Politolodzy podsumowali pracę parlamentu. "Kadencja niespełnionych obietnic"
Sejm VII i Senat VIII kadencji to już przeszłość. Jak zostanie przez nas zapamiętany odchodzący parlament? Politolodzy z którymi rozmawiała Wirtualna Polska wystawiają mu negatywną ocenę. - Pożegnamy go bez żalu. To była kadencja niespełnionych obietnic. Dlatego dobrze, że kończymy już tę epokę - tak pracę parlamentu w latach 2011-2015 podsumowuje dr Witold Sokała, politolog Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
09.10.2015 | aktual.: 10.10.2015 15:49
Zdaniem dr Sokały odchodzący parlament nie wyróżnił się niczym szczególnym. - Nie mieliśmy jakiś przełomowych momentów, które przejdą do historii i będą wspominane za kilkadziesiąt lat - tłumaczy politolog UJK. Z kolei Sergiusz Trzeciak, politolog i autor książki "Drzewo kampanii wyborczej, czyli jak wygrać wybory" mijającą kadencję parlamentu postrzega przez pryzmat rezygnacji Donalda Tuska z funkcji premiera i sensacyjnego zwycięstwa Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich.
- Pierwsze wydarzenie było przełomowe dla PO, ponieważ wprowadziło dużą zmianę w szeregach tej partii, a w późniejszym czasie osłabiło jej notowania. Dla PiS-u takim spektakularnym momentem był wynik wyborów prezydenckich, dzięki któremu ugrupowanie to uwierzyło, że może wygrywać wybory - tłumaczy Trzeciak.
Zdaniem autora książki "Drzewo kampanii wyborczej, czyli jak wygrać wybory" kadencja ostatniego parlamentu była czasem niezrealizowanych postulatów. - Platforma najpierw coś obiecywała, a potem się z tego nie wywiązywała. W ten właśnie sposób straciła wiarygodność - mówi WP Trzeciak.
Podobnie pracę parlamentu i większościowej koalicji PO-PSL ocenia dr Sokała. - Na początku kadencji obiecali zmienić Polskę, rozbudzili nadzieje obywateli, a potem wybrali dryf, który był najeżony wpadkami polityków obu partii oraz kontrowersyjnymi projektami psującymi państwo. Mimo znakomitych warunków do pracy w postaci bezpiecznej większości oraz dobrej koniunktury gospodarczej i współpracy w ramach Unii Europejskiej, nie zdołali zrealizować swoich obietnic - mówi politolog UJK.
Trzeciak zauważa, że obecny parlament, a właściwie znajdujące się w nim partie, są w pewnym sensie odpowiedzialne za pojawienie się formacji antysystemowych. - Rozczarowanie i potrzeba zmian sprawiły, że duża część wyborców odrzuciła program wszystkich opcji politycznych i skierowała swoją sympatię na Ruch Kukiza czy partię KORWiN - wyjaśnia politolog.
Ostatnia kadencja parlamentu była również czasem lekceważenia obywateli. Koalicja PO-PSL wyrzuciła do kosza kilka obywatelskich projektów, np. dotyczących posłania sześciolatków do szkół. Zdaniem Trzeciaka te sprawy wpłynęły na wzrostu notowań PiS-u i Kukiza.
Z kolei zdaniem politologa UJK pewnym symbolem ostatniej kadencji parlamentu jest afera taśmowa. - Pokazała ona niską jakość polskiej klasy politycznej. To nie była afera godząca w fundamenty państwa jak próbuje się ją czasami przedstawiać, ale jeden z wielu gwoździ do trumny PO - mówi Sokała.