Polscy eurodeputowani zapobiegli debacie o homofobii
Polscy eurodeputowani zniechęcili
europarlamentarną Komisję Wolności Obywatelskich do zgłoszenia
oficjalnego wniosku o przeprowadzenie debaty w PE na temat łamania
praw człowieka, a zwłaszcza homoseksualistów w Polsce, która
mogłaby się zakończyć przyjęciem rezolucji.
Polacy sami sobie poradzą z tym rządem, bez pomocy unijnych instytucji- apelował do członków komisji Bogdan Klich (PO).
Orzechowski wypowiadał się jako działacz, a nie członek rządu. Zapewniam: taka ustawa (dyskryminującą nauczycieli homoseksualistów) nigdy przez rząd nie zostanie zgłoszona do parlamentu- przekonywał z kolei poseł PiS Konrad Szymański.
Po dość burzliwej dyskusji zainicjowanej przez dwie posłanki z frakcji Zielonych i liberalnej w kontekście wypowiedzi wiceministra edukacji narodowej Mirosława Orzechowskiego (LPR), eurokomisja zdecydowała natomiast, że zleci unijnej Agencji ds. Praw Podstawowych z siedzibą w Wiedniu wykonanie badania na temat wzrostu homofobii w Europie, a nie tylko w Polsce.
Wiceminister Orzechowski zapowiedział w połowie marca, że jego resort przygotowuje ustawę zakazującą "propagowania homoseksualizmu i innych zboczeń" w szkole. Ponadto - jak poinformował portal Radia TOK FM - Orzechowski powiedział w rozmowie z dziennikarzem tej rozgłośni, że nauczyciele homoseksualiści będą zwalniani z pracy. Później wiceminister twierdził, że jego wypowiedź została źle zrozumiana, a chodzi o to, że zwalniani z pracy powinni być nauczyciele propagujący homoseksualizm.
W środę eurofrakcja Zielonych zapowiedziała jednak wniosek o debatę w PE na temat homofobii w Polsce, wraz z zapytaniem do Komisji Europejskiej, czy polski rząd nie łamie praw człowieka; wszelako wniosek taki musiałby wcześniej zyskać poparcie tzw. Konferencji Przewodniczących, w której zasiadają szefowie wszystkich frakcji politycznych PE.
Ciśnienie trochę spadło. Rezolucja będzie tylko w najgorszym wypadku - komentował po zakończeniu posiedzenia Szymański. Jako nad wyraz "nieodpowiedzialne" i zasługujące na reprymendę określił wypowiedzi wiceministra Orzechowskiego, która sprowokowała dyskusję.
Aby debata w PE z oficjalnym zapytaniem do Komisji Europejskiej mogła się odbyć, Zieloni muszą uzyskać poparcie przynajmniej liberałów, komunistów i socjalistów.
Choć nie ma projektu legislacyjnego, to nie możemy ignorować samych wypowiedzi. Bo takie słowa wypuszcza się jak balonik - jeśli nie ma reakcji, to oznacza, że można zgłosić homofobiczną propozycję - powiedziała europosłanka Zielonych Holenderka Kathalijne Buitenweg.
Musimy podjąć środki, które powstrzymają wzrost homofonii w Europie, a zwłaszcza w Polsce. Musimy zbadać, czy wypowiedzi polskich ministrów są zgodne z unijnym ustawodawstwem, bo to nie chodzi o wypowiedzi byle kogo, ale ministrów - wtórowała francuska socjalistka Martine Roure.
To nie chodzi o Polskę, ale o przestrzeganie praw podstawowych w UE - przekonywała z kolei holenderska liberałka - Sophia in't Veld. Większość Polaków zgodziłaby się z nami, że nie może zaakceptować takich ludzi jak Orzechowski - dodała. (ak, ap)
Inga Czerny