Trwa ładowanie...
27-09-2007 06:22

Polityk produktem marketingowym?

Spin doctor, odświeżony wizerunek, kanały dotarcia, spot reklamowy, czarny PR, nowe logo – takie zwroty i wyrażenia słyszmy podczas kampanii o wiele częściej niż słowo program. Czy ludzie, którzy głosują na jakaś partię, to już target czy jeszcze wyborcy?

Polityk produktem marketingowym?
d3lidh0
d3lidh0

Prezydent ogłosił wybory i szefowie partii od tej chwili codziennie przy goleniu zadają sobie pytanie: jak zdobyć najwięcej głosów. Takie same pytania stawiają sobie szefowie wielkich korporacji: jak sprzedać więcej swoich produktów. Czy dalej sprzedawać to samo? Czy poddać produkt jakimś przemianom? Czy też zastąpić go czymś zupełnie nowym? Cele strategiczne są jasne: więcej, więcej i więcej. Pozostaje jeszcze do określenia taktyka, czyli jak to osiągnąć. Co zrobić, żeby 21 października móc wyjść na podium i powiedzieć – walczyliśmy, walczyliśmy i zwyciężyliśmy.

Najlepiej zacząć od początku, czyli od zbadania rynku. Jakie są oczekiwania nabywców tzn. wyborców. Określenie z dokładnością kilku miejsc po przecinku na co jest popyt. Jeśli ludzie są wkurzeni na bogaczy, to należy to podkręcić i wyeksponować walkę z układem. W końcu biedaków jest więcej niż multimilionerów. Jeśli z badań wychodzi, że problemem jest korupcja, to najjaśniejszy sygnał, że trzeba ją nieustannie tropić i bezlitośnie tępić. Jeśli okaże się, że ludzie chcą postępu, innowacyjności, wówczas to musi być wypisane na sztandarach. Jeśli chcą opieki państwa, to będzie ona podana na tacy. Jeśli poczucia dumy, to muszą dostać dumę. Jak zechcą Jamesa Bonda, to też go dostaną.

Bardziej wyrafinowaną formą jest stwarzanie popytu na asortyment jaki akurat oferuje dana firma. W szkołach marketingu z całą pewnością jest wyświetlany film „Brzdąc”, w którym Charlie Chaplin grał szklarza. Nieustannie podążał przed nim mały urwis, który kamieniem zapewniał swojemu opiekunowi stałą pracę oraz dochody. Zawsze warto też przyjrzeć się konkurencji. A nuż ma jakiegoś ciekawego polityka albo nośną ideę, albo atrakcyjną koncepcję. Po co wtedy szukać, skoro można zabrać i przedstawić to jako swój projekt.

Nie obejdzie się też bez rzutu okiem na zgodność z dotychczasowymi produktami, linią i wizerunkiem firmy. Wyroby po prostu muszą do siebie przystawać. Ale jak sprzedać trzy w jednym w postaci Andrzeja Leppera, Leszka Millera oraz Zygmunta Wrzodaka. Nie mniejszym wyzwaniem jest scalenie poczynań Romana Giertycha, Janusza Korwin-Mikkego oraz Marka Jurka. Należy też spozycjonować nasz produkt, czyli określić do jakiego elektoratu chcemy trafić – wielkomiejskiego inteligenta, rolnika, nauczyciela, studenta, emeryta etc. Od tego będą przecież zależały kanały dystrybucji.

d3lidh0

Na tym się kończy diagnozowanie potrzeb i oczekiwań oraz prace przygotowawcze. Należy przejść do kolejnego etapu, czyli do realizacji prototypu produktu. W praktyce jest to komitet wyborczy. Pozostaje jeszcze przetestowanie oraz opakowanie. Każdy wie, że najlepsza zawartość nie sprzeda się bez dobrego opakowania. Pomysłowe logo, nowoczesne napisy mogą zdziałać cuda, a co najmniej dodać kilka tak bardzo pożądanych procent w słupkach poparcia. Teraz kolej na seryjną produkcję kandydatów na posłów i senatorów.

Na koniec kampania reklamowa z eksponowaniem oryginalności produktu i jego niepowtarzalności. Do tego chwytliwe hasło. Pozostaje tuż tylko wprowadzić produkt na rynek, czyli rzucić kandydatów na wiece i konwencje i czekać na wyniki sprzedaży. Czy ludzie to kupią?

Ostatnim etapem sprzedaży produktu jest monitorowanie rynku , czyli śledzenie sondaży. Jak jest dobrze, to należy odbezpieczyć korki od szampana. Jak jest źle, to trzeba wrócić do badań rynku i tak dalej …

Marek Dziewięcki, Wirtualna Polska

d3lidh0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3lidh0
Więcej tematów