Policjanci odpowiedzialni za śmierć pacjenta w karetce
Dwaj policjanci z Zabrza, prawdopodobnie
pijani, jadąc w poniedziałek wieczorem prywatnym samochodem
spowodowali wypadek karetki pogotowia, w wyniku którego zmarł
pacjent chory na serce. Funkcjonariusze stracili już pracę -
poinformował Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej
policji.
28.12.2004 | aktual.: 28.12.2004 13:22
Śląski Komendant Wojewódzki Policji w Katowicach zdecydował o usunięciu obu funkcjonariuszy z policji, a specjalna grupa sprawdza, jak w komendzie w Zabrzu realizowany był nadzór przełożonych nad podwładnymi. Jeśli odkryje nieprawidłowości, winni będą ukarani - powiedział Jachimczak.
Ze stanowiska zrezygnował już zastępca komendanta miejskiego zabrzańskiej policji, który nadzorował pion kryminalny, w którym pracowali zatrzymani policjanci. Komendant wojewódzki tę rezygnację przyjął.
Do wypadku doszło w poniedziałek ok. godz. 19. Kierowca skody favorit, skręcając z bocznej ulicy w lewo, zajechał drogę jadącej na sygnale karetce pogotowia, która wiozła ze szpitala w Gliwicach do Sosnowca 50-letniego, chorego na serce mężczyznę. Jego stan był krytyczny.
Aby uniknąć zderzenia, kierowca karetki gwałtownie odbił w bok. Na mokrej drodze karetka wpadła w poślizg, uderzyła w drzewo i przewróciła się. W wypadku niegroźnie ranny został 43-letni sanitariusz. Zmarł natomiast pacjent, mimo reanimacji podjętej przez lekarzy z innej karetki pogotowia. Kierowca skody uciekł z miejsca wypadku.
Kilkadziesiąt minut później zabrzańscy policjanci odnaleźli na jednej z posesji samochód, którym spowodowano wypadek. Szybko okazało się, że skoda należy do 42-letniego komisarza, z którym jechał 45-letni nadkomisarz z zabrzańskiej komendy. Obaj to doświadczeni oficerowie z 20-letnim stażem pracy. W czasie zatrzymania byli pod wpływem alkoholu. Badania wykażą, czy byli pijani już w chwili wypadku. Policjanci byli po służbie.