Politolodzy zgodni: po wyborach Kaczyński może zostać kandydatem PiS‑u na premiera
Zdaniem Grzegorza Schetyny to Jarosław Kaczyński będzie kandydatem PiS-u na premiera, jeśli partia ta zdoła utworzyć rząd. Scenariusza tego nie wykluczają również politolodzy, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska. - Jarosław Kaczyński może faktycznie traktować Beatę Szydło jak marketingowy zderzak. Po wyborach, jeśli pozwoli mu na to wynik jego partii, on sam przejmie realną władzę i zostanie premierem - mówi WP dr Witold Sokała, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
18.09.2015 | aktual.: 19.09.2015 10:41
W programie "Gość poranka" w TVP Info, Grzegorz Schetyna (PO) zasugerował, że to Jarosław Kaczyński, o ile PiS wygra wybory parlamentarne, zostanie ogłoszony kandydatem na szefa rządu. - Moja intuicja mówi, że Szydło nie będzie kandydatem na premiera - powiedział minister spraw zagranicznych. Skąd te przypuszczenia? Szef MSZ zwraca uwagę na sejmową debatę dotyczącą imigrantów i przypomina, że na sali nieobecna była Beata Szydło. - Jako kandydatka na premiera powinna pokazać, jaką ma wizję rozwiązania tego problemu. Nie było żadnego głosu z jej strony. Głos fundamentalny, strategiczny, antyimigrancki zajął Jarosław Kaczyński. To jest dla mnie symboliczne - powiedział Schetyna.
Scenariusz, w którym Kaczyński zostanie po wyborach premierem rzeczywiście jest realny, czy może Schetyna celowo o tym mówi, aby straszyć Polaków prezesem PiS-u? Zdaniem dr Sokały obie hipotezy są równie prawdopodobne. - Zgadzam się z Grzegorzem Schetyną, że nic nie jest przesądzone. Jarosław Kaczyński może faktycznie traktować Beatę Szydło jak marketingowy zderzak. Po wyborach, jeśli pozwoli mu na to wynik jego partii, on sam przejmie realną władzę i zostanie premierem - tłumaczy politolog UJK.
Rozmówca WP podkreśla, że istnieją jednak poważne argumenty przeciwko powyższej tezie. - Osoby znające bliżej Kaczyńskiego twierdzą, że już poprzednim razem był zmęczony ciężką, administracyjną pracą, jaka wiąże się z funkcją premiera - mówi dr Sokała. I dodaje, że dla prezesa PiS-u wygodniejsza jest rola sterującego autorytetu. - Wydaje mi się, że Kaczyński zarezerwuje dla siebie bezpieczniejszą pozycję, czyli szefa politycznego i stratega, a nie tego, który codziennie urzęduje wiele godzin w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - przewiduje politolog UJK.
Z kolei zdaniem prof. Radosława Markowskiego, to czy Kaczyński będzie nominalnym premierem, czy nie - nie ma znaczenia. - Wiadomo, że to on będzie rządził, jeśli ludzie pozwolą PiS-owi przejąć władzę. To przecież nie jest żadną tajemnicą - tłumaczy politolog Uniwersytetu SWPS. Markowski uważa, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby po wyborach Kaczyński zmienił zdanie i to on, zamiast Szydło, zostałem kandydatem PiS-u na premiera.
- Przypomnę, że w 2005 roku ten człowiek, patrząc Polakom prosto w oczy powiedział: "jeśli mój brat bliźniak zostanie prezydentem, ja nigdy nie będę premierem". Po czym po kilku miesiąc został szefem rządu. Teraz niczego nam nie obiecywał, więc tym bardziej nic nie stoi na przeszkodzie, aby został premierem - tłumaczy prof. Markowski.
W ocenie dr Sokały, rozważania dotyczące tego czy Kaczyński będzie premierem, nie są sprzeczne z tym, że taktyka Platformy opiera się na straszeniu Polaków określonymi twarzami PiS-u. W tej grupie, oprócz prezesa partii, politolog wymienia również Antoniego Macierewicza i Krystynę Pawłowicz. - PiS na okres kampanii stara się chować te osoby, natomiast PO próbuje je eksponować. Zwłaszcza Jarosława Kaczyńskiego, który ma ogromny elektorat negatywny - tłumaczy ekspert UJK. I dodaje, że słowa Grzegorza Schetyny nie są chłodną analizą politologa, tylko taktyczną wypowiedzią mającą na celu straszenie wyborców.