Polityczna bomba pod Donaldem Tuskiem zaczęła tykać

Polityczna i społeczna bomba pod fotelem Donalda Tuska została uzbrojona i włączona. Lont podłożyli lekarze a - manifestacją pod hasłem „Kto obiecuje, a nie daje, ten się z ministerstwem rozstaje” - odpalili nauczyciele. Zegar zaczął tykać.

Polityczna bomba pod Donaldem Tuskiem zaczęła tykać

24.01.2008 | aktual.: 31.01.2008 14:44

Tysiące nauczycielskich głosów są - na razie - dla rządu stracone. Ale to nie koniec złych wiadomości dla premiera. Okazało się, że jest jeszcze coś gorszego niż 10 tysięcy zawiedzionych ludzi stojących przed jego siedzibą. Gdy programy informacyjne zaprezentowały ludzi z transparentami „Kto obiecuje, a nie daje, ten się z ministerstwem rozstaje”, to sondaże kilka dni później pokazały, że nie ma mowy o straconych głosach liczonych w tysiącach.

Najnowsza prognoza wyników poparcia sporządzona specjalnie dla Wirtualnej Polski tuż po manifestacjach nauczycieli pokazała, że notowania Platformy spadły gwałtownie w całym społeczeństwie. PO w krótkim czasie straciła 7% poparcia i tak mniej więcej, można to przeliczyć, że za każdy tysiąc manifestantów na ulicy, Tusk będzie musiał oddać sto tysięcy głosów ludzi śledzących wydarzenia przed ekranami i monitorami.

Słupki skurczone po raz pierwszy od wyborów parlamentarnych ukazały, że społeczne protesty oraz poparcie dla nich to realna groźba zawiedzionych obywateli skierowana w stronę rządu. Ludzie w kancelarii premiera poza żądaniami płacowymi wraz z petycją zostawili jeszcze jeden być może najważniejszy przekaz - jeśli on im nie pomoże, to poszukają sobie innego protektora. Stracone przez PO punkty zostały oczywiście zaksięgowane na koncie PiS.

Ale partyjni księgowi nie tylko z tego ugrupowanie mogą zacierać ręce z radości. LPR i Samoobrona – nowy, stary patron wszystkich niezadowolonych - nie wydały ani jednej złotówki na promocję swoich programów, a odnotowały dwupunktowy wzrost poparcia i osiągnęły 3%. Widać wyraźnie, że jedna ręka protestujących jest wyciągnięta i otwarta. Druga jest zaciśnięta w pięść.

A górnicy, pielęgniarki i kolejarze już zamawiają autokary by odwiedzić stolicę. Oni też chcą pokazać, iż oczekują by żyło im się lepiej. Jeśli Donald Tusk nie chce być w spektakularny sposób wysadzony z siodła, to ma tylko jedno wyjście. Musi znaleźć sposób by tę uruchomioną i tykającą już bombę jak najszybciej zatrzymać.

Rozbrojenie może mu ułatwić wiedza twórcy i konstruktora, bo łatwopalny ładunek w postaci rozbudzenia ogromnych oczekiwań podłożył przecież sam szef rządu. Dla premiera byłoby lepiej, żeby jedynymi wybuchami jakie usłyszy były wybuchy radości. Z małym wyjątkiem w Sylwestra.

Marek Dziewięcki, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)