Politolog komentuje wyniki: w społeczeństwie wciąż nie ma wielkiej woli zmian
Wola zmian w społeczeństwie jest większa niż kilka lat temu, ale nie na tyle duża, by odebrać władzę Platformie Obywatelskiej - komentuje drugą turę wyborów samorządowych politolog Rafał Matyja.
Zdaniem Matyi wyniki wyborów w największych miastach nie są niespodziankami, poza przypadkami Poznania i Wrocławia, gdzie urzędujący prezydenci uzyskali bardzo słabe rezultaty. Według sondażu Ipsos ogłoszonego po zamknięciu lokali wyborczych Ryszard Grobelny w Poznaniu przegrał, a Rafał Dutkiewicz we Wrocławiu wygrał minimalnie. - Do tej pory Dutkiewicz był przecież bohaterem Polski samorządowej - mówi Matyja.
Jego zdaniem, jeśli wybory w miastach interpretować w kontekście rywalizacji obozów PO i PiS, to zakończyły się one remisem. - To, że kandydaci PiS w kilku ważnych miastach weszli do drugiej tury, to był już spory sukces - mówi Matyja.
Np. w Warszawie Hanna Gronkiewicz-Waltz utrzymała władzę, ale Jacek Sasin jak na siebie otrzymał bardzo dobry wynik (według sondażu Ipsos 43,2 proc.) - zwraca uwagę. - Nie znałem nikogo, kto twierdził, że on wygra te wybory - zaznacza politolog. Także w Gdańsku wynik Pawła Adamowicza był poniżej oczekiwań (według sondażu Ipsos - 59,4 proc.)
- Z kolei największe sukcesy PO to wybory w Łodzi i w Lublinie, gdzie PiS wygrywa zwykle wybory parlamentarne - dodaje Matyja.
Poza tym, podkreśla politolog, utrzymanie w rękach PO i PSL władzy w większości miast, a zwłaszcza w sejmikach wojewódzkich, będzie bardzo umacniać te ugrupowania. - Bo w samorządach jest naprawdę duża władza - ocenił.
- Ten wynik 15 do jednego w wyborach do sejmików może mieć wpływ na wybory parlamentarne - uważa Matyja. Bo nawet jeśli PiS minimalnie wygra te wybory, to raczej nie na tyle, by mieć szanse na samodzielne rządzenie - przekonuje.
- Wola zmian w społeczeństwie jest większa niż w 2010 roku czy w 2011 roku, ale nie na tyle duża, by odebrać władzę PO i przekazać w ręce PiS - podsumowuje Matyja. - Żeby PiS miał szanse na realne zwycięstwom w wyborach parlamentarnych, musiałoby się stać coś nadzwyczajnego - dodaje.