Polowanie na nagonkę
Komisja śledcza badająca aferę PZU pokaże, że umoczeni są politycy i prawicy, i lewicy. SLD, lansując nową komisję, chciało odwrócić uwagę od siebie. Tymczasem podłożyło sobie brudną bombę, od której umiera się długo i w męczarniach.
13.01.2005 | aktual.: 13.01.2005 06:57
Gdy w lipcu 2001 roku Centralne Biuro Śledcze na rozkaz ministra spraw wewnętrznych Marka Biernackiego zatrzymało prezesa PZU Życie Grzegorza Wieczerzaka, w Sejmie zawrzało. Rozemocjonowani posłowie biegali od drzwi do drzwi. - Co wy robicie? - gorączkował się na sejmowym korytarzu Krzysztof Janik w rozmowie z jednym z posłów AWS. - Faktycznie docierały do mnie sygnały, że SLD zatrzymanie Wieczerzaka traktuje jako moją zemstę polityczną - potwierdza Marek Biernacki, były szef MSW. Dlaczego? Afera PZU była jednym z kluczowych gwoździ do trumny AWS. Okazuje się jednak, że wiele tropów, które rozwikłać będzie musiała kolejna komisja śledcza, prowadzi także do prominentnych działaczy lewicy. W końcu akcje PZU kupiło konsorcjum Eureko i BIG Banku Gdańskiego, w którego radzie nadzorczej zasiadał obecny premier Marek Belka. Dla Eureko pracowała firma lobbingowa Grupa Doradztwa Strategicznego powiązana z lewicą. Kierowane przez Grzegorza Wieczerzaka PZU Życie inwestowało setki milionów w fundusze, dla których
pracowali syn Leszka Millera, Marek Belka czy Sławomir Cytrycki - były minister skarbu w rządzie Millera.
Gra o bank
Największy polski ubezpieczyciel został wystawiony na sprzedaż w 1998 roku. Umowę na kupno 30 procent akcji PZU Skarb Państwa podpisał z konsorcjum Eureko i BIG Banku Gdańskiego 5 listopada 1999 r. Wówczas prezesem BIG-u był Bogusław Kott, wieloletni dobry znajomy prezydenta Kwaśniewskiego.
To wyjątkowa postać na mapie polskiej bankowości. Jemu przypisuje się sprowadzenie Eureko i przekonanie firmy do wspólnego udziału w prywatyzacji PZU. Karierę finansisty zaczynał w PRL-u w Ministerstwie Finansów. W 1989 roku założył nomenklaturowy Bank Inicjatyw Gospodarczych. Pieniądze na to wyłożyły firmy i instytucje państwowe, w tym Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Wejście do PZU byłoby ukoronowaniem kariery Kotta. Byłoby, gdyby nie szef PZU Władysław Jamroży i prezes PZU Życie Grzegorz Wieczerzak. Zawarli oni tajną umowę z Deutsche Bankiem, dzięki której Niemcy mogli przejąć kontrolę nad BIG-iem. Wieczerzak i Jamroży chcieli Niemcom sprzedać akcje BIG-u, jakie posiadało PZU. Kott straciłby wówczas posadę.
Wybuchła wojna. A na front obie strony rzuciły wszystkie siły. Pobyt na szczycie ekonomicznym w Davos w styczniu 2000 roku przerwał nawet Marek Belka i wrócił bronić banku przed Niemcami.
Prawdziwe intencje
W lutym 2000 roku do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynął wniosek Eureko i BIG-u o zabezpieczenie powództwa i ustalenie nieważności umów PZU z Deutsche Bankiem. Warunkiem włączenia się Banku [BIG] i Eureko BV w prywatyzację PZU było utrzymanie co najmniej na dotychczasowym poziomie udziału PZU i jego spółki zależnej PZU Życie w kapitale akcyjnym Banku [BIG], co miało zapewnić dotychczasowym akcjonariuszom Banku [BIG] większość na walnym zgromadzeniu Banku [BIG] i zapobiec wrogiemu przejęciu Banku [BIG] przez Deutsche Bank" - czytamy w tym dokumencie. Nasuwa się wniosek, że udział w prywatyzacji PZU nie był podyktowany chęcią umocnienia rynkowej pozycji największego polskiego ubezpieczyciela, lecz troską zarządu BIG-u o uniknięcie przejęcia. W odpowiedzi na to pismo Emil Wąsacz odpisał Eureko, że jego postawa jest sprzeczna z celem prywatyzacji i rodzi podejrzenie o celowe wprowadzenie resortu skarbu w błąd.
Nim jednak wybuchła afera z Deutsche Bankiem, prezes Kott zaproponował PZU, a potem PZU Życie kupno udziałów w spółkach zależnych BIG-u: TBM Leasing i Inec Services. Spółki te potem miały kupić kolejne akcje BIG-u i w ten sposób utrudnić potencjalne przejęcie tego banku. Stratne na tym byłoby PZU. Gdyby jego szefowie zgodzili się na ten interes, powstałaby struktura przypominająca słynny, trójkąt Buchacza" - układ wzajemnie powiązanych kapitałowo: BIG Banku, jego spółek zależnych i PZU.
Dokumenty o tym świadczące od dawna leżą zapomniane w sejmowej komisji skarbu, która jeszcze w czasach AWS przesłuchiwała Jamrożego, próbując wyjaśnić kulisy prywatyzacji PZU. Wieczerzak i Jamroży nie zgodzili się na propozycję Kotta. W styczniu 2000 roku Jamroży został zawieszony, a potem wraz z Wieczerzakiem odwołany. Dziś obaj chcą, by komisja śledcza zaczęła działać jak najszybciej.
Katalizatorem jej powstania stało się ujawnienie zeznań byłego prezesa Eureko Joao Luisa Ramalho de Carvalho Talone'a. Opowiedział on o naciskach polityków i tajnych spotkaniach. Przedstawił opis jednego z nocnych spotkań w gmachu Ministerstwa Skarbu z ówczesnym ministrem Emilem Wąsaczem, senatorem Andrzejem Chronowskim i Marianem Krzaklewskim. Politycy AWS mieli domagać się, by Talone doprowadził do dymisji Kotta w zamian za głowę Jamrożego.
- W wielu miejscach te zeznania są nieprawdziwe albo nieprawdziwy jest kontekst, jaki przedstawia Talone - mówi Władysław Jamroży. Spotykam się z nim w jednej z warszawskich kawiarni. Cichy, spokojny, jakby zastraszony. Mówi szeptem, ważąc każde słowo. Podczas pobytu w areszcie, do którego trafił pod zarzutem narażenia na straty PZU, bardzo się zmienił. Zmizerniał. - Polityków mam już po dziurki w nosie - podkreśla. Ale chce, by komisja jak najszybciej wzięła się do roboty, i chce przed nią stanąć. Podobnie mówi Grzegorz Wieczerzak, którego w przeciwieństwie do Jamrożego rozpiera energia. Po wyjściu z aresztu zorganizował konferencję prasową, wytacza kolejne procesy o pomówienie. On także kwestionuje kilka fragmentów zeznań Talone'a. Twierdzi, że propozycja wysokości jego zarobków wyszła nie od nich, lecz właśnie od prezesa Eureko. Chcieliśmy porozmawiać z Joao Talone'em, między innymi i o tym. Bezskutecznie. Jego sekretarka poinformowała nas, że szef nie zamierza udzielać żadnych wywiadów.
Lobbing inwestycyjny
Wieczerzak uchodził za człowieka wspierającego finansowo zarówno lewą, jak i prawą stronę sceny politycznej. I dziś pomysłodawcy komisji śledczej z SLD zdają się o tym zapominać. Za czasów Wieczerzaka PZU Życie zainwestowało 225 milionów złotych w fundusz zarządzany przez TDA Capital Partners. To bardzo dziwna firma. Nazwiska jej właścicieli niewiele mówią. Warto jednak zauważyć, że pracowali dla niej i były minister skarbu Sławomir Cytrycki, i sam Marek Belka, a nawet syn byłego premiera Leszka Millera. Dla funduszy zarządzanych przez TDA ostatnio pracował też Marian Marczewski, były zastępca szefa Wojskowych Służb Informacyjnych za rządów AWS.
Wątków, które opozycja może wykorzystać w atakach na SLD, jest więcej. Dla TDA pracowała firma lobbingowa Grupa Doradztwa Strategicznego. Umowa dotyczyła kształtowania relacji z mediami. Prezesem i założycielem GDS jest Marek Nowakowski - wiceszef Stowarzyszenia Ordynacka skupiającego wpływowych polityków lewicy i członków władz spółek Skarbu Państwa. W GDS-ie pracował były rzecznik rządu Leszka Millera Marcin Kaszuba. Firmę pomagał zakładać Robert Kwiatkowski, który we wrześniu 2004 roku po odejściu ze stanowiska szefa telewizji publicznej objął posadę wiceprezesa GDS.
GDS pracowała również przez sześć miesięcy, od czerwca 2000 roku, dla Eureko, a po odejściu Wieczerzaka od 1 lutego 2002 r. także dla PZU Życie. GDS przewija się w śledztwie prokuratury warszawskiej prowadzącej dochodzenie w sprawie niegospodarności w PZU Życie. Prokuratorzy zabezpieczyli notatki, jakie sporządzili pracownicy Deloitte & Touche ze spotkań z Markiem Nowakowskim. Deloitte & Touche to firma, która zrobiła śledczy audyt w PZU o kryptonimie „Cobra", podsumowujący działalność Wieczerzaka. Z Markiem Nowakowskim omawiano kwestie, jak medialnie wykorzystać ów audyt. Według notatek datowanych na maj 2001 roku Nowakowski miał nawet chwalić się swoimi dużymi wpływami w mediach. - To nieprawda. Takich rzeczy nie mówiłem - twierdzi Nowakowski, choć potwierdza udział w spotkaniach poświęconych audytowi. - Pracując dla Eureko, zajmowaliśmy się wyłącznie promocją tej korporacji.
Komisja śledcza w sprawie PZU pokaże patologie rządów AWS. I dobrze. Po raz kolejny ugruntowane zostanie przekonanie, że podejrzane układy i koterie są wszędzie, bez względu na kolory partyjne. Ale AWS już nie ma, a i jego architekci w większości zeszli ze sceny politycznej. Trudno będzie obciążyć polityków prawicy takimi skandalami jak powstanie dzięki wsparciu spółek Skarbu Państwa Telewizji Familijnej, w którą zainwestowało również PZU Życie, czy zakulisowe rozmowy i wpływanie liderów prawicy na decyzje ministra skarbu poza jakimikolwiek procedurami. Prace komisji śledczej badającej kulisy prywatyzacji PZU postawią za to w wyjątkowo trudnej sytuacji Marka Belkę i zaplecze jego rządu.
Parafrazując Leszka Millera komentującego w 1998 roku dążenie prawicy do uchwalenia ustawy lustracyjnej, dziś to posłów lewicy lansujących kolejną komisję śledczą można porównać do karpi, które nie mogą się doczekać Wigilii.
Grzegorz Indulski
Kolejne komisje?
W Polsce przydałaby się permanentnie działająca komisja śledcza, która od razu będzie motywowała wymiar sprawiedliwości do intensywniejszej pracy i wyjaśniała sprawy niewyjaśnione. Nazbierało się ich już sporo:
FOZZ - ta sprawa do dziś nie doczekała się epilogu w postaci wyroków. Wiele wskazuje, że sprawa się przedawni. W latach 1989-1990 państwo polskie w wyniku afery straciło 354 miliony złotych. Jaka była rola służb specjalnych w aferze? Gdzie zniknęły pieniądze FOZZ? Na te pytania wciąż nie ma odpowiedzi nawet w materiałach procesowych.
Gaz - jak to możliwe, że mimo kilkunastu już lat dyskusji nie udało się zdywersyfikować kierunku dostaw gazu? 90 procent importowanego do Polski gazu pochodzi z Rosji. A jak się okazuje, rosyjskie firmy były w stanie przejmować kontrolę nad polskimi gazociągami, co pokazuje historia światłowodu położonego bez wiedzy polskiego rządu.
WSI - o specjalną komisję prosi się seria afer z udziałem WSI. Do dziś niewyjaśniona jest rola WSI w nielegalnym handlu bronią do krajów objętych międzynarodowym embargiem, w aferze FOZZ, aferze paliwowej. Ponadto konto WSI obciąża zakładanie na lewo wyższych szkół, grzebanie w teczkach wysokich urzędników państwowych i infiltracja przez obce wywiady.
Komputeryzacja ZUS - niejasna rola lobbysty po kryminalnych wyrokach pracującego dla kierownictwa ZUS-u; niejasne potajemne działania szefa ZUS-u Stanisława Alota z politycznego nadania AWS.
Afera w zdrowiu - współpracownicy Mariusza Łapińskiego i Aleksandra Naumana wywołali całą serię afer. A oni sami przygotowali swoistą ,kontrreformę zdrowia". W jej wyniku Nauman został szefem funduszu dysponującego 30 miliardami złotych, choć wcześniej był zamieszany w głośną ,aferę sprzętową".
Rozgrywki prywatyzacyjne - zakulisowe negocjacje w procesie prywatyzacji polskich zakładów energetycznych i hut stali. Lobbysta Marek Dochnal kusił wpływowego posła lewicy Andrzeja Pęczaka, by ten pomógł mu dotrzeć do ministra skarbu. Dochnal pracujący dla koncernu LNM tuż przed dopięciem opiewającej na sześć miliardów złotych transakcji kupna hut stali sponsorował też fundację premiera Millera. Jak daleko sięgały wpływy Dochnala i Pęczaka?