ŚwiatPolska numerem jeden... w inflacji na czas

Polska numerem jeden... w inflacji na czas

Dzień dobry Państwu albo dobry wieczór. Irlandzki kryzys ma swoje typowe i nietypowe strony. Do tych pierwszych należy coraz większa frustracja kierowców, którzy wcześniej nie trąbili na siebie aż tak bardzo, jak dziś. Do drugiej kategorii zaliczają się zupełnie niekryzysowe efekty uboczne, takie jak wynik rankingu, z którego wynika, że Irlandia jest jednym z najdroższych krajów w Europie. Dla odmiany Polska prowadzi w galopie inflacji. A teraz jadziem - pisze Piotr Czerwiński w felietonie dla Wirtualnej Polski.

Polska numerem jeden... w inflacji na czas
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kaczmarczyk
Piotr Czerwiński

Rondo Recesji

Zawsze uważałem, że za kółkiem ludzie wyładowują wszystkie swoje złości. Po ruchu drogowym można więc poznać stan gospodarki, bo im większa frustracja, tym więcej ludzi na siebie trąbi, miga światłami, zajeżdża drogę, nie wpuszcza na swój pas i drze się się przez otwarte okno do innych użytkowników drogi. W Irlandii przez lata nie występowała żadna z tych atrakcji; ludzie jeździli jak potulne owieczki, a kierunkowskaz na sąsiednim pasie był dla nich zwyczajowym sygnałem do naciskania hamulca. Niestety, moi Państwo. Nadszedł kryzys i coraz więcej zmotoryzowanych Irlandczyków miewa wrażenie, że to nie droga, tylko rozbudowana wersja Grand Theft Auto, w której chodzi o absolutny brak litości.

Przekonałem się o tym na rondzie, którego przebrnięcie od wieków polegało na tym, że wszyscy przepuszczali wszystkich, bo tylko taka reguła umożliwiała korzystanie z tego wynalazku. Od jakiegoś czasu nie ma tam już takiej reguły i wjazd na rondo wymaga wymuszenia pierwszeństwa, a także grania solówek na klaksonie, przy akompaniamencie sekcji rytmicznej innych klaksonów oraz hard corowego wokalu, dobiegającego z otwartych okien. Powiało Polską, moi drodzy, znaczy idzie nowe. Nie wiem czy to rondo ma nazwę, ale można by je nazwać Rondem Recesji. Nie licząc „osiedli duchów”, czyli pustych biurowców z czasów boomu, trudno wyobrazić sobie lepszą wizytówkę kryzysu.

Polska najlepsza

Mimo kryzysu Irlandia wciąż w euro-czołówce: może nie piłkarskiej, ale zawsze. Według badań Eurostatu, zajmuje piąte miejsce na liście najdroższych krajów Europy. Wyprzedza ją tylko Dania, Szwecja, Finlandia i Luksemburg. Faktycznie, jak na kraj, o którym wszyscy mówią, że wchodzi do trzeciego świata, nie jest tutaj przesadnie tanio. Może to taki trik, by reszta świata mogła myśleć, że Irlandia jest drugim Luksemburgiem. W końcu też kraj wielojęzyczny. Inna rewelacja Eurostatu polega na tym, że Irlandia zajmuje aż drugie miejsce na liście krajów, w których od 2008 roku najszybciej wzrastały ceny. Zaszczytne pierwsze miejsce w tej dyscyplinie zajmuje Polska. Na szczęście dla i-Ludzi piwo jest tu tak tanie, że do dziś nie mogą otrząsnąć się z wrażenia, jakie wywołała u irlandzkich kibiców jego niezmiernie niska cena. Dla większości to jedyne wspomnienie wizyty w Polsce: zapytani o wrażenia, odpowiadają, że pili tanie piwo.

A skoro już o piłce mowa, to słynny sztandar irlandzkich kibiców, opatrzony hasłem „Angela Merkel myśli, że jesteśmy w pracy”, powrócił w glorii i chwale do Dublina, gdzie został sprzedany na aukcji za 15 tysięcy euro. Zysk przeznaczono na cele charytatywne, zaś ambasador Niemiec zaprosił do swojej rezydencji pięciu dowcipnych autorów hasła, by omówić jego wydźwięk w skali Euro. W dublińskich sklepach trwa natomiast masowa wyprzedaż akcesoriów dla kibiców. Trójbarwne pluszowe kapelusze z promocyjnych półek trafiły do koszy w rogu sali, gdzie nie rzucają się w oczy, acz próbują kusić cenami tak niskimi, jak piwo w Polsce.

Koniec zachodniego życia

Tymczasem na stadionie Croke Park w Dublinie nikt nie zagrał w piłkę. Wystąpiła za to grupa taneczno-wokalna Westlife, która ogłosiła przy tej okazji, że jest to ostatni występ zespołu w jego historii, ponieważ kończy karierę. W prasie podano, że musieliśmy czekać na ten dzień aż 14 lat. Na Croke Park przyszło 80 tysięcy ludzi, by świętować to wydarzenie.

Nie miał natomiast okazji do świętowania pewien młody człowiek z Dublina, który kupił sobie niedawno smartphone’a, po czym jego nabytek z nieznanych przyczyn eksplodował w samochodzie. Kierowcy i samochodowi niewiele się stało, ale „sprytny” telefon przeszedł sam siebie i teraz już nie jest takim chojrakiem, gdyż oderwało mu obudowę. Ekran dotykowy był tym poważnie dotknięty.

Sragh i Puckane

Natomiast Bill Clinton przyjechał na obiad do Cork. Zjadł go w towarzystwie zarządu organizacji Worldwide Ireland Fund, wspierającej diasporę irlandzką na świecie, po czym pogratulował, pokłonił się i wrócił do Ameryki. Taki Bill Clinton to ma klawe życie. Każdy chce zobaczyć na własne oczy prezydenta, za którego czasów było jeszcze amerykańskie prosperity.

Przyjęcie wydano na cześć noblisty Seamusa Heaney, który powiedział: „Dali mi tę nagrodę 40 lat temu, myślałem, że teraz chcą dać mi następną”. Niestety, nie dali. Ale przywieźli mu prawdziwego Clintona, coś za coś.

Wątki irlandzkie trafiły nawet do francuskiego rządu. Niejaka Helene Conway Mouret, Francuzka z urodzenia, która przemieszkała w Irlandii ostatnie 30 lat, została mianowana ministrem stanu w ministerstwie spraw zagranicznych Republiki. Będzie musiała się wynieść z Dublina do Paryża, w dodatku za pieniądze podatników. No cóż, w życiu zawsze trzeba być zdolnym do takich wyrzeczeń.

Wiadomości kryminalne w tym tygodniu były nierzutujące. Nikt nie napadł na bank, nie było również ani jednej większej strzelaniny, najwyraźniej lud postanowił, że łatwej mu się będzie żyło w pokoju i harmonii. Co też i ja popieram w całej rozciągłości. Oprócz tego, że wszystkie żale można odtąd wyładowywać za kierownicą, ale to już temat na inną historię.

Oprócz tego ustaliłem, że w Irlandii znajduje się miejscowość o nazwie Sragh, a także inna miejscowość o nazwie Puckane. Biorąc pod uwagę, że jeszcze inne osady ludzkie w tych stronach noszą nazwę Emil i Luska, układa się to w piękną gawędę w stylu „Władcy Pierścieni”, o dzielnym trollu Emilu, który przeszedł przez Sragh i Puckane, by dostać się do swojej Luski. Czy jakoś tak - ale brzmi ślicznie, prawda?

Chciałem zakończyć prognozą pogody, lecz zdaję sobie sprawę, że zanim ją przeczytacie, a nawet zanim ja sam ją napiszę, będzie nieaktualna. Przez najbliższe piętnaście sekund będzie bowiem świeciło słońce, a potem będzie padać, a potem znowu będzie świecić słońce ... o nie, pomyliłem się. Pięć sekund. Już znowu pada.

Dobranoc Państwu.

Z Dublina, specjalnie dla Wirtualnej Polski, Piotr Czerwiński Kropka Com

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (46)