"Polska to nie chłopiec do bicia! Politycy, weźcie się do roboty"
Gorący konflikt z Izraelem znów pokazał, że Polska nie potrafi ani mądrze atakować, ani skutecznie się bronić. Robią z nami co chcą, a nasz głos jest na świecie zupełnie niesłyszalny. Tak być nie musi. Dowód? Nazywa się Dominik Tarczyński.
09.02.2018 16:56
Tarczyński to poseł Prawa i Sprawiedliwości, którego opinie i oceny bieżących wydarzeń docierają regularnie do milionów Francuzów, Brytyjczyków, Amerykanów, Turków, a nawet Japończyków. Jak to robi? Ma prywatną telewizję? Na Facebooku śledzi go 100 milionów użytkowników? A może podróżuje po świecie zaczepiając przechodniów i przekonując ich do swoich racji?
Co Polska Fundacja Narodowa zrobiła za 243 mln zł?
Nikogo nie trzeba przekonywać, że głos Polski na arenie międzynarodowej to raczej pisk, niż ryk. Chociaż często próbujemy przekazać światu swoją wersję zdarzeń, prawie nigdy się to nie udaje. Ostatni dowód naszej słabości to oczywiście konflikt z Izraelem o karanie za użycie sformułowania "polskie obozy śmierci". Udowodnienie światu, że za wybudowanie obozów zagłady odpowiadali nie Polacy a Niemcy, zdawało się przecież najprostszym z możliwych zadań. I tak mu nie podołaliśmy.
Zawiedli politycy, dyplomacja i oczywiście Polska Fundacja Narodowa. Organizacja, która miała być naszym głosem za granicą, nie zdała egzaminu. Co z tego, że rząd zapewnił jej do dyspozycji już ponad 243 mln zł? W piłce nożnej mówi się, że "grają piłkarze, a nie pieniądze, które za nich zapłacono". Podobnie jest w polityce. Mimo ogromnego budżetu przekazanego ze spółek Skarbu Państwa, PFN okazała się po prostu niewypałem.
Dowodów na to, że w starciu z innymi państwami nasz głos jest bardzo słabo słyszalny, są oczywiście setki. Zgadzają się z tym eksperci, publicyści i politycy wszystkich frakcji. Tymczasem okazuje się, że można. Za darmo i nie ruszając się nawet z Warszawy.
BBC, France24 i miliony przed telewizorami
Dominik Tarczyński to polityk, którego wypowiedzi budzą wiele emocji. "Komunistyczny bydlak" - powiedział w piątek o ojcu byłego premiera RP Włodzimierza Cimoszewicza. Marcin Kierwiński (PO) stwierdził, że Tarczyński złamał prawo pomawiając go w sprawie Caracali, a Kinga Gajewska (PO), że w czasie sejmowej awantury poseł PiS wyrwał jej telefon. Wiele można mu więc zarzucić, a mimo to wszyscy polscy politycy powinni się od niego czegoś nauczyć.
Tarczyński jako jedyny z posłów i senatorów regularnie pojawia się w programach publicystycznych największych stacji telewizyjnych na świecie i dociera do milionów widzów. W środę gościł w TRT World - tureckiej stacji angielskojęzycznej, gdzie o roli Polaków w ratowaniu Żydów w czasie II wojny światowej dyskutował z byłym szefem Światowego Kongresu Żydów Shai Franklinem. Kilka dni wcześniej w japońskiej telewizji publicznej NHK chwalił się najniższym bezrobociem w historii Polski i zachęcał do inwestowania w naszym kraju.
Regularnie gości też w brytyjskiej stacji BBC. Dzięki emitowanym tam programom News Day czy World Service, Tarczyński dociera do milionów ludzi. BBC chwaliło się w maju ubiegłego roku, że w ciągu 7 dni oglądały ich 372 miliony osób. Z danych sondażu Ipsos wynika, że stacja ma też ponad 20 proc. zasięgu wśród wpływowej publiczności na świecie! Rzucenie w takim miejscu prostej informacji, że "polski rynek dynamicznie się rozwija", może przynieść nam kolejne inwestycje i miejsca pracy. Równie często co do BBC, Tarczyński zagląda do France24 - francuskiego kanału informacyjnego, który tylko na Facebooku obserwuje ponad 8 mln osób.
Wiem, że po przeczytaniu tego tekstu niejeden polityk opozycji pomyśli sobie: "Może i tak, ale Tarczyński gada tam oprócz tego mnóstwo głupot". Bądźcie mądrzejsi. Mówcie rozsądniej. Przygotowujcie się lepiej. Nie przyjmuję już jednak argumentu, że się nie da, że inni mają wielkie armie i tysiące dyplomatów. Da się i to za darmo, łącząc się ze światem z małego studia w Warszawie.