PolskaPolska? "Boże, dlaczego mnie tu wysłali..."

Polska? "Boże, dlaczego mnie tu wysłali..."

W Polsce żyje już tylu obcokrajowców, że można ich bez problemu podzielić na wyraźne grupy. Zadanie takie daje mi możliwość bycia złośliwym wobec ogromnej liczby osób, bez odwoływania się jednak do jednostek. Stereotypy są zabawne i oszczędzają sporo czasu. Przedstawiam zatem cztery zaobserwowane przeze mnie typy mieszkających w Polsce obcokrajowców. Zbierz je wszystkie, by dostać darmową odznakę.

Menadżer Wygnaniec

Wiele zagranicznych firm otworzyło w ostatnich latach swoje placówki w Polsce. Przybywają wraz z falą błyszczących, promocyjnych reklam i wykrzykują powitalne „Hej, witajcie w kapitalizmie! Gdzie trzymacie swoje pieniądze?”. Biura tych międzynarodowych intruzów stanowią naturalne środowisko Menadżerów Wygnańców. Gatunek ten coraz powszechniej występuje w polskich miastach, mimo to nie jest wcale łatwo go spotkać. Chyba, że wiemy, gdzie szukać. Menadżer Wygnaniec rzadko przybywa do Polski z własnego wyboru. Zostaje raczej wysłany przez firmę, zwykle na okres dwóch lat, aby zorganizować oddział i odfajkować kolejne doświadczenie będące złem koniecznym do wspięcia się na wyższy szczebel korporacyjnej kariery. Jeśli zapytasz Menadżera Wygnańca, jak mu się mieszka w Polsce, odpowie zapewne: „Uwielbiam to miejsce, to taka ekscytująca część świata”, naprawdę pomyśli jednak: „Boże, dlaczego mnie tu wysłali… Brat poleciał do Nowego Jorku, a ja tkwię w miejscu, którego nazwy nie umiem nawet wymówić… Czym sobie na to
zasłużyłem?”.

Menadżer Wygnaniec mieszka zwykle w bardzo drogim apartamencie w centrum miasta albo na nowiutkim, strzeżonym osiedlu wraz z wieloma innymi przedstawicielami swojego gatunku. Jego dzieci chodzą do amerykańskich, międzynarodowych szkół, a on sam robi zakupy przez Internet w Almie, posługując się translatorem w Google. Kiedy ma ochotę wyjść, zabiera swoją dwudziestoletnią sekretarkę do modnego koktajl baru o nazwie Manhattan+ albo London Pink. Kiedy opuszcza Polskę, zapewnia kolegów z pracy, że będzie ich odwiedzał co lato, tak naprawdę jednak po powrocie natychmiast pali swój paszport.

Native Speaker Poszukiwany

Nauczanie angielskiego jest jednym z największych światowych przemysłów, a miliony młodych Amerykanów, Brytyjczyków, Australijczyków i Kanadyjczyków wykorzystują ten fakt, by spędzić kilka lat swojego życia, podróżując po świecie, imprezując i udając, że przy okazji pracują.

Polska od ponad dekady pełni funkcję ważnego węzła na szlaku wędrówek młodych, anglojęzycznych adeptów nauczycielstwa. Szlak wiedzie z Polski do Chin, Japonii i Tajlandii, posiada też kilka małych odgałęzień w Rosji, Czechach i Afryce. Polska jest dobrym miejsce startu, gdyż charakteryzuje się występowaniem olbrzymiego popytu na Native Speakerów, a tutejsza kultura nie jest tak obca, jak na przykład kultura wschodniej Azji. Polska obsesja, by być uczonym angielskiego przez Native Speakera powoduje, że tysiące wysoko wykwalifikowanych, polskich nauczycieli angielskiego pracuje za grosze, a tysiące kiepsko wykwalifikowanych Amerykanów na lekkim kacu zarabia dwa razy tyle za siedzenie w klasie i uczenie nastolatków przeklinania po angielsku.

Niektórzy nauczyciele języków podejmują się tej pracy, bo faktycznie wiążą swe zawodowe plany z uczeniem, większość przyciąga jednak wizja imprez, adoracji nastoletnich uczennic i fakt, że „to jest po prostu cool”. Ich zainteresowanie lokalną kulturą ogranicza się do zdobycia encyklopedycznej wiedzy na temat marek wódki, odwiedzania pubów z ironicznymi, komunistycznymi plakatami na ścianach i nauczenia się po polsku zdania: „Jaki jest twój numer telefonu, kotku?”. 90% z nich jest członkami jakiegoś zespołu lub twierdzi, że pisze książkę i 90% z nich wróci w końcu do swoich krajów, by zostać dyrektorami od marketingu.

Polska - kraj moich przodków

Rosnąca liczba młodych ludzi dorastających w Stanach, Kanadzie albo Australii, ale mających polskich rodziców, dziadków, czy pradziadków, decyduje się przybyć do Polski w celu sprawdzenia, czy miejsce to faktycznie jest tak cudowne, jak opowiadali ich częstujący pierogami krewni. Gdy tylko przyjeżdżają, odkrywają swoją nową, czekającą już tu na nich tożsamość i natychmiast stają się fanatycznymi Super Polakami. Zwykli Polacy są jednym z najbardziej patriotycznych narodów na świecie, ale przy Polakach z Polonii mogą czuć się jak amatorzy. Gdyby to tylko było możliwie, Polonus ze świeżo odkrytymi korzeniami ubierałby się w płaszcz z kotleta schabowego, jeździł małym fiatem tankowanym Wyborową i szukał pracy, która łączyłaby się jakoś z możliwością wyśpiewywania Sto Lat i wymachiwania potężną biało-czerwoną flagą zrobioną z polskiego chleba. Ich fanatyczna polskość jest ich ostatecznym upadkiem. Im więcej czynią wysiłku, by stać się Polakami w każdym calu, tym większymi dziwakami wydają się zwykłym Polakom,
którzy nie mogą pojąć, że chcieli tu w ogóle przyjechać i żyć.

The Power of Love

Mówi się, że to miłość sprawia, że świat się kręci. Może to pewna przesada, prawdą jest jednak, że miłość przygnała do Polsku wielu obcokrajowców. Od 2004 roku setki tysięcy młodych Polek wyruszyło do Wielkiej Brytanii, Irlandii lub innych europejskich krajów w poszukiwaniu pracy. Ich słynna na cały świat uroda sprawiła, że wielu z mieszkających we wspomnianych krajach mężczyzn postanowiło nagle przeprowadzić się do Polski. Niektórzy z nich – zakochani na zabój - podążyli za swymi ukochanymi do ich najdroższej ojczyzny i dopiero na miejscu doszli do wniosku, że być może przed spakowaniem walizek należało zrobić coś więcej niż tylko przez pięć minut przeszukiwać odpowiedzi Internetu na hasło „Polska”.

Na początku są pełni entuzjazmu do nowego życia. Natychmiast zapisują się na lekcje polskiego, oglądają Dekalog i próbują jeść flaki na śniadanie. Entuzjazm jednak nie trwa długo. Gdy tylko staje się dla nich jasne, że nauczenie się polskiego jest tak proste jak chodzenie po księżycu, i że jedyna praca, jaką mogą tu dostać, to uczenie angielskiego lub pisanie humorystycznych tekstów w Internecie, zaczynają zastanawiać się nad długoterminową mądrością swej decyzji. Gorzknieją i zaczynają spędzać większość swojego czasu na narzekaniu na pociągi, biurokrację, drogi czy nieuprzejmość pań na poczcie. Innymi słowy, przestają odróżniać się od innych Polaków.

Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
pracapolskaobcokrajowiec
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (60)