Politycy i dziennikarze: współpraca i konflikt
Politycy potrzebują dziennikarzy jak „koń owsa”, ponieważ bez pośrednictwa mediów bardzo trudno byłoby im wygrywać wybory, popularyzować swoje programy i poglądy oraz krytykować przeciwników.
13.12.2006 | aktual.: 13.12.2006 09:56
Dlatego jedną z ważniejszych zalet dzisiejszego polityka jest umiejętność przyciągnięcia uwagi mediów i występowania przed kamerami. Ci, którzy to potrafią, nie schodzą z wizji, a rano przenoszą się z jednej stacji radiowej do drugiej, dzieląc się swoimi opiniami na tematy bieżące. Z kolei media karmią się wypowiedziami polityków i śledzą wszystkie ich kroki. Chętnie też wyłapują niedotrzymane obietnice i różne skandale.
Wszystko jest dobrze, gdy media chcą pełnić wyłącznie rolę łącznika polityka z szeroką opinia publiczną, przekaźnika jego poglądów. Konflikt narasta, gdy dziennikarze ujawniają afery korupcyjne, wykorzystywanie stanowisk dla celów prywatnych, czy też molestowanie w pracy. Napięcia powstają więc, gdy dziennikarze wypełniają swoją misję kontrolną wobec przedstawicieli władzy wykonawczej.
Po ujawnieniu w telewizji TVN taśm nagranych przez Renatę Beger, ujawniających polityków PiS obiecujących góry złota tym posłom, którzy przejdą do ich partii, rozległy się głosy krytyczne. Pochodziły one od polityków PiS sugerujących, że dziennikarzom TVN chodziło głównie o obalenie rządzącej koalicji. Wtedy Samoobrona milczała zadowolona, bo jej posłanka, Renata Beger, stała się bohaterką mediów walczącą z korupcją polityczną i dbającą o czystość życia publicznego. Nie minęło wiele czasu, a role odwróciły się. Ujawnienie przez media skandalu „seks za pracę”, wywołało oburzenie osób zamieszanych w tę aferę: poseł Maksymiuk mówił o spisku, a Andrzej Lepper o zamachu stanu. Posłowie Samoobrony okrzyknęli dziennikarzy pierwszą, a nie czwartą władzą, która obala rządy i planuje wybory. Tym razem, to posłowie Samoobrony atakowali dziennikarzy, a przywódcy PiS-u dyskretnie nie zabierali głosu w tej sprawie. Oczywiście nikt nie lubi, gdy patrzy mu się na ręce i krytykuje. Zwłaszcza osoby pełniące wysokie funkcje,
które często traktują urząd jako swój folwark, a przysługujące im uprawnienia, jako należne sobie apanaże. Jednak pewna kultura polityczna obowiązuje, a do niej należy kanon chronienia niezależności dziennikarzy i nie traktowanie ich jako elementu wrogiego układu.
Dziennikarze przyglądają się bowiem pracy polityków i kontrolują ich w imieniu opinii publicznej. Rzecz jasna, powinni wykonywać swój zawód rzetelnie, sprawdzać źródła informacji, przekazywać wiadomości, a nie uprawiać politykę. Ale dbałość o rzetelność dotyczy każdego zawodu, w tym roli, jaką pełnią politycy. Ciekawe, jak ten odwieczny spór dziennikarze – politycy ocenia opinia publiczna. Najnowsze badania CBOS wskazują, że to dziennikarze (57%), a nie politycy cieszą się jej zaufaniem. Co prawda, badanie zostało przeprowadzone jeszcze przed aferą „seks za pracę”, ale nie sądzę, aby wyniki badania przeprowadzonego po ujawnieniu afery w sposób istotny uległy zmianie. Polacy mają w większości zaufanie do dziennikarzy i sądzą, że wykonują swój zawód rzetelnie: 40% badanych uważa, że dziennikarze bardziej niż politycy dbają o interes społeczny. Tylko 5 % ocenia, że lepiej z tego zadania wywiązują się politycy. Ponad połowa ankietowanych (57%) jest też zdania, że większość dziennikarzy rzetelnie wykonuje swoją
pracę.
Co więcej, opinie o rzetelności dziennikarzy poprawiły się znacznie w ciągu ostatnich 3 lat. W tej sytuacji ataki na dziennikarzy nie przysporzą większej popularności politykom, choć sądzą, że atak jest najlepszą formą obrony.
Prof. Lena Kolarska-Bobińska, Instytut Spraw Publicznych