Polka z Donbasu: ciężko było wszystko zostawić, czasem płaczę po nocach
- Na Ukrainie byłam Polką, tutaj jestem Ukrainką. Pewnie, że czasem płaczę po nocach, czasem chcę spakować wszystko i wrócić, ale przecież marzyłam o przyjeździe do Polski od 10 lat - mówi WP Irena Karlova, polska lekarka z Donbasu. Jak tłumaczy, ciężko było wszystko zostawić na Ukrainie. - Przez rok była u mnie taka żałoba za światem, w którym mieszkałam, za tym statusem, który miałam (...) Robię to jednak dla siebie i dla swoich dzieci. Najmłodszy syn już nie mówi "u nas tam", on mówi "u nas tu" - opowiada Irena.
18.09.2015 | aktual.: 18.09.2015 14:43
Irena przyjechała na stałe do Polski, kiedy w Donbasie wybuchła wojna. Jednak z rodzinnym krajem swojej matki była związana od dawna. - Pierwszy raz przyjechałam do Polski około trzy lata temu, żeby odnaleźć swoje korzenie. Odnalazłam je bardzo szybko, bo mama tutaj się urodziła, więc wszystkie furtki już były otwarte - opowiada.
Jak mówi, pierwszą rzeczą którą zrobiła po przyjeździe do Polski, było złożenie dokumentów potrzebnych do uznania ważności tytułów zawodowych i dyplomów uzyskanych na Ukrainie. - Bo jeżeli wracać, to wracać kimś. Nie ma co wracać z pustą ręką, prosić, siedzieć i czekać na coś - mówi Irena. - Na Ukrainie byłam lekarzem ze specjalizacją rehabilitacja medyczna, pracowałam na katedrze rehabilitacja medyczna, fizykoterapia, medycyna sportowa i wykładałam na akademii. Tutaj na razie jestem lekarzem stażystą - wyjaśnia.
Jak mówi, z legalizacją pobytu w Polsce nie było problemu od początku, bo miała Kartę Polaka, co dało jej prawo do tego, żeby od razu dostać kartę pobytu stałego. - Teraz czekam już na obywatelstwo - dodaje.
Jej dzieci zaadaptowały się już w nowym kraju. - Syn najmłodszy nie mówi już "u nas tam", on mówi "u nas tu, a u nich tam" - opowiada Irena. Jej syn Denis dodaje: - Polska to już mój dom.