Politycy potępiają przeciek o działaniach WSI w mediach
Źle się stało, że przed ujawnieniem przez prezydenta raportu z weryfikacji żołnierzy Wojskowych Służb Informacyjnych nastąpił wyciek informacji o działaniach WSI w mediach - ocenili politycy, goście Radia Zet oraz TVN. Jeśli jednak te informacje się potwierdzą, to są "szokujące" - mówili niektórzy.
O tym, że WSI na początku lat 90. próbowały przejąć kontrolę nad mediami w Polsce, poinformowały "Wiadomości" TVP, powołując się na raport komisji weryfikacyjnej WSI. Służby miały pozyskać 115 agentów spośród przedstawicieli mediów, a także korzystać z pomocy jeszcze większej liczby nieformalnych współpracowników.
Zgodnie z zapowiedzią prezydenta Lecha Kaczyńskiego raport komisji weryfikacyjnej WSI ma zostać opublikowany 1 lutego.
"Monstrualny skandal"
Jeżeli przecieku dokonał funkcjonariusz publiczny, to powinien ponieść konsekwencje i odpowiedzialność karną - powiedział dziennikarzom po wyjściu ze studia "Zetki" szef Kancelarii Prezydenta Aleksander Szczygło. Zastrzegł jednocześnie, że nie wie, czy podane informacje na pewno pochodzą z raportu z weryfikacji żołnierzy WSI.
Europoseł Michał Kamiński (PiS) ocenił, że źle, jeśli "tajne dokumenty, które nie powinny przed ujawnieniem dostać się do osób postronnych - do nich trafiają".
Odnosząc się do informacji z przecieku - jeśli są one prawdziwe, Kamiński uznał, że "mamy do czynienia z monstrualnym skandalem", a Polska lat 90. "była dużo bardziej odległa od europejskiego standardu państwa prawa, niż mogliśmy przypuszczać".
Jeżeli prawdą jest, że prowadzono całą grę, by kontrolować obieg informacji w telewizji publicznej, jeżeli próbowano tej gry w celu przejęcia kontroli również nad jedną z telewizji prywatnych - to oznacza, że żyliśmy w państwie, które niebezpiecznie zbliżało się do standardów państwa policyjnego - ocenił polityk PiS.
"Złe źródło przecieków"
Jan Rokita (PO) zastrzegł, że nie ufa "przeciekom z kręgów Antoniego Macierewicza". To wielokrotnie wypróbowane, złe źródło przecieków. Poczekałbym z ocenami do publikacji raportu przez prezydenta - powiedział.
Rokita zaznaczył, że "wszędzie na świecie praca dla wywiadu krajowego jest powodem do dumy", i że będzie bronił ludzi, którzy w wolnej Polsce, dla dobra kraju i jego bezpieczeństwa podjęli współpracę z wywiadem. Dodał jednak, że odpowiedzialność powinny ponieść te osoby, które "przekroczyły prawa etyki". Również Waldemar Pawlak (PSL) powiedział, że w demokratycznych krajach zdarza się, że przedstawiciele mediów wykonują różne zadania na rzecz służb specjalnych i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Warto zadać pytanie, czy większe zagrożenie wynika z takiej działalności, czy z wpływów kapitałowych w mediach, decydujących o tym co piszą gazety - mówił. Zwrócił też uwagę na to, że chociaż upłynęło "wiele miesięcy od rozpoczęcia działań polegających na likwidacji służb", to wciąż nie słychać konkretnych zarzutów o nieprawidłowościach i ile z takich spraw skierowano do prokuratury.
Sprawa "żałosna i śmieszna"
Ryszard Kalisz (SLD) ocenił, że ujawnienie informacji z raportu "to działanie wymierzone przeciwko prezydentowi RP, który zapowiedział, że ujawni raport 1 lutego". Cała sprawa jest według niego "żałosna i śmieszna" i - jak sugerował, "wygląda na to, że ktoś chce wywołać celowe zamieszanie".
Komentując sprawę w programie "Kawa na ławę" w TVN, wicepremier Andrzej Lepper (Samoobrona) uznał pojawienie się przecieków za "karygodne". Jednocześnie, odnosząc się do ich treści uznał, że "jeśli miało to na celu przejęcie władzy i kontroli, jest to niedopuszczalne".
Dla Tadeusza Cymańskiego (PiS) "szokujące" są informacje, że w WSI do zadań kontrwywiadowczych związanych z flanką wschodnią był jeden oficer, natomiast dla przygotowywania działań w obszarze mediów - co najmniej kilkudziesięciu. Jeśli rzeczywiście tak było, "to nie będzie przesłanka, tylko dowód na temat charakteru działania tych służb" - powiedział Cymański.