Polska Floryda zamiast wojskowej bazy
Zamiast zasieków piękne, zadbane plaże.
Jachty zamiast okrętów wojennych. Tłumy turystów z wypchanymi
portfelami. Tak może być na Helu już za parę lat - pisze "Super
Express".
Półwysep Helski może zamienić się w polską riwierę. W ciągu 3-4 lat z Helu wycofa się większość stacjonujących tam żołnierzy. Zostaną po nich puste budynki, place, baza portowa. No i plaże... To wszystko będzie do kupienia.
Prywatyzacja tych terenów to szansa dla ludzi z kapitałem - przewiduje Jacek Chwilot, właściciel helskiej restauracji i hotelu "Captain Morgan". - Sam kupiłbym kawałek ziemi z dostępem do morza. Pas nadmorski ciągnie się aż do Juraty.
Zbigniew Niemczycki powiększa inwestycje w najatrakcyjniejszych miejscach polskiego Wybrzeża. Jest już Jurata, pora na Hel. Biznesmen planuje budowę ośrodka rekreacyjnego w okolicach Helu. Czeka tylko, aż armia zwolni kraniec półwyspu.
Jak tylko gmina opracuje plan zagospodarowania terenu, zdecyduję, czym jestem zainteresowany. Na pewno będą to inwestycje związane z wypoczynkiem - mówi Niemczycki.
Łakomym kąskiem będzie port wojenny. W mieście jest już nowoczesny port cywilny, w którym ma powstać marina dla jachtów. Jest szansa, że port opuszczony przez wojsko będzie do kupienia. - Mamy tu bazę nurkową i możliwości dla przystani jachtowej na europejską skalę - zachwala Chwilot. - Mamy w Helu fokarium, a w planach jest budowa delfinarium.
Zależy mi, aby półwysep zachował swój turystyczno-wypoczynkowy charakter - mówi Mirosław Wądołowski, burmistrz miasta Hel, Liczymy, że armia przekaże nam nieodpłatnie lub odda w dzierżawę tereny, które będą nas interesować. To spory obszar, bo w skład gminy Hel wchodzi 2127 hektarów, do miasta należy z tego jakieś pięć procent. Reszta to własność wojska.
Obecnie na Helu metr kw. działki kosztuje od 190 do 360 zł. (PAP)