatywa mająca służyć czemuś co nazywane jest polityczną poprawnością – nie ukrywa oburzenia Hanna Foltyn Kubicka (PiS). – Trudno mi sobie wyobrazić, by zdrową emocjonalnie osobę mogło urazić określenie jej płci, chociażby za pomocą zwrotu „Pani Prezes”. Nie znam też żadnej kobiety, która wolałaby formę „Osobo Prezesująca” – dodaje.

- To niepotrzebna publikacja – przyznaje Genowefa Grabowska (SDPL). – Zamiast wymyślać takie określania, parlament zająłby się realnymi problemami. Bo problem nierówności kobiet i mężczyzn w PE istnieje, kobiety nie są obsadzane na najwyższych stanowiskach, dostają też rzadziej niż mężczyźni ważne raporty czy rezolucje do przygotowania. I z tym przede wszystkim trzeba walczyć – podkreśla Grabowska, która wraz z grupą europosłanek prowadziła akcję, by płeć wzięto pod uwagę przy wyborze nowych szefów Komisji Europejskiej i europarlamentu.

Karolina Woźniak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (132)