PolskaPolska była celem nr 1

Polska była celem nr 1

Do zamachu w Polsce miało dojść w Wigilię. Pomogło nam szczęście i determinacja. Przełom nastąpił po informacji z województwa łódzkiego - uważa Zbigniew Muszyński z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

30.04.2004 | aktual.: 30.04.2004 11:16

Kiedy po raz pierwszy pojawił się sygnał o zagrożeniu terrorystycznym w Polsce?

Zbigniew Muszyński: – Przed dwoma laty odbyło się spotkanie dwóch Arabów w Rzymie, którzy dyskutowali o planach działań terrorystycznych w Europie Środkowej. W trakcie rozmowy padło między innymi słowo „Polska”. Informację o tym zdarzeniu otrzymaliśmy ma początku w 2003 roku. Ślad się nie potwierdził. Jednak gdy na początku tego roku włoska i brytyjska prasa napisała o rzymskim spotkaniu, okazało się że taka rozmowa może przestraszyć pół Europy. Naszym zadaniem jest sprawdzanie każdego sygnału, nie możemy bagatelizować żadnej informacji.

To trochę jak błądzenie we mgle...

– Porównałbym naszą pracę raczej do układania puzzla o nieskończonej ilości kawałków. Nigdy nie zobaczymy całego obrazka, ale mając złożonych ze sobą kilka fragmentów, musimy domyślić się, co będzie się znajdowało w pozostałej części układanki. Nie ma służby specjalnej na świecie, która by ułożyła cały obrazek. Jednak nawet szczątkowe dane mogą nas uchronić przed najgorszym.

Czy tak właśnie było w przypadku przygotowywania zamachu terrorystycznego w Polsce pod koniec ubiegłego roku?

– Otrzymywaliśmy sygnały z różnych stron Polski, które były sprawdzane. Ułożyliśmy to w pewną całość i wyszło nam, że coś się dzieje. Działania, które podjęliśmy, sprawiły, że nie doszło do tragedii.

Czyli do wysadzenia jednego z kościołów podczas pasterki?

– Tak. Do zamachu w Polsce miało dojść w Wigilię, ale proszę nie pytać mnie o szczegóły pracy operacyjnej. Pomogło nam szczęście i determinacja. Przełom nastąpił po informacji z województwa łódzkiego. Tą drogą mogę dziś podziękować za pomoc. Ten sygnał bardzo pomógł w zneutralizowaniu zalążka siatki terrorystycznej.

Jaka informacja pochodząca od obywatela jest dla Agencji cenna z punktu widzenia zwalczania terroryzmu?

– Każda. Na początku roku, na przedmieściach Madryt grupa młodych ludzi wynajęła mieszkanie. Gdyby ktoś zainteresował się co robią, zawiadomił komisariat policji, czy doszłoby do zamachu 11 marca?

Więc to nie jest tak, że mamy zwracać uwagę na smagłych mężczyzn, którzy wyróżniają się w tłumie sposobem bycia i ubierania się?

– Terrorysta nie chce zwracać na siebie uwagi. Ma zniknąć w tłumie. Przyjmie ubiór i zachowanie środowiska, w którym się znajduje. W Warszawie założy garnitur, a w małym miasteczku – sweter i kurtkę. Krystian Garnczarski, który urodził się na Śląsku, wyemigrował z Gliwic do Niemiec będąc jeszcze dzieckiem i dopiero tam związał się z Al-Kaidą. Został zatrzymany na lotnisku w Paryżu. Jest podejrzany udział w ataku terrorystycznym na starożytną synagogą Al Ghriba, przed którą wybuchł umieszczony na ciężarówce zbiornik z propanem. Trudno rozpoznać takie osoby, bo niczym się od nas nie różnią, znają nasz język i obyczaje.

Mieszkaniec okolic Łodzi, który miał wziąć udział w planowanym zamachu, też się związał z Al-Kaidą. W jaki sposób można zostać wciągniętym do siatki terrorystycznej?

– Scenariusz jest podobny jak w przypadku wciągania ludzi do sekty. Na początku buduje się silną więź emocjonalną. Następnie się ją pogłębia, aż do utraty rozsądku. Narażone na indoktrynację są osoby zatrudnione za granicą, bowiem przebywają tam dłuższy czas i pozbawione są kontaktów z rodziną, a nawet znajomymi. Wówczas trzeba zwracać uwagę na rozmowy z pracodawcą, które przestają dotyczyć pracy i codziennych spraw, a przeistaczają się w dyskusje o nienawiści. Terroryści namawiają do porzucenia swoich przekonań, idei. Zaczynają od perswazji, ale z każdą kolejną rozmową nacisk wzrasta, aż do zastraszenia. Wszystko zależy od tego, czy się temu poddamy, czy nie.

Terroryści uzyskali władzę nad niedoszłym zamachowcem, gdy przeszedł na islam...

– Tak, ale ja przestrzegałbym przed utożsamianiem islamu i terroryzmu, bo to jest droga do poddania się idei Al-Kaidy, która chce wykorzystać religię do walki politycznej.

W Izraelu, dzięki informacjom od obywateli, nie dochodzi do 80 procent planowanych zamachów. Jak sprawić, żeby w Polsce informowano służby specjalne o zagrożeniach?

– W naszym kraju jest inna skala problemu, ale mechanizm współpracy powinien być ten sam. O zagrożeniach obywatele powinni informować policję, która dyżuruje przez całą dobę. Jeśli wiedza taka dotyczy zagrożenia państwa, dotrze do służb specjalnych. W ubiegłym roku, tuż przed rozpoczęciem wojny w Iraku, został stworzony zespół do zwalczania terroryzmu przy Kolegium do Spraw Służb Specjalnych, któremu przewodzi gen. Paweł Pruszyński. W jego skład wchodzą także przedstawiciele Wojskowych Służb Informacyjnych i Centralnego Biura Śledczego.

Czyli już wtedy przewidywano, że przyłączenie się do konfliktu może spowodować zagrożenie atakami terrorystycznymi?

– Musimy przewidywać następstwa, po to jesteśmy. Cały nasz wysiłek kierujemy na zdobywanie informacji wyprzedzających takie działania. Ustalanie przebiegu zamachu i ustalanie, kto go dokonał. Nie mogliśmy sobie pozwolić na błąd. Informacja zdobyta przez WSI czy CBŚ może wyjaśnić sprawę, którą się zajmujemy i odwrotnie.

Czy celem terrorystów jest wymuszenie na Polsce wycofania wojsk z Iraku?

– To jest ich najważniejszy cel.

Czym jeszcze mogą zaskoczyć świat, a więc i nas?

– W tym tygodniu chcieli zaatakować terminale naftowe w Iraku od strony morza. Skala pomysłów powiększa się i gdyby napisać o tym książkę, trzeba byłoby co kilka dni robić aneksy. Może podczas kolejnego zamachu zamiast plecaków zostanie użyta walizka, a może rulon do rysunków technicznych. W lutym w moskiewskim metrze samobójcy, który spowodował śmierć 39 osób i rany 150, towarzyszyła druga osoba, która wywołała eksplozję drogą radiową. Samobójca nie miał wpływu na moment, w którym dokonano zamachu. Terroryści nie mają zasad, liczy się już tylko liczba ofiar. Obawiam się, że już niedługo do zamachów będzie się wykorzystywać nieświadome niczego dzieci. To przerażający, ale realny scenariusz. Terroryzm zmienił oblicze. Kiedyś niepisanym prawem było omijanie miejsc kultu religijnego i niewykorzystywanie kobiet do zamachów samobójczych.

Czy służby specjalne nauczyły się czegoś po tych przerażających zamachach?

– Działanie Al-Kaidy wymusiło współpracę służb specjalnych w ramach NATO i Unii Europejskiej. Polega to choćby na uregulowaniach prawnych. Teraz bez korowodów administracyjnych możemy przekazywać osoby, które są objęte międzynarodowymi poszukiwaniami. Wystarczy list gończy i wymiana informacji między ministerstwami sprawiedliwości obydwu krajów. Chodzi o szybkość w stosowaniu prawa wobec osób zajmujących się terroryzmem. Tak było w przypadku Algierczyka, którego zatrzymaliśmy w ubiegłym roku na lotnisku Balice pod Krakowem.

Jak wygląda dziś mapa zagrożeń terroryzmem?

– Jeśli ktoś uważa, że istnieją kraje, które nie są zagrożone terroryzmem, myli się. Świadczą o tym zamachy na Bali w Indonezji, czy na Dżerbie w Tunezji.

Czy to oznacza, że powinniśmy zrezygnować z podróży na wakacje?

– Nie możemy się dać zastraszyć. Unikanie wyjazdów, zrezygnowanie z bywania na meczach, koncertach, sprawi, że terroryści osiągną cel, jakim jest sparaliżowanie społeczności międzynarodowej i upadek turystyki, która jest jedną z gałęzi światowego przemysłu. Mamy o tym myśleć, ale nie wolno nam ulegać strachowi.

Mariusz Goss

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)