Polscy dziennikarze cali i zdrowi
Zatrzymani w poniedziałek przez uzbrojonych Irakijczyków dwaj polscy dziennikarze Marcin Firlej z TVN24 i wysłannik Polskiego Radia Jacek Kaczmarek są wolni i znajdują się w Nadżafie. Wydostali się dzięki irackiemu nauczycielowi.
Do zatrzymania wysłanników TVN24 i PR doszło w poniedziałek około godz. 13.30 naszego czasu w okolicach miejscowości Al-Hillah, na północ od Nadżafu, ponad 100 km od Bagdadu. Jechali jednym z kilku samochodów poruszających się trasą z Nasirii do Karbali. Kiedy zboczyli z autostrady, natrafili na iracki posterunek. Relacje ze zdarzenia pochodziły od pozostałych trzech wysłanników TVN i TVN24. Piotrowi Piłatowi, Maciejowi Worochowi i Adrianowi Półrolniczakowi udało się uciec do najbliższej jednostki amerykańskich marines.
Około godz. 10.30 we wtorek Firlej i Kaczmarek skontaktowali się ze swoimi rodzinami i redakcjami oraz nadali relacje ze zdarzenia. Zapewnili, że Irakijczycy traktowali ich dość dobrze i nic im nie jest. Najpierw zostali przewiezieni do pobliskiej wioski, na posterunek wojska; stamtąd do miejscowości Al-Hillah. Kilku mężczyzn w cywilnych ubraniach skrępowało im ręce plastikową taśmą, zakryło oczy i zawiozło do jakiegoś budynku. Jak później zorientował się Firlej, była to szkoła.
Tam Polacy zostali przesłuchani; najpierw razem, potem każdy osobno. Po sprawdzeniu dokumentów i przeszukaniu rzeczy Irakijczycy oskarżyli ich o szpiegostwo.
Potem zaprowadzono ich do innego budynku. Tam nikt już nie mówił o szpiegach i do Polaków zaczęto się odnosić przyjaźniej. Ludzie, którzy zaprowadzili tam dziennikarzy, przedstawili się jako pracownicy katolickiej szkoły. Polacy spędzili noc w szkole, gdzie przeprowadzono ich z powodu amerykańskiego bombardowania.
Wydostali się stamtąd dzięki irackiemu nauczycielowi, który - gdy zaczął się amerykański ostrzał miejscowości - oddał Polakom kluczyki do ich samochodu. Teraz obaj są w kontrolowanym przez Amerykanów Nadżafie. Redaktor naczelny TV24 Adam Pieczyński powiedział, że decyzja o tym, co dalej z dziennikarzami zapadnie prawdopodobnie w środę.
Na wieść o tym, że dziennikarze są wolni, prezydent Aleksander Kwaśniewski podziękował rządowi i ministerstwu obrony za podjęte w tej sprawie działania. Natomiast wszystkim dziennikarzom, którzy informowali o zatrzymaniu Firleja i Kaczmarka, podziękowała też telewizja TVN24.
Zarówno Firlej, jak i Kaczmarek byli w rejonie Zatoki Perskiej od początku lutego. Dziennikarz TVN24 był przydzielony do oddziału amerykańskiej piechoty morskiej, a wysłannik Polskiego Radia do oddziału wojsk, który jeszcze nie został przerzucony w rejon Zatoki Perskiej i czeka w Europie na wysłanie w ten rejon.
Firlej i Kaczmarek, udając się w podróż do Iraku, postąpili jak dziennikarze; jadąc w kolumnie minimalizowali ryzyko, którego nie można wyeliminować - tak zdarzenie ocenia dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Jagielski, który przebywał w rejonach konfliktów.
_ "Pojechali relacjonować konflikt zbrojny; to jest ich podstawowym celem, a nie pamiętanie, czy mają wystarczające dokumenty i wszystkie pieczątki. Wizy irackiej nie dostali, zresztą kto dzisiaj miałby im ją wystawić. Mieli akredytacje wydane przez wojska amerykańskie, ale jednostki, do których zostali przydzieleni, nie brały udziału w walkach"_ - powiedział Jagielski.
Według niego, rozważanie, czy dziennikarze dobrze zrobili, zjeżdżając z głównej drogi na boczną, jest "akademicką dyskusją". ponieważ - wyjaśniał - "czasem boczne drogi są niebezpieczniejsze, ale zdarza się, że główne drogi są intensywniej ostrzeliwane i minowane, łatwiej tam się natknąć na patrol".
Rzecznik ministra obrony płk Eugeniusz Mleczak zapewnił, że MON wspólnie z Amerykanami stara się obecnie zapewnić bezpieczeństwo i transport obydwu dziennikarzom. "Jesteśmy w kontakcie z jednostką, która operuje w rejonie, gdzie trwają walki. Chodzi o zagwarantowanie im transportu do bezpiecznego rejonu - Kataru lub Kuwejtu, gdzie już znajdują się trzej dziennikarze, którym udało się w poniedziałek uniknąć zatrzymania" - poinformował. (mp)