"Polską prezydencję cechują "trzy C"
Pozytywną ocenę uzyskało polskie przewodnictwo w Radzie UE na konferencji na temat roli Europy Środkowo-Wschodniej w stosunkach transatlantyckich, która odbyła się w waszyngtońskim Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych.
14.10.2011 | aktual.: 14.10.2011 23:15
- Polską prezydencję cechują "trzy C": confidence (wiara w siebie), competence (kompetencje) i comfort within EU (dobra pozycja w Unii Europejskiej) - powiedział ekspert waszyngtońskiego Centrum Analiz Polityki Europejskiej Robert Kron.
Podkreślił, że prezydencję ułatwia Polsce stosunkowo dobra sytuacja gospodarcza i stabilny rząd. - Jest to prezydencja dobrze przygotowana, z właściwymi celami. Ambitna, ale nie ponad miarę - powiedział Kron.
Za sukcesy polskiej prezydencji uznał postępy w kształtowaniu wspólnej polityki energetycznej Unii - jego zdaniem, UE jest dziś bliższa takiej polityce, niż podczas prezydencji węgierskiej. Według eksperta CEPA, Polska dobrze promuje również dywersyfikację źródeł energii, czego przykładem jest terminal LNG w Świnoujściu.
Prowadzący konferencję w CSIS Janusz Bugajski przypomniał jednak, że rola prezydencji UE zmniejszyła się znacznie po wejściu w życie Traktatu Lizbońskiego.
Jego zdaniem również, "za wcześnie jeszcze na pełną ocenę" prezydencji Polski, która znajduje się dopiero na półmetku (trwa do końca grudnia).
Na konferencji ekspert konserwatywnej fundacji RAND, Stephen Larrabee, krytycznie ocenił współpracę USA z Unią Europejską w rozwiązywaniu światowych problemów, jak konflikt ekonomiczny Zachodu z Chinami. Ameryka - mówił Larrabee - skupia się teraz przede wszystkim na kwestiach Azji i Bliskiego Wschodu, ale za mało współpracuje w tych sprawach ze swymi europejskimi sojusznikami.
Skrytykował także brak koordynacji w polityce USA i UE wobec krajów - republik dawnego ZSRR, jak Gruzja.
Ekspert CSIS ds. europejskich Simon Serfaty ocenił, że w Europie brak silnego przywództwa w trudnym okresie kryzysu w strefie euro. - Potrzebne są nowe idee od samej góry - powiedział.
Na konferencji doszło m.in. do polemiki między charge d'affaires ambasady Białorusi w Waszyngtonie Olegiem Krawczenką a byłym ambasadorem USA przy NATO Kurtem Volkerem.
Białoruski dyplomata wyraził niezadowolenie z polityki Zachodu wobec jego kraju - prób izolowania Białorusi poprzez sankcje ekonomiczne, nałożone w odpowiedzi na represje wobec opozycji stosowane przez reżim prezydenta Alaksandra Łukaszenki.
- Dlaczego nas tak źle traktujecie? - zapytał Krawczenka, argumentując, że Zachód powinien starać się nawiązywać maksimum kontaktów i więzi z Białorusią, gdyż tylko wtedy dojdzie tam do reform.
Volker rispostował, że Białoruś "na to zasługuje", gdyż polityka współpracy, zachęcania rządu w Mińsku do reform, nie przynosi efektów - reżim nie odpowiada na nią krokami w kierunku liberalizacji.
- Osobiście sądzę, że nie można stosować zupełnego ostracyzmu wobec Białorusi, ponieważ wpadnie ona wtedy w objęcia Rosji. Polsce też nie wyszłoby to na dobre - powiedział Bugajski.
- Nie można izolować reżimu Łukaszenki. Opozycja nie jest dość silna. To nie Polska w okresie Solidarności, 20-30 lat temu. Obserwujemy teraz rosnącą presję na Białoruś ze strony Rosji i im bardziej gospodarka białoruska słabnie, im bardziej reżim słabnie, tym silniej Rosja będzie próbowała Białoruś wchłonąć. Putin jasno dał to do zrozumienia - Białoruś jest jego najważniejszym partnerem w ramach tzw. Unii Euroazjatyckiej - dodał ekspert CSIS.