ŚwiatPolka spłonęła z psem - wypadek czy samobójstwo?

Polka spłonęła z psem - wypadek czy samobójstwo?

W polskich slumsach, osadzie znajdującej się na Via dei Pescatori (ulica Rybaków) w Ostii koło Rzymu wybuchł pożar. Zanim zdążyła dojechać straż i policja doszło do tragedii. Żywcem spłonęła 43-letnia Polka. Obok jej zwęglonego ciała znaleziono także szczątki spalonego psa.

Polka spłonęła z psem - wypadek czy samobójstwo?
Źródło zdjęć: © AFP | Filippo Monteforte

29.07.2011 | aktual.: 29.07.2011 09:20

Wypadek czy samobójstwo?

W baraku - stojącym w tzw. "osadzie rybaków", złożonej z kilku "domostw" skleconych z desek, kartonów, blachy i ceraty, postawionych tam bez pozwolenia i zamieszkałych przez 15 osób - kobieta żyła wraz z mężem. W momencie tragicznego wypadku mężczyzna był w pracy na budowie.

Via dei Pescatori przebiega przez sosnowy las, rezerwat naturalny Pineta di Castel Fusano, na wybrzeżu Morza Tyrreńskiego. Miejsce jest od dawna jest znane, jako rejon zamieszkały przez bezdomnych Polaków.

Świadek zdarzenia powiedział włoskiej policji, że Polka weszła już do palącego się baraku. Nie wiadomo czy po to, by ratować przed ogniem jakieś rzeczy osobiste, czy też świadomie szukając śmierci w płomieniach. Policja nie wyklucza samobójstwa. Już od dawna polskie małżeństwo żyjące na marginesie społecznym piło i kłóciło się niemal codziennie. Kobieta była nieustannie pijana oraz zdesperowana. Wraz z nią zginął jej pies.

Przyczyną pożaru mogła być źle działająca kuchenka lub przenośna klimatyzacja. Przy wielkich upałach panujących ostatnio we Włoszech, w slumsach wybudowanych bez żadnych zabezpieczeń, o pożar nie jest trudno.

To nie pierwsza tragedia

Polka nie jest pierwszą osobą, która zginęła tragicznie w "osadzie rybaków" w Ostii. W ubiegłym roku dwójka innych bezdomnych Polaków straciła tam życie. Latem 2010 roku, inna imigrantka udusiła się własnymi wymiocinami, gdy leżała pijana do nieprzytomności. W grudniu mężczyzna zamarzł na śmierć. Znaleziono go martwego na Via dei Pescatori 121. Był pijany.

W maju tego roku w kolejnym skupisku baraków w lesie sosnowym Pineta di Castel Fusano zamieszkałym przez Cyganów z Rumunii, spaliła się inna 32-letnia kobieta ze swoim malutkim dzieckiem.

Nieustający problem z bezdomnymi Polakami

Polacy już w latach 90-tych wybrali sobie rzymski rezerwat Pineta di Castel Fusano, znajdujący się przy ujściu Tybru do morza, na swój rejon zamieszkania. Bezdomni zawsze budowali w tym miejscu swoje baraki. Kiedyś stały tam całe osiedla polskich slumsów, zbudowanych, z czego się da. Nasi rodacy w dzień myli szyby samochodów na skrzyżowaniach, a w nocy koczowali w lesie sosnowym nad morzem. Ostatnio polskich baraków zrobiło się o wiele mniej, ale nie zniknęły zupełnie. Polacy bez pracy i pieniędzy często szukali schronienia także pod rzymskimi mostami. Budowali domki z kartonów, myli się w Tybrze, łowili ryby i podobno polowali na ptactwo wodne pod ochroną. Częste wylewy rzeki zmuszały ich jednak do szybkiej ewakuacji i zmiany miejsca.

Kilka lat temu włoska policja odkryła kolonię naszych rodaków zamieszkujących w przejściu ewakuacyjnym tunelu ulicznego na Lungotevere (ulica biegnąca wzdłuż Tybru), nieopodal Watykanu. Mieszkali tam jak u Pana Boga za piecem. Zorganizowali sobie materace do spania, mieli lodówkę i nawet kolorową telewizję, gdyż kradli prąd, podłączając się do latarni. Rano wychodzili z podziemia do pracy.

Przeganiani z miejsca na miejsce

Problem bezdomnych i biednych imigrantów, osiedlających się w barakach gdzie się tylko da, to poważne zmartwienie dla władz włoskiej stolicy i pobliskich miasteczek. Są to nie tylko Polacy, ale także Rumuni, Cyganie, imigranci z Afryki Północnej, z Bangladeszu czy uchodźcy z krajów, w których toczy się wojna, a którzy po przybyciu do Włoch przez morze zostali pozostawieni sami sobie.

Obozowiska z kartonów, drewna i plastikowej folii rosną jak grzyby po deszczu i wszędzie tam gdzie się da. Imigranci śpią na materacach pod wiaduktami ulic. W ubiegłym roku slumsy imigranckie stały się takim problemem, że można powiedzieć nie przesądzając, iż Rzym wyglądał jak miasto Trzeciego Świata a nie XXI wieczna stolica europejska.

Od czasu do czasu władze decydowały się na oczyszczenie miasta. Obecnie prawicowy Prezydent Rzymu Gianni Alemanno zaostrzył te akcje i wydał wojnę imigranckim slumsom. Policja usuwa obozowiska siłą i przepędza bezdomnych. Jednak - jak mówią to sami Rzymianie - takie akcje nie mają żadnego skutku, gdyż przepędzani imigranci i bezdomni przenoszą się tylko z miejsca na miejsce.

Tragiczna śmierć Polki, która spłonęła wraz z psem kilka dni temu, znowu przypomniała o problemie bezdomnych imigrantów, żyjących na marginesie społeczeństwa i wywołała ożywioną dyskusję.

Polskich kloszardów jest w Rzymie dość dużo, choć trudno ich policzyć. Główną przyczyną ich ciężkiego położenia jest niestety alkoholizm. To ludzie, którym nie wiadomo jak pomóc i co z nimi zrobić. Widać ich na włoskich ulicach i z żalem trzeba przyznać, że robią oni bardzo złą reklamę Polsce i Polakom. Włochów dziwi zwłaszcza to, że przecież nie są to biedni imigranci z Trzeciego Świata, lecz Europejczycy.

Z Rzymu dla polonia.wp.pl
Agnieszka Zakrzewicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)