Politycy mają wolny wybór. Mogą wyjść z każdego studia
Opuszczając studio telewizyjne, czy nie przyjmując do niego zaproszenia, polityk wcale nie pokazuje niechęci do dziennikarza, a tylko do widzów konkretnej stacji – komentuje Marek Kacprzak w felietonie dla WP.
Nie ma wolności bez wolności wyboru. Politycy, którzy jednego dnia krzyczą o braku wolności, drugiego dnia pokazują, że wolny wybór ciągle mają. Trójka polityków PO, korzystając z tego prawa, wybrała opuszczenie studia TVP w czasie programu. Nikt ich siłą nie zatrzymał, nikt ich też pewnie siłą tam nie zaprowadził. Wszystko to zrobili z własnej i nieprzymuszonej woli.
Wybrać można wszystko. Nawet na złość babci można sobie odmrażać uszy. Można bojkotować, tupać nogami, obrażać się. To w końcu też jakiś wybór. Każdy gest ma sens, jeśli jest czyniony świadomie, czemuś służy, a ten, kto po niego sięga, jest świadomy jego skutków i jest w stanie być w nim konsekwentny.
A z pewnością w tym postanowieniu politycy PO i tak nie wytrzymają. Tak jak i wcześniej w podobnych postanowieniach nie wytrzymywali politycy PiS. Nikt mnie nie przekona, że nie zaczną znów przychodzić do studia TVP, zwłaszcza gdy na dobre zacznie się rozkręcać kampania wyborcza. Zwłaszcza przy argumentach, że opuścili studio, bo dziennikarz „nie pozwolił im mówić o Marszu Wolności”. Co najmniej jakby jakiś dziennikarz miał obowiązek politykowi mówić o tym, o czym polityk mówić chce. Co najmniej tak, jakby dziennikarz nie miał prawa pytać o to, o co chce.
Bez względu na to, jak politycy oceniają dziennikarza tego czy innego medium, to dopóki ten świadomie nie kłamie i celowo nie obraża, nadal jest dziennikarzem. A opuszczając jego studio czy nie przyjmując do niego zaproszenia, wcale nie pokazuje się niechęci do dziennikarza, a tylko widzów konkretnej stacji telewizyjnej. Chodzenie tylko do tych, u których jest politykowi miło, przyjemnie i wcześniej da się uzgodnić zagadnienia, rozleniwia i sprawia, że nagle w innej sytuacji można poczuć się niekomfortowo.
Bojkot konkretnego medium nigdy nie wytrzymuje próby czasu. Zwłaszcza teraz, przy ogromnym rozdrobnieniu przekazu. Zamiast się obrażać na dziennikarzy, politycy powinni się zwyczajnie lepiej przygotować do rozmowy i do bronienia własnych poglądów. Sam też często słyszę, że jakiś polityk nie chce iść do jakiegoś studia, bo redakcja nie mówi prawdy. Skoro to jest argument koronny, to tym bardziej powinien zaproszenia przyjmować. Znaczy, że ma szansę powiedzieć jak jest, w czym redakcja czy dziennikarz nie ma racji. Wykazać kłamstwa i przekłamania. No chyba że sam nie wierzy w obronę własnych racji. Wtedy faktycznie jego czy jej strach przed pytaniami jest zrozumiały.
Polityk, który mówi, że musiał wyjść ze studia, bo pytania były inne niż się spodziewał, pokazuje jedynie to, że do bycia politykiem nie jest przygotowany. Nie jest przygotowany do odpowiedzi na pytania inne niż te, które zadają mu jego bliscy znajomi. Wyborcy są różni. Również tacy, jak dziennikarze, których się nie lubi. Mogą mieć odmienne poglądy, tak jak odmienne poglądy mogą mieć potencjalni wyborcy, do których podobno politycy kierują swój przekaz i program.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl