Politycy o wizycie Busha w Polsce
W przemówieniu prezydenta USA George'a W. Busha dla Polaków ważne były słowa, że nie można wymuszać wybierania między przyjaźnią z Europą a Ameryką - uważa były premier Jerzy Buzek.
"Często stawiani jesteśmy w tej sytuacji i to na pewno z naszego punktu widzenia były najważniejsze słowa" - powiedział były premier. Zaznaczył też, że ważne były słowa o konieczności przygotowania Europy, krajów europejskich do współdziałania ze Stanami Zjednoczonymi w zakresie bezpieczeństwa. "Chodzi o odpowiednie wyposażenie, organizację naszych armii, bo rzeczywiście są dwa filary Sojuszu Atlantyckiego: jeden filar jest bardzo silny - amerykański, a drugi - europejski jest nieporównanie słabszy, a most na dwóch nierównych filarach nienajlepiej się trzyma" - ocenił były premier.
To ukłon w stronę Polski
"Wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych to docenienie i ukłon w stronę Polski" - uważa wiceprezes PSL Janusz Dobrosz - "tym bardziej, że przypada ona niedługo po poprzednim pobycie amerykańskiego prezydenta w naszym kraju, w 2001 r.".
Według niego, prezydent Bush dostrzegł pewne niebezpieczeństwo, jakie niesie "globalizm w obecnej formie i to co się dzieje, jeśli chodzi o przejmowanie kontroli nad światem przez korporacje ponadnarodowe". Dodał: "gdy mówił o zjawiskach terrorystycznych, to nie tylko mówił pod kątem tego, dlaczego jest taka reakcja militarna USA, ale także dostrzegł głębsze przyczyny".
To wyraz nadziei
Z kolei poseł Bronisław Komorowski (PO) uważa, że wizyta Busha ma bardzo poważny, historyczny wymiar. Wypowiedziane w Polsce słowa George'a W. Busha są wyrazem nadziei, że Polska będzie jednym z tych krajów, które umocnią więzi transatlantyckie między Europą a Stanami Zjednoczonymi.
Według byłego szefa MON, wizyta ma szczególny wymiar "na takim decydującym zakręcie, na jakim się znalazła światowa polityka po ujawnieniu się faktu, że Stany Zjednoczone są jedynym supermocarstwem no i że zmienia się całkowicie w związku z tym konstelacja systemu międzynarodowego".
"W ramach tych wielkich wydarzeń Polska stanęła po stronie Stanów Zjednoczonych, ryzykując sporo w relacjach z niektórymi krajami europejskimi. Znalazło to zrozumienie ze strony Stanów Zjednoczonych, ale również zostało skwitowane w sposób dla nas niesłychanie istotny, bo poprzez podkreślenie tego, że Polska nie musi dokonywać bolesnego wyboru między Stanami Zjednoczonymi a UE" - podkreślił Komorowski.
Polska najważniejszym partnerem USA w tej części Europy
Zdaniem Adama Bielana (PiS), nawet najwięksi sceptycy wobec współpracy Polski ze Stanami Zjednoczonymi, nie mogą mieć po przemówieniu Busha żadnej wątpliwości, że Polska jest najważniejszym partnerem Stanów Zjednoczonych w tej części Europy.
Według niego, wzruszające były odniesienia historyczne zawarte w przemówieniu amerykańskiego prezydenta. "Myślę, że niewielu przywódców państwa zaprzyjaźnionych z Polską potrafiłoby powiedzieć to tak, jak zrobił to George Bush" - dodał Bielan.
Żadnych konkretów, same ogólniki
Z kolei lider Samoobrony Andrzej Lepper nie ukrywa, że jest rozczarowany. "Konkretów żadnych nie powiedział, same ogólniki" - uważa.
Jego zdaniem, "wypadałoby, żeby w końcu któryś prezydent Stanów Zjednoczonych przeprosił Polaków za Jałtę". "Przecież tam Stany Zjednoczone zgodziły się na to, żebyśmy byli w bloku komunistycznym" - dodał.
Lidera Samoobrony rozczarowało także to, że amerykański prezydent nie powiedział nic o Iraku. "Nie wyjaśnił, czy znaleziono jakąś broń i co z Husajnem" - powiedział.
Jego wizja Europy jest zupełnie inna niż wizja UE
"Po dzisiejszym przemówieniu prezydenta George'a Busha jedno jest jasne: jego wizja Europy jest zupełnie inna niż wizja Europy, zorganizowanej przez Unię Europejską pod przewodnictwem Francji i Niemiec" - uważa wiceszef klubu Ligi Polskich Rodzin Roman Giertych.
Według niego, prezydent Bush w swoim przemówieniu opowiedział się za budowaniem Europy wokół NATO, a nie wokół Unii Europejskiej ze swoimi siłami zbrojnymi i koncepcją wspólnego ministra spraw zagranicznych. Zaznaczył, że Lidze bardzo odpowiada ta wizja, gdyż w NATO Polska jest równorzędnym państwem, choć słabszym politycznie i ekonomicznie od wielu jego członków, natomiast w UE będzie członkiem drugiej kategorii. (mk)