Politycy oceniają dwa lata prezydentury Komorowskiego
Generalnie pozytywnie oceniają dwa lata prezydentury Bronisława Komorowskiego politycy. Jednak - jak powiedział Marek Siwiec - prezydent mógłby być bardziej aktywny, szczególnie w tych obszarach, gdzie ma uprawnienia konstytucyjne. Jackowi Kurskiemu brak "osobistego rysu" a Januszowi Palikotowi przeszkadza brak poważnych inicjatyw. Joachim Brudziński z PiS uważa jednak, że te dwa lata, to "czas zmarnowanych szans dla Polski".
04.08.2012 | aktual.: 04.08.2012 13:12
- Nie da się odejść od kontekstu poprzednika Bronisława Komorowskiego. Jeśli patrzeć na to, co robi obecny prezydent, a co robił Lech Kaczyński, to ja wystawiam mu zdecydowanie pozytywną ocenę. Nie ma tych niekończących się awantur, tego "targania po szczękach" - ocenił Siwiec.
- To jest też ten model prezydentury, który odpowiada ludziom w Polsce. Oni nie chcą mieć awantur, szopek, przepychania się - dodał.
Podkreślił jednak, iż oczekuje od głowy państwa więcej aktywności. - Stawiam poprzeczkę trochę wyżej. Myślę, że prezydent powinien - zwłaszcza mając przyjazny rząd i przyjazną większość parlamentarną - być jednak predystynatorem pewnej polityki i tutaj jest dosyć słabo - jest zbyt mało tych inicjatyw, które mógłby podejmować prezydent Komorowski - ocenił europoseł Sojuszu.
Europoseł SP Jacek Kurski, że w trakcie dwóch lat prezydentury nie zaobserwował "osobistego rysu Bronisława Komorowskiego ani w polityce wewnętrznej, ani zagranicznej". - Bronisław Komorowski próbuje najwyraźniej powtórzyć metodę polityczną Aleksandra Kwaśniewskiego, czyli trwać w trwaniu, na uboczu i w nic się nie wtrącać. Jedyne, co go różni, to to, że nie ma tego wdzięku i inteligencji, jaką miał mimo wszystko Aleksander Kwaśniewski - ocenił.
- Donald Tusk miał rację, gdy mówił o żyrandolu. Prezydentura Bronisława Komorowskiego ma charakter wybitnie reprezentacyjno-żyrandolowy, administracyjno-notariuszowy. Prezydent nie zaznaczył żadnej wyraźnej linii państwowej - dodał.
Zdaniem europosła Komorowski "trwa na stanowisku i administruje urzędem prezydenta". - Podpisuje praktycznie wszystko, co Platforma Obywatelska sobie życzy. Czasem zrobi jakąś minę, przybierze jakąś pozę, skrzywi się, że się niby z czymś nie zgadza, że coś musi przemyśleć. W finale i tak jest niezwykle spolegliwy wobec władzy wykonawczej - wyjaśnił.
- Prezydent bardzo dobrze wypełnia swoją funkcję w sensie wszystkich rytuałów, uroczystości, jeżdżenia, odznaczania, spotykania się, komentowania. Tu jest dość aktywny, nie można powiedzieć, że go nie ma. Jednak na pytanie, co to jest za prezydentura i o co chodzi prezydentowi poza tym rytuałem bycia prezydentem, nie ma dobrej odpowiedzi - uważa Janusz Palikot (RP).
Lider Ruchu zwrócił uwagę, że ostatnie sondaże wskazują, iż Komorowski cieszy się dużym poparciem społecznym (wg lipcowych sondaży TNS Polska i CBOS pracę prezydenta pozytywnie ocenia odpowiednio - 52 proc. oraz 62 proc. Polaków). Palikot ocenił jednak, że mimo to "te dwa lata w jakimś sensie są stracone".
W jego opinii Komorowski w polityce wewnętrznej "wydaje się, że jest sparaliżowany jakąś umową z (Donaldem) Tuskiem, która mu nie pozwala na żadne inicjatywy".
- I w zasadzie poważniejszych inicjatyw nie ma. Owszem - nie ma awantur, nie ma konfliktów, nie ma sporu o pietruszkę, to jest oczywiście pewien zysk po Lechu Kaczyńskim; ale to jest chyba za mało, jak na osobę wybieraną w bezpośrednich wyborach - ocenił.
Przewodniczący komitetu wykonawczego PiS Joachim Brudziński uważa, że dotychczasowe dwa lata prezydentury Bronisława Komorowskiego to "czas zmarnowanych szans dla Polski". "Mamy prezydenta malowanego" - ocenił Brudziński.
- Jedynym celem działania, nie samego Komorowskiego, ale jego otoczenia, jest uchronić prezydenta przed gafami - ocenił polityk PiS. Według niego "dzisiaj ta prezydentura jest nie tyle prezydenturą żyrandolową, ile prezydenturą wielkiego nieobecnego".
Mówiąc o relacjach pomiędzy prezydentem a premierem Donaldem Tuskiem Brudziński ocenił, że dotychczasowe działania Komorowskiego pokazują, że "w ostrą konfrontację z premierem nie wejdzie". - Bo nie ma zaplecza, by móc się pozbawiać pieniędzy i struktur na kampanię, a to może dać mu tylko PO - mówił poseł PiS.
Z drugiej strony - zdaniem Brudzińskiego - "widać wyraźnie, że chemii ani miłości nie ma" między prezydentem a szefem rządu. - Nie widać, żeby premier jakąś wielką atencją darzył prezydenta. Gdyby kalkulacja polityczna dawała ku temu jakieś możliwości, to Tusk chętnie by się Komorowskiego pozbył - zaznaczył polityk PiS.