Politolodzy: zapowiedź ubiegania się Donalda Tuska o szefostwo w PO nie zaskoczyła
Zapowiedź premiera Donalda Tuska, że będzie ponownie kandydował na szefa PO, nie jest zaskoczeniem; stanowi manifestację siły, jest pokazaniem, kto rządzi w Platformie - zgadzają się politolodzy Rafał Chwedoruk, Anna Materska-Sosnowska i Bartłomiej Biskup. - Widać, że Tuskowi nie szykują się żadne funkcje w instytucjach Unii Europejskiej, więc broni swojego podwórka - ocenia Bartłomiej Biskup.
Jak poinformował rzecznik rządu Paweł Graś, w czasie obrad zarządu krajowego PO premier powiedział, że będzie się ponownie ubiegał o stanowisko szefa PO.
- Nic niespodziewanego tu się nie stało, trudno sobie wyobrazić sytuację, że premier odejdzie; takim ruchom towarzyszą na ogół okoliczności porażki, w Platformie nic takiego się nie stało - powiedział politolog z UW Rafał Chwedoruk. Zaznaczył, że w PO nie widać sukcesora - lidera, który mógłby przejąć schedę po Tusku.
W opinii Chwedoruka, taka decyzja premiera oznacza ciąg dalszy rywalizacji pomiędzy nim a pierwszym wiceszefem PO Grzegorzem Schetyną i jest próbą zepchnięcia tego ostatniego do drugoplanowej roli.
Decyzja o ponownym kandydowaniu stanowi - zdaniem politologa - jeden z elementów wzmocnienia przez premiera swojej pozycji w partii i "pokazania kto tu rządzi". - Zmiany w rządzie, wzmocnienie pozycji ministra finansów Jacka Rostowskiego, przywoływanie do porządku Jarosława Gowina mają pokazać, że to on będzie decydował o wszystkim w PO - uważa Chwedoruk.
Oprócz decyzji o ponownym kandydowaniu Tusk poinformował też zarząd PO, że w poniedziałek podejmie decyzję w sprawie przyszłości w rządzie ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina.
Głębszy spór w PO? "Nie zapowiada się"
Gowin - ocenił Chwedoruk - jest "idealnym obiektem do pokazania swojej siły", bo pozostali ministrowie z PO w rządzie Tuska "są od niego całkowicie zależni, stanowią te przysłowiowe zderzaki", podczas gdy Gowin "manifestował jakoś swoją odrębność".
Nie zapowiada się natomiast - uważa politolog - żaden głębszy spór o charakterze ideowym. Jego zdaniem w PO nie można wyodrębnić frakcji konserwatywnej, która mogłaby samodzielnie funkcjonować. "Sprawa związków partnerskich czy in vitro to za mało, by spowodować rozłam" - ocenił.
Oświadczenie Tuska o ponownym ubieganiu się o szefostwo w PO nie zaskoczyło też dr Anny Materskiej-Sosnowskiej. - Takie zachowanie oznacza, że premier dba teraz o swoją pozycję i tego należało się spodziewać - stwierdziła.
"Deklaracja premiera była przedwczesna"
W jej opinii deklaracja premiera była jednak przedwczesna. - Oczywiście ona ucina wszelkie spekulacje co do pozycji Tuska, ale brakuje jej właściwej otoczki - że jest jakieś ważne zadanie do wykonania, że partyjni koledzy proszą i manifestują jedność - oceniła Materska-Sosnowska.
O tym, że premier chciał wzmocnić swoją władzę w partii mówił także politolog z UW Bartłomiej Biskup. - Widać, że Tuskowi nie szykują się żadne funkcje w instytucjach Unii Europejskiej, więc broni swojego podwórka - powiedział.
W jego opinii na deklarację Tuska o ponownym kandydowaniu na szefa PO może wpływać stosunkowo bliski termin wyborów samorządowych i do PE (2014 r.), bo wtedy politycy, którzy nie znaleźli się na listach, "mogliby zacząć się burzyć i wzbudzać niepokoje w partii".
Biskup uważa, że Platformie - jak długo jest partia rządzącą - nie grozi rozłam, zatem szum medialny wokół Jarosława Gowina wydaje mu się mocno przesadzony.