Politico: Zachód nie słuchał Polski w sprawie Rosji. Wielka szkoda
Przez lata liderzy zachodniej Europy lekceważyli polityków z Polski i krajów bałtyckich, gdy ci bili na alarm w związku z ekspansjonistycznym zagrożeniem ze strony prezydenta Rosji Władimira Putina. Teraz przyszedł czas na posypanie głowy popiołem - pisze serwis Politico.
Zachód odrabia teraz gorzką lekcję, z czasów kiedy ignorował głosy z krajów, które znają Rosję zdecydowanie lepiej, niż państwa z dala od niej położone. Teraz nastał czas refleksji i rewizji dotychczasowej polityki - ocenia serwis.
Wcześniej politycy Zachodu woleli prowadzić politykę poprzez dialog i handel - podkreśla Politico.
Sikorski ostrzegał
"Zachodni Europejczycy olewali nas i traktowali protekcjonalnie przez ostatnie 30 lat" - powiedział Radosław Sikorski, były minister spraw zagranicznych Polski, cytowany w materiale serwisu.
Przez całe lata kraje nadbałtyckie, Polska również, prosiły o zwiększenie obecności NATO w regionie, co na Zachodzie przyjmowane było z lekceważeniem. Apele o zdecydowanie działanie w 2014 roku, kiedy Putin zajmował Krym, również pozostało praktycznie bez większego echa.
Politico przypomina wystąpienie Putina z 2007 roku, kiedy wygłosił przemówienie na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Stało się ono podstawą wielu jego późniejszych decyzji. Skrytykował w nim m.in. Stany Zjednoczone za tworzenie jednobiegunowego świata, "w którym jest jeden pan, jeden suweren". Putin nie szczędził cierpkich słów pod adresem NATO. Rosyjski przywódca zakwestionował wtedy także postzimnowojenny porządek w Europie.
Estonia ostrzegała w 2007 roku
Tallinn już w 2007 roku przestrzegał przed możliwymi zamiarami Moskwy - przypomina Politico. Estonia przeżyła wtedy potężny cyberatak, do którego doszło po ujawnieniu planów przeniesienia radzieckiego "Pomnika Wyzwolicieli Estonii". Wtedy sojusznicy z NATO mieli nie zareagować, a wręcz skrytykować bałtycką republikę - dodaje serwis.
Zobacz też: No fly zone nad Ukrainą? Generał wyjaśnia obawy NATO
- Niektórzy z naszych europejskich sojuszników z NATO mówili nam, że nie wiemy, o czym mówimy i że jesteśmy po prostu rusofobami. To wszystko w czasach, gdy ludzie nie odróżniali komputera od tostera, a my już wtedy byliśmy najbardziej zaawansowanym cyfrowo krajem w Europie - Politico przytacza słowa Toomasa Hendrika Ilvesa, który w czasie cyberataków był prezydentem Estonii.
W 2014 roku przeciwko zdecydowanym sankcjom wobec Rosji przeciwny był m.in. premier Węgier Viktor Orban, który powiedział wtedy, że są one jak "strzał w stopę". Ówczesny minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkevičius odpowiedział, że "lepiej strzelić sobie w stopę, niż dać sobie strzelić w głowę", co było jasną przestrogą przed dalszą ekspansją Putina - ocenia Politico.