Polska e‑muzyka: "drogo, ale dobrze"


Niemal dokładnie 2 lata temu, w połowie lipca 2004 r., niejaki Kevin Britten z Kansas kupił w muzycznym e-sklepie iTunes Music Store stumilionowy plik audio. Dziś liczba sprzedanych za pośrednictwem iTMS "empetrójek" grubo przekracza miliard. Co ciekawe, podczas gdy iTMS regularnie donosi o kolejnych rekordach sprzedanych utworów, nasze rodzime sklepy niechętnie udzielają takich informacji - to obawa przed konkurencją czy może brak powodów do chwały? A może branża po prostu przegrywa batalię z fonograficznym piractwem? "Piractwa wyplenić zupełnie chyba się nie da; będzie istnieć, chodzi jednak o to, aby było 'trzymane w ryzach', stanowiło zjawisko marginalne, nie pozbawiające twórców i właścicieli praw autorskich należnych im zarobków. I nie chodzi mi tutaj o eskalację restrykcyjności albo ściślejsze zaangażowanie aparatów ścigania; raczej o rozsądną alternatywę dla poszukujących, jakość, łatwość dostępu", uważa Piotr Tchórzewski z Onet.pl.
Przekroczenie przez iTMS bariery 100 mln. sprzedanych utworów miało miejsce w 15 miesięcy od uruchomienia witryny sklepu. Od tego czasu z precyzją szwajcarskiego zegarka jesteśmy informowani o kolejnych rekordach sprzedaży, bitych przez iTunes. Wydaje się, że swoje powodzenie serwis zawdzięcza wielu czynnikom, takim jak wsparcie silnego koncernu informatycznego Apple, który stać na inwestycje w sklep, ujednolicona cena za wszystkie dostępne tam pliki ( 99 centów za utwór muzyczny ) i stopniowe rozszerzanie działalności na inne niż USA kraje. Nie zapominajmy o doniosłej roli, jaką odegrał w promocji sklepu przenośny odtwarzacz muzyczny iPod i kolejne jego generacje. "Nie można także pominąć łatwości i szybkości dostępu", dodaje P.Tchórzewski, przedstawiciel portalu Onet.pl, właściciela usługi OnetPlejer.

Polska e-muzyka: "drogo, ale dobrze"

17.07.2006 14:00

Obraz
© iTunes Music Store - dynamika sprzedaży

Na pewnym etapie działalności sklep iTunes Music Store zaczął być wymieniany w poważnych analizach i raportach dotyczących stanu branży cyfrowej rozrywki. Pod koniec listopada 2005 r. firma analityczna NPD Group podała, że iTMS popularnością dorównał największym działającym na terenie Stanów Zjednoczonych muzycznym "hipermarketom" ( patrz tekst: "iTunes Music Store rośnie w siłę" - http://www.pcworld.pl/news/85511.html ). Z innego raportu, tej samej zresztą firmy, wynikało, że iTunes jest - przynajmniej w Stanach Zjednoczonych - bardziej popularny wśród internautów niż większość sieci wymiany plików. W sondażu nie wzięto pod uwagę ilości muzyki pobieranej z różnych, zarówno legalnych, jak i nielegalnych źródeł - pod tym względem sieci P2P na pewno nie mają sobie równych - na uwagę zasługuje jednak zasięg serwisu iTMS, z którego korzystają miliony gospodarstw domowych ( więcej informacji: "iTunes popularniejsze od P2P" - http://www.pcworld.pl/news/79693.html ). Nic więc dziwnego, że firmy fonograficzne swego czasu domagały się zwiększenia udziału w zyskach firmy z tytułu licencjonowania materiałów audio, postulując wprowadzenie zróżnicowanych cen na dostępne w sklepie iTMS utwory ( szerzej na ten temat przeczytacie w materiale "Steve Jobs: wytwórnie są zbyt chciwe" - http://www.pcworld.pl/news/83242.html ).Dlaczego my na to nie wpadliśmy?Od czasu powstania pierwszego muzycznego e-sklepu w Polsce minęły już 3 lata. Był to serwis iplay.pl, a wkrótce jego śladami wkrótce poszli inni, Soho.pl, Melo.pl, OnetPlejer... Mimo to, jak przekonuje Piotr Tchórzewski, wciąż niewiele dzieli nas od czasów siermiężnie wydawanych płyt analogowych dostępnych w oficjalnym obiegu i giełd płytowych oferujących niedostępne tytuły za horrendalne ceny. "Nasz rynek posiada własną specyfikę: w Polsce tak naprawdę nigdy nie zaistniał rynek sprzedaży muzyki z prawdziwego zdarzenia. To, ze w polskim
Internecie istnieją i działają sklepy oferujące muzykę uważam za niebywały skok cywilizacyjny. Aż chce się użyć jednego konkretnego podsumowania: nareszcie. Po latach mamy wolny, swobodny dostęp do dorobku muzyków, zespołów"
, uważa Tchórzewski. Jego zdaniem, najważniejszy w przypadku rodzimego rynku wydaje się fakt, że istnieje on i nieustannie się rozwija - mniej ważna wydaje się skala przedsięwzięcia, jest bowiem oczywiste, że w Stanach Zjednoczonych, krajach Europy Zachodniej bądź w Japonii sklepy oferują znacznie większy wybór tytułów i artystów i notują wysokie obroty.

Można powiedzieć, że oferta polskich muzycznych e-sklepów nie odbiega znacząco od tego, co dostępne jest do nabycia w podobnych serwisach zagranicznych ( w katalogu OnetPlejera i Melo.pl znajduje się obecnie ok. 800 tys. nagrań, iplay oferuje ponad 400 tys. utworów ). Wydaje się więc, że sklepy nie mają w tej chwili większych problemów z pozyskaniem licencjonowanych plików muzycznych, bowiem wytwórnie płytowe coraz przychylniejszym okiem spoglądają na tę metodę dystrybucji. Pomijając problem piractwa fonograficznego, największą przeszkodą na drodze do dynamicznego rozwoju branży muzyki online pozostaje więc niska siła nabywcza społeczeństwa.

Wyjaśnia Tomasz Szladowski: "Zdajemy sobie sprawę z tego, że ceny w sklepach z muzyką online są stosunkowo wysokie w porównaniu z zarobkami Polaków. Są one jednak niezależne od iplay'a gdyż są one związane z polityką cenową wytwórni płytowych". Wątpliwości użytkowników budzą przede wszystkim ceny pojedynczych nagrań zagranicznych wykonawców, które w naszych e-sklepach kosztują zwykle więcej niż piosenki polskich artystów. "Cena ta nie zawsze jest akceptowalna dla użytkowników. Gdy dodamy do tego pokusę łatwego dostępu do muzyki dystrybuowanej nielegalnie, mamy wyjaśnienie dla wciąż niskiej popularności legalnych zakupów plików w Internecie", uważa Marcin Jędrych z portalu Interia.pl, w którym działa sklep Melo.pl.Z uwagi na fakt, iż nie ma już możliwości zahamowania rozwoju sprzedaży muzyki przez Sieć, należałoby się raczej zastanowić nad tym, jak skutecznie wyeliminować fonograficzne piractwo. Część internautów nadal woli zaopatrywać się w muzykę w sieciach P2P - dostępne tam zasoby są darmowe, bez
dodatkowych ograniczeń w postaci systemów DRM. Opinię tę podziela Piotr Tchórzewski: "Piractwa wyplenić zupełnie chyba się nie da; będzie istnieć, chodzi jednak o to, aby było "trzymane w ryzach", stanowiło zjawisko marginalne, nie pozbawiające twórców i właścicieli praw autorskich należnych im zarobków. I nie chodzi mi tutaj o eskalację restrykcyjności albo ściślejsze zaangażowanie aparatów ścigania; raczej o rozsądną alternatywę dla poszukujących, jakość, łatwość dostępu, kto wie - kompromisy cenowe".

Sami przedstawiciele tej branży oceniają jej stan pozytywnie. Tomasz Szladowski z iplay.pl uważa, że polskie sklepy "często reprezentują wyższy poziom, gdyż polski rynek muzyki jest znacznie trudniejszy i dlatego aby odnieść na nim sukces trzeba oferować usługi na naprawdę wysokim poziomie". Wtóruje mu Marcin Jędrych, który ocenia ofertę polskich e-sklepów jako "ciekawą, oryginalną i coraz bogatszą". Mimo tych dobrych opinii, jakie właśnie przytoczyliśmy, przedstawiciele żadnego z wymienionych sklepów nie udzielili nam informacji o dotychczasowych wynikach sprzedaży plików muzycznych, chociaż można się domyślać, że chodzi raczej o ukrycie liczby sprzedanych utworów przed konkurencyjnymi firmami niż o utrzymanie jej w tajemnicy z powodu niezbyt imponujących wyników sprzedaży.

"My chcemy iTunes!"Wejście iTunes Music Store do Polski zagroziłoby na pewno pozycji już istniejących w naszym kraju sklepów, chociaż - jak trafnie zauważył M. Jędrych - nie są znane szczegóły oferty z jaką iTMS zamierza wejść na nasz rynek ( nie wiadomo w ogóle, czy firma rozpatruje otwarcie polskiego oddziału sklepu ). "Nie wiemy, czy są w stanie zaproponować znacznie niższe ceny niż w Europie. Bez tego trudno prognozować, czy w ogóle zaistnieją na polskim rynku", przekonuje przedstawiciel Interii. Nie należy jednak bagatelizować faktu, iż iTunes osiągnął sukces dzięki solidnemu zapleczu korporacyjnemu ( Apple, kombinacji usługi zakupu muzyki z odtwarzaczem iPod oraz sprawnym i efektywnym działaniom marketingowym. "iTunes byli pierwsi i udało się im wynegocjować bardzo dobre warunki z wytwórniami" - o źródłach sukcesu sklepu mówi Jędrych. "Teraz koncerny płytowe chcą renegocjować te umowy, by dostawać więcej za swoją muzykę. iTunes mieli od razu produkt - iPody, który znakomicie nakręcał sprzedaż.
I wreszcie, co najważniejsze, cena za pojedyncze nagranie w amerykańskich realiach była do zaakceptowania praktycznie przez każdego miłośnika muzyki"
, przekonuje.

Tomasz Szladowski jest jednak wobec iTMS sceptyczny: "Może teraz narażę się wielu osobom, ale osobiście nie jestem zwolennikiem ani iTunes'a ani tym bardziej iPoda, uważam, że są zarówno lepsze serwisy jak również znacznie lepsze i tańsze odtwarzacze plików. Ale nie zawsze to co popularniejsze jest lepsze."

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)