Polska odzyskała niepodległość dzięki świetnej organizacji
Dla wielu z nas odzyskanie suwerenności w listopadzie 1918 roku jest naturalne i logiczne a ciąży nad tym osądem brzemię "czasu przeszłego dokonanego". W dłuższej perspektywie najbardziej nieprawdopodobne rozstrzygnięcia narzucają się jako oczywiste. A jednak, w 1914 roku byliśmy pod obcasem trzech mocarstw, a "sprawy polskiej" nikt nie chciał podjąć ani tym bardziej rozwiązać - pisze prof. Janusz Cisek w artykule dla WP.PL.
Co więc doprowadziło do szczęśliwego rozstrzygnięcia?
Po pierwsze prawidłowe zdiagnozowanie przebiegu i wyników nadciągającej wojny, po drugie przygotowanie polityczne i wojskowe, po trzecie optymalny wybór sojusznika a następnie jego zmiana, wreszcie umiejętne wykorzystanie sprzyjającej koniunktury międzynarodowej. Jest jeszcze jeden czynnik, trudno wymierzalny, mieszczący się w kategorii geniuszu politycznego naszego przywództwa politycznego.
Specjaliści znają, stronnicy Piłsudskiego potwierdzają, a źródła historyczne dokumentują szereg wypowiedzi Piłsudskiego o tym, że wojna wybuchnie, że zwycięstwo pójdzie "z Zachodu na Wschód", oraz że o ostatecznym wyniku mogą zadecydować Amerykanie. Piłsudski przewidywał, iż niedokończona rewolucja 1905-1907 może w swej drugiej odsłonie wyeliminować Rosję z grona mocarstw a więc i zaborców. Tak się też stało. Równie oczywiste jest to , że Niemcy zostały pokonane przez Francję, Anglię i od 1918 przez Stany Zjednoczone, ale też i to, że Niemcy zakończyły I wojnę głęboko w Rosji.
Planowanie
Wychodząc z tych założeń, irredenta niepodległościowa już w 1912 uporządkowała zaplecze. Stronnictwa lewicowe i centrowe utworzyły Komisję Tymczasową Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych i Polski Skarb Wojenny - taki parlament i ministerstwo skarbu pod zaborem. Od tego roku datuje się także ścisła współpraca Związków i Drużyn Strzeleckich oraz ich liczebna i jakościowa rozbudowa. Przed I wojną irredenta zbrojna liczyła 50 tys. przeszkolonej wojskowo młodzieży. Także i w skupiskach polskich w Rosji, Belgii, Francji, w Stanach Zjednoczonych a nawet Brazylii.
Optymalny wybór sojusznika to postawienie na Austro-Węgry, bo tylko w tym przypadku interes w utrzymaniu współpracy mieli obaj kontrahenci. Dla Polaków i Austro-Węgier głównym wrogiem pozostawała Rosja. Wojskowym austriackim nie przeszkadzały więc ćwiczenia Związku Strzeleckiego, Polskich Drużyn Strzeleckich, Bartoszowych i "Sokoła", bo te odpowiadając na oczekiwania Polaków, realizowały jednocześnie austriacką racje stanu. Cesarz Franciszek Józef na kilka lat przed wojną wyznaczył Michała Bobrzyńskiego Namiestnikiem Galicji i polecił podjęcie przygotowania dzielnicy na okoliczność wojny z Rosją. Tajemnicą poliszynela było, iż cesarz dopuszcza połączenie Galicji z Królestwem oraz zmianę dualistycznej monarchii w trialistyczną. Kto wie, gdyby w sierpniu 1914 roku ów cesarski program został wdrożony, być może monarchia wywinęła by się od klęski i rozpadu...
Prof. Janusz Cisek porównuje sytuację z 1918 r. z wcześniejszymi próbami odzyskania niepodległości w XIX wieku
Powołanie przez Piłsudskiego w sierpniu 1914 roku "Rządu Narodowego" było postawieniem programu Polski Niepodległej. Za programem tym, trochę z przymusu, opowiedział się establishment Galicji, od lewicy po konserwatystów, zgrupowany w Naczelnym Komitecie Narodowym. Był to rodzaj rządu "in spe", tymczasowo działającego za przyzwoleniem Wiednia, ale w interesie polskim. A Departament Wojskowy NKN to przecież ministerstwo spraw wojskowych z energicznym Władysławem Sikorskim na czele. Że ów "Rząd Narodowy" wyglądał wówczas na awanturę, to druga sprawa. Ale już w 1915 wagę Legionów i polskiego żołnierza wyraźnie doceniali Niemcy.
Gdy weszli do Warszawy (5 sierpnia 1915 r.), rozpoczęli proces przejmowania "sprawy polskiej" w rąk niewydolnego wojskowo i politycznie Wiednia. Chodziło im o to, że mężny żołnierz polski mógł wspomóc dozorowanie pokonanej właściwie Rosji i uwolnić siły do ostatecznej rozprawy na Zachodzie. Ponieważ jednak mieliśmy ów rząd "in spe" oraz wojsko, za rekruta trzeba było zapłacić. Zadbał o to Piłsudski "licytując sprawę polska wzwyż", mnożąc obiekcje i żądając rekompensat. Te zostały spłacone w "Akcie 5 Listopada 1916 roku", zapowiadającym budowę państwa polskiego. Był to najbardziej propolski i państwowotwórczy dokument tej wojny.
Dlaczego?
Bo przecież dopiero po tym akcie prezydent Wilson poruszył sprawę odbudowy Polski w swym orędziu do Senatu w styczniu 1917 roku ("Mężowie stanu wszędzie są zgodni...") i w 14 punktach programu pokoju. W marcu 1917 roku nie mogą już sprawy polskiej przemilczeć, ani gabinet księcia Gieorgija Lwowa w Rosji, ani jego bolszewizująca opozycja. Tym bardziej, że to Niemcy kontrolowały ziemie polskie i zapowiadały przekazywanie Polakom władzy w szkolnictwie, sądownictwie i samorządzie. Dopiero po Akcie 5 Listopada i rewolucji w Rosji Francja uznaje Komitet Narodowy Polski i zezwala na budowę Armii Polskiej. Dopiero potem na temat odbudowy Polski mówi premier Anglii i Włoch.
Geniusz polityki prowadzonej przez Piłsudskiego polegał na porzuceniu pierwszego sojusznika. Po pierwszym falstarcie z sierpnia 1914 roku, otrzymał on prolongatę do czasu wyzwolenia Warszawy od Rosjan (5 sierpnia 1915 r.). Także i wówczas nie był jednak w stanie wydusić deklaracji o powołaniu państwa polskiego. Drugi akt owego geniuszu, nastąpił po "Akcie 5 Listopada", kiedy to Piłsudski nie dostarczył Niemcom oczekiwanego rekruta. Teraz oba państwa centralne, kontrolujące ziemie polskie, traktowane są wrogo. Dlatego Piłsudski ustąpił z Tymczasowej Rady Stanu, zlikwidował Legiony, i dał się Niemcom zaaresztować (22 lipca 1917 r.). Tym samym, jak mówił współpracownikom, przekazał batutę Romanowi Dmowskiemu. Bo to Koalicja mogła wymusić oczyszczenie ziem polskich z niemieckiego wojska i zadecydować o warunkach pokoju.
Jakiś czas temu karierę w polityce zrobiło określenie "suwak". Moglibyśmy i tą miarą odmierzyć naszą drogę do wolności w latach 1914-1918. Pierwszy suwak dzielnicowy: Galicja była kołyską irredenty, jej zapleczem politycznym i wojskowym. To dzięki jej wysiłkom doszło do konsolidacji programu niepodległościowego, budowy Legionów i wydania "Aktu 5 Listopada". Kolejnym ruchem suwaka, było zgodne przekazanie przez NKN pałeczki do Warszawy, która z tego Aktu ulepić miała suwerenność. Niestety Tymczasowa Rada Stanu czy Rada Regencyjna, nie zdołały go w pełni zrealizować. Ciężar sprawy polskiej przesunął się w 1918 roku do Paryża, gdzie koalicja zadeklarowała odbudowę Rzeczpospolitej. A ponieważ odbyło się to nieudolnie i z licznymi ograniczeniami (granica wschodnia, Śląsk, Gdańsk, Galicja), ów suwak powrócił do Warszawy, gdzie w oparciu o Wojsko sami wyrąbaliśmy rubieże, jakich nikt nam dobrowolnie ofiarować nie chciał.
Józef Piłsudski (w środku) w towarzystwie Edwarda Rydza-Śmigłego (pierwszy z prawej) i Tadeusza Kasprzyckiego. Rok 1915 fot. NAC
Ów suwak dotyczył i stronnictw. Program niepodległości postawiły przed 1912 stronnictwa socjalistyczne, dołączyły potem centrowe, a w NKN także konserwatywne. Po 1917 i upadku Rosji Roman Dmowski mógł rozwinąć program niepodległości w oparciu o stronnictwa o narodowo-demokratycznej proweniencji. Ale w 1918 suwak przesunął się na powrót w stronę Piłsudskiego i socjalistów.
Suwakiem można wreszcie odmierzyć radykalizację programów, od deklaratywnego programu niepodległościowego, poprzez program trialistyczny, aż do niedoszłego sojuszu z Niemcami (TRS i Rada Regencyjna). Także i tu zatoczono pełen krąg, z powrotem do socjalistycznej wizji niepodległości z rozwiniętym programem społecznym w listopadowych rządach Daszyńskiego i Moraczewskiego z 1918 roku. Był też suwak pokoleniowy i wojskowy, od Strzelców, poprzez Legionistów, Korpusy Polskie w Rosji, aż do Armii Polskiej we Francji - i na powrót do odrodzonego Wojska Polskiego. Gdyby nie Legiony, Polska Organizacja Wojskowa, weterani Korpusów Polskich w Rosji, nie miałby kto rozbrajać zaborców w Krakowie, Warszawie czy Lublinie. A agresja bolszewików istotnie mogłaby dotrzeć do Warszawy w perspektywie kilku tygodni.
Nie często w naszej historii analizujemy tak mądry, wręcz podręcznikowy proces przygotowania do konfliktu, wyboru momentu do wystąpienia, budowania zaplecza społecznego, realizacji własnych celów, samodzielnej i skutecznej polityki, wreszcie umiejętnego wykorzystania koniunktury. Na dodatek w listopadzie 1918 wiedziano, że Niepodległość nie jest dana raz na zawsze, że trzeba budować silne wojsko a do sojuszów podchodzić jak do kierowców na drodze, na zasadzie ograniczonego zaufania.
"Wydarzyło nam się" w listopadzie 1918 roku i nigdy dość przywoływania tego fenomenu.
prof. Janusz Cisek dla Wirtualnej Polski