PolskaPolska misjonarka w kraju muzułmańskim

Polska misjonarka w kraju muzułmańskim

Praca tutaj to nieustanny sprawdzian wiary, przynależności do Chrystusa. Często staram się poprawić w sytuacji moich muzułmańskich braci i sióstr, próbuję patrzeć ich oczyma” – mówi siostra pracująca w Dżibuti niedaleko Somalii. Z s. Dorotą Mostowską rozmawiała s. Krystyna Jaciów.

29.08.2007 | aktual.: 29.08.2007 10:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Republika Dżibuti jest jednym z najmniejszych państw afrykańskich, graniczącym z Erytreą, Etiopią i Somalią. Jego powierzchnia wynosi 23180 km2, liczba ludności 652 tys. Klimat tropikalny o dwóch porach roku: gorąca i sucha oraz chłodna i wilgotna. Najgorętszy okres w roku przypada między czerwcem a sierpniem: temperatura osiąga wtedy ok. 45-50oC, natomiast od października do połowy kwietnia – ok. 25oC. Opady deszczu trwają zwykle 11 dni w ciągu całego roku. Islam jest główną religią mieszkańców Dżibuti (96,9%). Muzułmanie w tym kraju to głównie sunnici, którzy uważają się za prawdziwych spadkobierców Mahometa. Sunnici w Dżibuti uznają Kościół katolicki i cenią jego dyskretną i solidarną obecność. Jest tam ok. 7 tys. katolików, z czego większa część to cudzoziemcy. Kościół obejmuje jedną diecezję, pięć parafii i trzy placówki misyjne. Oprócz bp. Giorgio Bertina, jest tutaj 9 kapłanów, 27 misjonarzy świeckich, 16 katechetów i 23 siostry zakonne. Do tej ostatniej grupy należy s. Dorota Mostowska, Polka.

W czasie pobytu s. Doroty w Polsce miałam możliwość słuchania jej relacji. Obecna misja s. Doroty jest bardzo trudna, pracuje bowiem w szpitalu w Balbalŕ, w stolicy Dżibuti, gdzie trzeba stawić czoło warunkom klimatycznym, środowiskowym i wyznaniowym. S. Dorota jest doświadczoną pielęgniarką i położną, ale przede wszystkim jest chrześcijanką i osobą konsekrowaną Bogu. Jej najbliżsi współpracownicy oraz ludzie spotykani w codziennym życiu to wyznawcy islamu.
S. Dorota, mimo zmęczenia, chętnie opowiadała o swojej misji. Miała ze sobą pokaźny album ze zdjęciami. Każda osoba widniejąca na fotografii jest jej znana – to nie tylko pacjent, ale przede wszystkim człowiek, któremu misjonarka chce przekazać Chrystusa i Jego miłość, pomimo że nie może uczynić tego słowem.

Styl naszej misji w krajach muzułmańskich to świadectwo miłości chrześcijańskiej, zawarte w ewangelicznym stwierdzeniu: „Bóg jest Miłością”. Oglądając te fotografie, s. Dorota pokazała mi młodą kobietę, mówiąc, że jest to koleżanka z oddziału macierzyńskiego.

S. Krystyna Jaciów: – Czy ta młoda kobieta nie zdziwiła się, że do ich małego kraju przybyła zakonnica z Polski?

S. Dorota Mostowska: – Któregoś dnia ta właśnie kobieta zadała mi pytanie: „Dlaczego przyjechałaś tutaj?”. Starałam się odpowiedzieć prostymi słowami, wyjaśniając, że przyjechałam, aby dzielić się moim życiem, służąc i kochając, żyjąc i pracując dla ludzi i z ludźmi. Zauważyłam coś w rodzaju niedowierzania czy niepewności na twarzy pytającej mnie kobiety; potem zasypała mnie innymi jeszcze pytaniami, odnośnie do macierzyństwa, zamążpójścia, dzieci, rodziny. Trudno im pojąć, że te same w sobie piękne wartości można poświęcić dla Boga. A jak sobie radzą z tymi pytaniami trzy pozostałe siostry misjonarki?

- W drugiej części szpitala, na oddziale pediatrycznym, s. Redenta Nabei musiała odpowiadać na podobne pytania, również s. Anna Bacchion w „Caritasie”, gdzie pełni swoją posługę misyjną, i s. Celia Cristina Baez w Centrum „Matka i Dziecko”. Z takimi i podobnymi pytaniami spotykamy się każdego dnia, czy to na ulicy, na rynku, czy w autobusie... Już nas nie zaskakują; dla mnie są to ciągłe wyzwania, na które muszę odpowiedzieć, nie tylko jako kobieta konsekrowana Bogu, ale przede wszystkim jako chrześcijanka.

W jaki sposób odpowiadasz na to wyzwanie?

- Przede wszystkim jest to nieustanny sprawdzian mojej wiary, mojej przynależności do Chrystusa, mojego powołania zakonnego i misyjnego. Często staram się postawić w sytuacji moich muzułmańskich braci i sióstr, próbuję patrzeć ich oczyma i zapytuję siebie samą: Dlaczego tu przyjechałam?

Jaka jest Twoja osobista odpowiedź?

- Jestem tutaj, by świadczyć o Chrystusie: muszę być Chrystusem! W konkretnym życiu oznacza to zdawać codziennie egzamin z autentyczności swojej wiary. W tym kraju muzułmańskim, gdzie ludzie wiedzą, że jestem chrześcijanką, gdzie nie mogę się ukryć, muszę być zawsze gotowa, by dać wiarygodną odpowiedź każdemu, kto mnie zapyta o moją wiarę.

Co jest istotne w składaniu takiego świadectwa?

- Bardzo istotna jest wierność przyrzeczeniom chrzcielnym, wierność Chrystusowi, walka z własnymi wadami, niezrażanie się cudzymi i własnymi błędami, a równocześnie umiejętność bezwarunkowego kochania, zdolność współczucia i słuchania drugiego człowieka, gotowość do służenia, odwaga uczynienia „pierwszego kroku” jak Maryja, która poszła nawiedzić Elżbietę, by zanieść jej Chrystusa. To wszystko znaczy „oddać własne ciało i własne serce Jezusowi” – jak mówił ks. Andrea Santoro, kapłan z Rzymu zamordowany w Turcji. Znaczy nie bać się drugiego człowieka i przebaczyć, gdy on zawini, jak uczyniła to s. Leonella Sgorbati zamordowana w Somalii.

Co chciałabyś jeszcze powiedzieć Czytelnikom „Niedzieli”?

- Jestem bardzo wdzięczna również Tobie, Drogi Czytelniku, że przeczytałeś tych parę słów – owoc mojego doświadczenia. Jestem przekonana, że zawsze starasz się odpowiedzieć w jak najlepszy sposób na swoje powołanie i na misję powierzoną Ci przez Boga.

S. Dorota Mostowska, z Instytutu Sióstr Misjonarek Consolaty, przyjechała w ubiegłym roku do rodzinnego domu w Tereszpolu-Kukiełkach na zasłużony odpoczynek. Odwiedziła również Jasnogórską Panią, zawitała do sanktuarium maryjnego Ojców Redemptorystów w Tuchowie i była gościem w „Niedzieli” (zobacz: n. 37/2006). Po półrocznym kursie odnowienia w Rzymie i Turynie wróciła na swoją misję w Dżibuti, gdzie pracuje od trzech lat, mając już za sobą sześcioletni staż misyjny w Kenii.

Komentarze (0)