Policja zapłaci za śmierć na łódzkich juwenaliach
Rodziny 23-letniej Moniki Kelm i 19-letniego
Damiana Tybury, śmiertelnie ranionych przez policjantów podczas
łódzkich juwenaliów, mogą zgłosić się do komendanta wojewódzkiego
policji po odszkodowania - informuje "Dziennik Łódzki".
11.06.2004 | aktual.: 11.06.2004 08:02
"Nie muszą czekać na zakończenie postępowania prokuratorskiego" - mówi Witold Kozicki, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - "Nieważne, czy ofiary brały udział w zamieszkach, czy nie. Inicjatywa wystąpienia o zadośćuczynienie spoczywa jednak na ich rodzinach. W piśmie do komendanta muszą oszacować swoje roszczenia. Dotąd tego nie uczyniły" - cytuje dziennik.
Kozicki nie chce mówić o kwotach, które policja wypłacała za swe błędy. Zapewnia, że takie sprawy były załatwiane polubownie. Jak dowiedzieliśmy się w Komendzie Głównej Policji, odszkodowania wypłacane są z budżetu policji. W minionym roku pochłonęło to ponad 1,6 mln zł. Są to odszkodowania dla rodzin ofiar, które utraciły życie, a także renty wyrównawcze i rekompensaty za straty materialne. Na przykład policja w Gdańsku wypłaciła rodzinie Przemka Czai, zabitego przez policjanta, 17 tys. zł, zwracając koszty pogrzebu - informuje "Dziennik Łódzki".
"Nie potrafię nawet myśleć o odszkodowaniu, bo żadne pieniądze nie zastąpią mi życia córki" - powiedziała nam Grażyna Kelm, zaskoczona informacją, że może ubiegać się o finansowe zadośćuczynienie. Gotowość zapłacenia rodzinom ofiar wyraził 21 maja komendant wojewódzki Janusz Tkaczyk, gdy powołana przez niego komisja ustaliła, że podczas juwenaliów popełniono błędy (użyto ostrej amunicji zamiast gumowej) - czytamy na łamach dziennika. (PAP)