ŚwiatPolska w Brukseli: kompromis, ale nie za wszelką cenę

Polska w Brukseli: kompromis, ale nie za wszelką cenę

Polska delegacja udaje się w piątek na unijny szczyt w Brukseli. Szefowie państw i rządów Piętnastki oraz krajów przystępujących mają tam podjąć ostateczne decyzje w sprawie traktatu konstytucyjnego UE. Jednak wypowiedzi polityków wskazują, że porozumienie stoi pod znakiem zapytania.

11.12.2003 17:05

Delegacji polskiej na szczyt UE najprawdopodobniej przewodniczyć będzie premier Leszek Miller. Jedzie do Brukseli, mimo że ucierpiał w wypadku rządowego śmigłowca w ubiegły czwartek i od tego czasu przebywa w szpitalu. Dyrektor szpitala MSWiA Marek Durlik zapowiedział, że ostateczną decyzję w sprawie udziału premiera w szczycie UE lekarze podejmą dopiero w piątek rano. "W odwodzie" pozostaje więc prezydent.

Podstawowy spór o unijną konstytucję dotyczy systemu głosowania kwalifikowaną większością głosów. Trudności rodzi też propozycja wprowadzenia do preambuły traktatu konstytucyjnego odwołania do tradycji chrześcijańskich.

W obu sprawach Polska zajmuje twarde stanowisko. Priorytetem jest sprawa systemu głosowania. Prezydent Aleksander Kwaśniewski dopuszcza nawet weto Polski, jeżeli nie uda się osiągnąć kompromisu. "Jeżeli stanowisko Unii pozostanie takie, jak w tej chwili, nie będziemy mogli się na nie zgodzić" - oświadczył prezydent w rozmowie z BBC.

Polska wraz z Hiszpanią, sprzeciwia się przesądzeniu w traktacie o odejściu od systemu głosowania uzgodnionego trzy lata temu w Nicei. Daje on obu państwom po 27 głosów w Radzie UE - tylko o dwa mniej niż Niemcom i Francji. Dla podjęcia decyzji w tym systemie konieczne jest poparcie połowy krajów UE, w których mieszka co najmniej 62% ludności Unii i które w sumie mają ponad 73% głosów w Radzie.

Konwent Europejski zaproponował zaś, by metodę nicejską zastąpić w 2009 roku systemem podwójnej większości, w którym decyzje zapadać mają przy poparciu połowy państw, które zamieszkuje co najmniej 60% ludności Unii. Taki sposób głosowania wzmacniałby znacząco pozycję dużych krajów, jak Niemcy czy Francja, które są najbardziej zagorzałymi zwolennikami projektu Konwentu.

Przedstawiciele Polski przekonują, że w obronie systemu nicejskiego nie chodzi tylko o obronę własnych interesów, ale o lepsze odzwierciedlenie równowagi między dużymi, średnimi i małymi państwami, a także o spójność Europy.

Propozycją wyjścia z impasu, którą popiera Polska, jest przyjęcie tzw. klauzuli rendez-vous, czyli odłożenie decyzji w sprawie ewentualnej zmiany systemu głosowania o kilka lat, po przetestowaniu systemu nicejskiego w praktyce. Temu rozwiązaniu sprzeciwiają się jednak Niemcy i Francja.

Pojawiła się też sugestia, by system nicejski utrzymać dłużej niż proponuje Konwent - do 2014 roku. To rozwiązanie skrytykował jednak minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz. "Jeżeli ktoś krytykuje nicejskie rozwiązanie, to dlaczego proponuje, żeby nie pięć, a 10 lat ten rzekomo zły system obowiązywał?" - pytał.

W ocenie ministra, podczas konklawe szefów MSZ 25 państw w Neapolu pod koniec listopada zapanowała "równowaga" pomiędzy zwolennikami modelu nicejskiego i systemu podwójnej większości. Jednak w przypadku zwolenników tego drugiego rozwiązania tylko cztery państwa bezwarunkowo popierają propozycję Konwentu.

"Jesteśmy nadal gotowi do otwartej merytorycznej i racjonalnej dyskusji" - zapewnił Cimoszewicz w środę w Sejmie. Dodał jednak: "Kompromis tak, ale nie za wszelką cenę".

Zbliżenia stanowisk nie widać także w sprawie uwzględnienia w preambule Traktatu Konstytucyjnego tradycji chrześcijańskich Europy.

Konwent zaproponował zapis o inspiracji "z dziedzictwa kulturowego, religijnego i humanistycznego Europy". Jednak polski rząd obstaje przy wiernym odzwierciedleniu europejskiego dziedzictwa, którego elementem jest chrześcijaństwo.

Według Cimoszewicza, w toku konferencji międzyrządowej propozycja odwołania się w preambule konstytucji do tradycji chrześcijańskiej zyskała "szersze poparcie". Jednocześnie duża grupa państw nadal opowiada się stanowczo przeciwko takiemu rozwiązaniu wyrażając m.in. obawy, że tego typu sformułowanie może prowadzić w wielokulturowej i wieloreligijnej Europie do napięć i konfliktów.

Większe poparcie i szanse na porozumienie mają - w ocenie szefa MSZ - trzy pozostałe propozycje Polski: prezydencja grupowa, przyznanie wszystkim państwom UE prawa do posiadania komisarza w Komisji Europejskiej oraz zablokowanie możliwości powstawania wewnątrz UE sojuszów wojskowych konkurencyjnych wobec NATO. Cimoszewicz przewiduje, że zwłaszcza w dwóch pierwszych kwestiach porozumienie zostanie osiągnięte.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)