PublicystykaPolska musi pomóc Niemcom. Dobre argumenty wzmocnią odpowiedź na pomysły Francji i Rosji

Polska musi pomóc Niemcom. Dobre argumenty wzmocnią odpowiedź na pomysły Francji i Rosji

Polska jest ważniejsza dla Niemiec niż Rosja. Tak uważa polityk koalicyjnej SPD. Od Berlina zależy pozycja Warszawy w reformowanej UE. Polityka Merkel chroni Polskę przed marginalizacją. Warszawa musi zacząć dostarczać Berlinowi argumentów na poparcie swoich racji.

Polska musi pomóc Niemcom. Dobre argumenty wzmocnią odpowiedź na pomysły Francji i Rosji
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Jarosław Kociszewski

12.05.2018 12:10

W komentarzu dla "Frankfurter Allgemeine Zeiturng" Karsten D. Voigh, polityk socjaldemokratycznej SPD, zwróciła uwagę, że małe i średnie kraje Europy Środkowo-Wschodniej są ważniejsze dla Niemiec od Rosji pomimo mocarstwowych ambicji Moskwy. Autorka artykułu podkreśla, że wymiana handlowa z samą Polską jest większa niż z Rosją.

To stwierdzenie na pewno nie jest obce kanclerz Angeli Merkel. Szefowa rządu w Berlinie musi jednak lawirować pomiędzy relacjami z Moskwą, nieliberalnymi i "kłopotliwymi" pomysłami polityków naszej części kontynentu, interesami Brukseli i często sprzecznymi głosami jej koalicjantów. Teraz przypomniał o sobie jeszcze prezydent Francji Emmanuel Macron.

Macron przypomniał o Europie dwóch prędkości

Odbierając nagrodę im. Karola Wielkiego za wkład w zjednoczenie Europy Macron powtórzył chęć reformowania UE. Fundamentem jego pomysłu jest Europa wielu prędkości oparta na twardym rdzeniu strefy euro otoczonej przez bardziej lub mniej zintegrowanych satelitów. Prezydent Francji podkreślił, że nie zamierza wiecznie czekać na decyzje 27 krajów. Skrytykował także kraje Europy Wschodniej za podważanie zasad praworządności i szerząc się nacjonalizm.

Niemcom przede wszystkim nie podoba się pomysł ministra finansów strefy euro z wydzielonym funduszem na ratowanie krajów popadających w tarapaty. Berlin obawia się, że szybko zacznie finansować przedsięwzięcia, nad którymi nie ma kontroli. Macron wzywał także do uniezależnienia się od decyzji w sprawach gospodarczych, bezpieczeństwa czy ochrony środowiska podejmowanych przez „kogoś innego”. Nie jest trudno zgadnąć, że chodziło mu o Stany Zjednoczone Donalda Trumpa.

Angela Merkel przysłuchująca się wystąpieniu Macrona w Aachen popiera potrzebę reformowania Unii Europejskiej, ale bardzo sceptycznie traktuje pomysły Paryża. Ostatnią rzeczą, jakiej obecnie oczekują niemieccy podatnicy jest utrata nadzoru nad swoimi pieniędzmi i finansowanie pomysłów innych, mniej odpowiedzialnych rządów strefy euro.
Kanclerz Niemiec nie podoba się też pomysł niespójnej Europy wielu prędkości. Angela Merkel jest spokojnym i doświadczonym negocjatorem. Nie ma wątpliwości, że nie podobają się jej naruszenia zasad demokracji w Warszawie czy Budapeszcie. Jednak przez całą swoją karierę polityczną pokazywała, że mediacja i szukanie wspólnego mianownika jest jej sposobem na rozwiązywanie sporów.

Dlatego Merkel chętnie pozuje do pełnych przyjacielskich gestów zdjęć z prezydentem Francji, ale nie pali się do realizacji jego pomysłów. Paradoksalnie ciągnące się miesiącami rozmowy koalicyjne zwolniły ją z obowiązku odpowiedzi na pomysły Paryża. Teraz Macron przywołał ją do tablicy.

Pomagając Merkel, Polska pomoże też sobie

To bardzo ważny i trudny moment dla Polskiej dyplomacji. Unia Europejska, a zwłaszcza Niemcy są naszymi najważniejszymi sojusznikami i partnerami gospodarczymi. Współpraca z kanclerz Merkel jest najskuteczniejszym sposobem wpływania na kształt reformowanej Unii Europejskiej tak, aby uniknąć zepchnięcia na daleki margines. Taki byłby skutek wdrożenia projektu Emmanuela Macrona.

Równocześnie nie możemy zapominać o zawiłościach współpracy niemiecko – rosyjskiej. Z jednej strony Berlin opowiada się za podtrzymaniem sankcji nałożonych na Moskwę po aneksji Krymu, a w tym samym czasie angażuje się w budowę niekorzystnego dla Ukrainy i widzianego jako zagrożenie dla Polski rurociągu Nord Stream 2.

Warszawa musi jasno określić swoje priorytety w polityce zagranicznej, tak jak zrobił to teraz premier Węgier Wiktor Obran, który w ekspoze podkreślił, że dla Budapesztu naturalne jest funkcjonowanie w trójkącie Berlin-Moskwa-Ankara. To wyraźna definicja poparta kalkulacją korzyści i kosztów, którą następnie uzupełniła wizja zintegrowanej Europy Wschodniej.

Z punktu widzenia Warszawy, Berlin jest kluczem do relacji z Brukselą czy Paryżem, ale także z Moskwą. Nawet w obliczu katastrofy dyplomatycznej, którą okazała się ustawa o IPN, Niemcy usiłowali pomóc Polsce wyjść ze ślepego zaułka, w który zapędził się rząd. Im szybciej Polska zacznie dostarczać Niemcom argumentów na poparcie własnych interesów, tym lepiej. Zakończenie sporu o praworządność będzie dobrym początkiem.

Jarosław Kociszewski dla Opinii WP

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (0)