Trwa ładowanie...
27-04-2013 10:59

Polska, to dla Czechów "chłopiec do bicia". Żyją krzywdzącymi stereotypami

Ogromne nadzieje na przełamanie stereotypów, poprawę naszego wizerunku i zyskanie sympatii spełzły na niczym. Jest gorzej niż było rok temu. Euro 2012 miało poprawić nasze notowania u Czechów. Tymczasem miejscowi politycy i media wręcz prześcigają się w niechęci do Polaków. Dziś to już nie są milczące i niewypowiedziane pretensje, ale głośne zarzuty a nawet ataki - na szczęście tylko słowne.

Polska, to dla Czechów "chłopiec do bicia". Żyją krzywdzącymi stereotypamiŹródło: AFP, fot: Michal Cizek
d1gksyg
d1gksyg

Lista stereotypów, jakie na temat Polaków są wciąż żywe w czeskiej świadomości, jest długa. Po Euro 2012 i wielu przychylnych opiniach na temat naszego kraju pojawiła się nadzieja, że może wreszcie coś się zmieni. Niestety nadzieja okazała się była płonna. - Nie jem tych waszych gówien - powiedział niedawno na antenie Czeskiej Telewizji Andrzej Babisz - największy czeski producent artykułów spożywczych, kiedy poczęstowano go polską kiełbasą.

Niechęć do polskiej żywności stała się w ostatnich miesiącach swego pretekstem dla epatowania braku sympatii dla Polaków - w każdej możliwej dziedzinie. W efekcie obrywa się nam za to, że mamy (stosunkowo) nowoczesne i konkurencyjne rolnictwo, wykształcone kadry, w miarę sprawną gospodarkę, wreszcie powstające autostrady, a nawet za dostęp do morza.

Polacy to cwaniacy

- Polacy to tacy cwaniacy - mówi pracownik biura podróży w Pradze, Jan Stehlik. - Oni ciągle patrzą, jak zrobić interes, na czymś zarobić, wykorzystać sytuację. Ciągle czymś handlują, coś kupują, coś sprzedają - dodał. Dziwi taka opinia w ustach człowieka, który nie wystawił nosa poza Pragę i nie ma pojęcia jak wygląda Polska i czym, na co dzień zajmują się Polacy.

Podobnie jest w czeskich mediach. Oczywiście tematem wiodącym jest żywność - a konkretnie konina. Czeskie media z lubością opisują przypadek znalezienia feralnej koniny w mięsie z Polski. O innych przykładach i krajach raczej milczą.

d1gksyg

Pomimo że czeski urząd weterynaryjny na swoich stronach internetowych informuje, że ujawnił kilkanaście przypadków końskiego mięsa w zadeklarowanym wołowym, media szeroko rozpisują się o tym, że nieprawidłowości stwierdzono przede wszystkim w mięsie pochodzącym z Polski. Nagłówki gazet, informacje w metrze, radiu i telewizji krzyczały: "Konina z Polski", "Sfałszowane polskie mięso", "Polacy znowu oszukują". Jednak żadna z tych informacji medialnych nie przyznała, że na wszystkie stwierdzone przypadki koniny, tylko jeden pochodził z polski (większości fałszerstw dopuścili się czescy producenci). Mało tego - ujawnione mięso nawet nie zostało jeszcze wprowadzone na rynek. Dopiero, kiedy afera objęła kolejne kraje Europy, Czesi trochę odpuścili Polakom.

Polska - zaorane kartoflisko

Polskie drogi - kolejny drażliwy temat. Myślę, że sami doskonale wiemy jak wygląda nasza infrastruktura. 50 lat zaniedbań i kolejne 20 lat urzędniczej niemocy zrobiły swoje. De facto jesteśmy 70 lat za Europą. Ale każdy przyzna, że choć mozolnie, to jednak czynimy postępy w tej dziedzinie. Dziś bez przeszkód można dojechać z Berlina aż za Kraków i prawie do Warszawy. Pojawiają się kolejne odcinki dróg z północy na południe. Sukcesywnie remontowane i modernizowane są najważniejsze drogi krajowe. - Ale w Polsce nie ma w ogóle dróg - upiera się Katerina Nemcova, nauczycielka z Brna. - Tam nie da się jeździć! To jest jakaś tragedia! Zaorane pole! - dodaje.

Zapytana, kiedy po raz ostatni była w Polsce szybko odpowiada: "Nie trzeba jeździć do Polski, żeby wiedzieć, że tam są tylko pola i lasy. Kartoflisko (czeskie: Polsko-Bramborsko)".

Polacy nie chcą współpracować

Kiedy w Polsce wybuchła afera solna czeski minister rolnictwa Petr Bendl zapewniał Czechów, że współpraca z Polakami w tej sprawie przebiega sprawnie i nie ma żadnego zagrożenia dla zdrowia obywateli jego kraju.

d1gksyg

Kiedy jednak kilkanaście dni później chciał odwrócić uwagę wyborców od swoich niepopularnych decyzji, kozłem ofiarnym okazali się znów Polacy. Natychmiast zwołał konferencję prasową, na której poinformował dziennikarzy, że wysłał do swojego polskiego odpowiednika Marka Sawickiego list z żądaniem udostępniania listy firm, które wprowadziły do obiegu sól przemysłową. Nie krył oburzenia tym, że ciągle nie dostał odpowiedzi. Dopiero zapytany przez korespondenta Polskiego Radia - kiedy wysłał ten list - przyznał, że przed dwoma godzinami. Czeskie media jednak jakoś zapomniały zacytować zarówno pytanie Polaka jak i odpowiedź ministra.

Polak do bicia

Jeszcze rok temu do wyjątków należała sytuacja żeby Czesi otwarcie wyrażali swoją niechęć. Swoje myśleli, ale opinie wyrażali niechętnie. Co się, zatem zmieniło? W zasadzie należy uznać, że zostaliśmy swoistym "chłopcem do bicia". Wcześniej Polska i Polacy nie zajmowali szczególnie wysokiego miejsca w rankingu czeskiej niechęci wobec innych narodów. Oczywiście - mieszkańcy północnowschodnich regionów Czech mieli uzasadnione pretensje i pamiętali nam zajęcie w 1938 roku Zaolzia. Jednak w ogólnonarodowej świadomości Czechów, Polacy nie zajmowali jakoś szczególnie uprzywilejowanego miejsca. Nie lubili nas tak samo jak nie lubią innych narodów.

Jednak wystarczyło, że nałożyły się na siebie dwie zupełnie niezależne sprawy, a sytuacja Polaków zmieniła się diametralnie. Pierwszą z nich był stopniowo rosnący udział polskich produktów na rynku spożywczym. Trudno się dziwić czeskim rolnikom, że nie przepadają za Polakami, skoro udział naszej żywności na czeskim rynku wynosił na początku 2012 roku ponad 16 procent. Drugą sprawą były kłopoty wizerunkowe czeskiego ministra rolnictwa Petra Bendla, który podjął szereg niepopularnych decyzji, np. zniesienie dopłat na paliwo rolnicze, czym zniechęcił do siebie znaczną część społeczeństwa. Trzeba było znaleźć temat zastępczy i pretekstem stała się polska sól przemysłowa. Kamień ruszył lawinę.

d1gksyg

Kto nas obroni?

- Mam już dość wysłuchiwania głupich docinków i durnych uwag - mówi Jerzy Tomaszewski, Polak mieszkający w Pradze. - Wydawać by się mogło, że pracuję z ludźmi na poziomie, ale to już zaczyna być nudne. Wiadomo, że można sobie pożartować, ale codzienne komentowanie, atakowanie czy oskarżanie? Nikt z moich czeskich znajomych nie widział na oczy ani polskiej soli ani koniny, ale codziennie wylewają mi na głowę wiadro pomyj, tak jakbym odpowiadał za wszystkie nieszczęścia ich narodu. Rozmowa kończy się dopiero wtedy, kiedy przypomnę im ich aferę z alkoholem metylowym - dodaje.

Kłopot polega na tym, że cięta riposta nie zmieni nastawienia Czechów. A nie wszyscy mają w swoim otoczeniu znajomych Polaków, którzy zmieniliby ich postrzeganie naszego Kraju i narodu. Cierpią na tym nie tylko przedsiębiorcy, których eksport do Czech spada, czy polonusi mieszkający u naszych południowych sąsiadów. Sprawa zaczyna odbijać się echem na relacjach między naszymi krajami. Prawie rok zajęło polskiej ambasadzie w Pradze zauważenie problemu i zareagowanie. MSZ w ogóle nie interesuje się tym, co się mówi na nasz temat, a Ministerstwo Rolnictwa zamiast bronić naszego największego bogactwa, jakim jest tania produkcja rolna - ucieka się do spychologii. Przecież to stosunki międzynarodowe...

Bliższa koszula ciału...

- Puknijcie się w głowę - mówi Bedrich Forman mieszkający w Ostrawie. - Ci, którzy zioną nienawiścią do Polaków w większości nigdy nie byli w Polsce i nie mają pojęcia, o czym mówią. Naczytali się brukowców i ujadają razem z nimi. Media? A co media wiedzą o Polsce? 90 procent tych redaktorów nie wystawiła nosa poza Pragę. Oni mają kłopot z tym czy Ostrawa jest na Śląsku czy na Morawie, a co dopiero wypowiadać się na temat innego kraju - bulwersuje się Ostrawianin.

d1gksyg

Podobne głosy słychać na całym pasie przy granicy z Polską. Bo tutejsi Czesi znają się z Polakami od dziesięcioleci i wolą polegać na własnym doświadczeniu niż na bulwarowych mądrościach. Dlatego mimo medialnej i politycznej kampanii ruch przygraniczny nie maleje. A przecież nie chodzi tylko o zakupy, ale również o wyjazdy turystyczne czy międzynarodowe biznesy. Kiedy Andrzej Babisz w Czeskiej Telewizji nazywał polskie wędliny "gównem", to właśnie część mieszkańców Zaolzia stanęli w obronie nie tylko naszej żywności, ale Polaków w ogóle.

Jak zakończy się ta historia? Możliwe scenariusze są trzy. Albo polskie władze nadal będą ignorować problem, co sprawi, że nasze stosunki z Czechami będą napięte, co najmniej tak bardzo jak z Litwą czy Białorusią, albo zaczną walczyć o dobre imię naszego kraju jednocześnie odbudowując utraconą opinię. Trzecia możliwość jest taka, że Czechom podpadnie znowu ktoś inny. Tak czy inaczej - potrzeba dziś wiele pracy by naprawić to, co zostało zniszczone w relacjach między naszymi narodami. A to dopiero początek.

Z Pragi dla wp.pl Tomasz Dawid Jędruchów

d1gksyg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1gksyg
Więcej tematów