Policja zbada sprawę znęcania się w domu dziecka w Lidzbarku Welskim
Polewanie wodą, wywożenie nocą do lasu, zamykanie w ciemnych izolatkach - tak według świadków mogło wyglądać dyscyplinowanie wychowanków domu dziecka w Lidzbarku Welskim. Sprawa wyszła na jaw, gdy na policję trafiły zdjęcia przedstawiające upokarzane dzieci. - Z zeznań świadków wynika, że dzieciom mogła dziać się krzywda - poinformowała Anna Fic z olsztyńskiej policji. Sprawę bada także prokuratura.
Kilka dni temu policja otrzymała informacja "niewłaściwych" metodach wychowawczych stosowanych w domu dziecka w Lidzbarku Welskim (woj. warmińsko-mazurskie). Te informacje - jak mówiła rzeczniczka komendy wojewódzkiej policji w Olsztynie Anna Fic - potwierdził potem członek rodziny jednego z dzieci. Dodała, że podejrzenia uprawdopodobniono, przesłuchując świadków i zabezpieczając zdjęcia.
Fic wyjaśniła, że chodzi m.in o oblewanie dzieci brudną wodą, co - jej zdaniem - miało być karą za wybrudzenie ścian w jadalni. Zdjęcia, które mają to dokumentować, opublikowały we czwartek niektóre media elektroniczne. Według rzeczniczki, mogło też dojść do "wywożenia dziecka wieczorem do lasu, skąd musiało samo wrócić".
"Dzieci, które znalazły się w placówce z różnych przyczyn losowych, powinny być otoczone miłością, troską oraz czuć się bezpiecznie. Tymczasem zaistniałe wydarzenia mogą wskazywać, że było zupełnie inaczej" - podkreśliła we wcześniejszym komunikacie policja.
W przeszłości nie było żadnych sygnałów, że w domu dziecka może dochodzić do nieprawidłowości.
Prokurator rejonowy w Działdowie Lech Sienkiewicz powiedział, że jest za wcześnie, aby oceniać, na ile te podejrzenia są wiarygodne. Jak podkreślił, ma to dopiero wyjaśnić dochodzenie. - Będziemy nad tym pracować bardzo aktywnie - zapewnił.
Przypomniał, że wychowanków placówki, którzy mają poniżej 15 lat, może przesłuchać na wniosek prokuratury jedynie sąd przy udziale psychologa.
Dyrektorka placówki (prosiła o niepodawanie nazwiska) powiedziała, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Jak mówiła, "czuje się załamana, że po pięciu latach uczciwej pracy" spotyka ją taka sytuacja. Zapewniła, że rzekome wywożenie dziecka do lasu to zwykłe pomówienie. Jej zdaniem pokazane na zdjęciach polewanie dzieci wodą było "formą zabawy", którą porównała do "biegania po szyszkach na koloniach".
Jak dodała, placówka istnieje od 2009 r., była wielokrotnie kontrolowana i nikt nie zgłaszał żadnych uwag. - Dzieci, z którymi pracujemy to dzieci trudne. Nie zawsze można dotrzeć do nich tylko grzecznym słowem. W trakcie naszej pracy wydawało nam się, że metody, które stosujemy, są zasadne. To było upomnienie, rozmowa wychowawcza. I te dzieci panowały nam swoimi zachowaniami - mówiła.
Dom dziecka w Lidzbarku Welskim to dwie sąsiadujące ze sobą niepubliczne placówki opiekuńczo-wychowawcze, prowadzone przez stowarzyszenie. W jednej przebywa 14, w drugim ok. 30 dzieci w wieku do 5 do 18 lat.
Rzeczniczka wojewody Edyta Wrotek powiedziała, że ostatnia kontrola - przeprowadzona tam przez pracowników wydziału polityki społecznej - zakończyła się przed dwoma tygodniami. - Kontrola polegała również na rozmowach z dziećmi. Nie wykazała żadnych uchybień - wyjaśniła.