ŚwiatPolska w Brukseli: kompromis, ale nie za wszelką cenę

Polska w Brukseli: kompromis, ale nie za wszelką cenę

Polska delegacja udaje się w piątek na unijny szczyt w Brukseli. Szefowie państw i rządów Piętnastki oraz krajów przystępujących mają tam podjąć ostateczne decyzje w sprawie traktatu konstytucyjnego UE. Jednak wypowiedzi polityków wskazują, że porozumienie stoi pod znakiem zapytania.

Delegacji polskiej na szczyt UE najprawdopodobniej przewodniczyć będzie premier Leszek Miller. Jedzie do Brukseli, mimo że ucierpiał w wypadku rządowego śmigłowca w ubiegły czwartek i od tego czasu przebywa w szpitalu. Dyrektor szpitala MSWiA Marek Durlik zapowiedział, że ostateczną decyzję w sprawie udziału premiera w szczycie UE lekarze podejmą dopiero w piątek rano. "W odwodzie" pozostaje więc prezydent.

Podstawowy spór o unijną konstytucję dotyczy systemu głosowania kwalifikowaną większością głosów. Trudności rodzi też propozycja wprowadzenia do preambuły traktatu konstytucyjnego odwołania do tradycji chrześcijańskich.

W obu sprawach Polska zajmuje twarde stanowisko. Priorytetem jest sprawa systemu głosowania. Prezydent Aleksander Kwaśniewski dopuszcza nawet weto Polski, jeżeli nie uda się osiągnąć kompromisu. "Jeżeli stanowisko Unii pozostanie takie, jak w tej chwili, nie będziemy mogli się na nie zgodzić" - oświadczył prezydent w rozmowie z BBC.

Polska wraz z Hiszpanią, sprzeciwia się przesądzeniu w traktacie o odejściu od systemu głosowania uzgodnionego trzy lata temu w Nicei. Daje on obu państwom po 27 głosów w Radzie UE - tylko o dwa mniej niż Niemcom i Francji. Dla podjęcia decyzji w tym systemie konieczne jest poparcie połowy krajów UE, w których mieszka co najmniej 62% ludności Unii i które w sumie mają ponad 73% głosów w Radzie.

Konwent Europejski zaproponował zaś, by metodę nicejską zastąpić w 2009 roku systemem podwójnej większości, w którym decyzje zapadać mają przy poparciu połowy państw, które zamieszkuje co najmniej 60% ludności Unii. Taki sposób głosowania wzmacniałby znacząco pozycję dużych krajów, jak Niemcy czy Francja, które są najbardziej zagorzałymi zwolennikami projektu Konwentu.

Przedstawiciele Polski przekonują, że w obronie systemu nicejskiego nie chodzi tylko o obronę własnych interesów, ale o lepsze odzwierciedlenie równowagi między dużymi, średnimi i małymi państwami, a także o spójność Europy.

Propozycją wyjścia z impasu, którą popiera Polska, jest przyjęcie tzw. klauzuli rendez-vous, czyli odłożenie decyzji w sprawie ewentualnej zmiany systemu głosowania o kilka lat, po przetestowaniu systemu nicejskiego w praktyce. Temu rozwiązaniu sprzeciwiają się jednak Niemcy i Francja.

Pojawiła się też sugestia, by system nicejski utrzymać dłużej niż proponuje Konwent - do 2014 roku. To rozwiązanie skrytykował jednak minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz. "Jeżeli ktoś krytykuje nicejskie rozwiązanie, to dlaczego proponuje, żeby nie pięć, a 10 lat ten rzekomo zły system obowiązywał?" - pytał.

W ocenie ministra, podczas konklawe szefów MSZ 25 państw w Neapolu pod koniec listopada zapanowała "równowaga" pomiędzy zwolennikami modelu nicejskiego i systemu podwójnej większości. Jednak w przypadku zwolenników tego drugiego rozwiązania tylko cztery państwa bezwarunkowo popierają propozycję Konwentu.

"Jesteśmy nadal gotowi do otwartej merytorycznej i racjonalnej dyskusji" - zapewnił Cimoszewicz w środę w Sejmie. Dodał jednak: "Kompromis tak, ale nie za wszelką cenę".

Zbliżenia stanowisk nie widać także w sprawie uwzględnienia w preambule Traktatu Konstytucyjnego tradycji chrześcijańskich Europy.

Konwent zaproponował zapis o inspiracji "z dziedzictwa kulturowego, religijnego i humanistycznego Europy". Jednak polski rząd obstaje przy wiernym odzwierciedleniu europejskiego dziedzictwa, którego elementem jest chrześcijaństwo.

Według Cimoszewicza, w toku konferencji międzyrządowej propozycja odwołania się w preambule konstytucji do tradycji chrześcijańskiej zyskała "szersze poparcie". Jednocześnie duża grupa państw nadal opowiada się stanowczo przeciwko takiemu rozwiązaniu wyrażając m.in. obawy, że tego typu sformułowanie może prowadzić w wielokulturowej i wieloreligijnej Europie do napięć i konfliktów.

Większe poparcie i szanse na porozumienie mają - w ocenie szefa MSZ - trzy pozostałe propozycje Polski: prezydencja grupowa, przyznanie wszystkim państwom UE prawa do posiadania komisarza w Komisji Europejskiej oraz zablokowanie możliwości powstawania wewnątrz UE sojuszów wojskowych konkurencyjnych wobec NATO. Cimoszewicz przewiduje, że zwłaszcza w dwóch pierwszych kwestiach porozumienie zostanie osiągnięte.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)