Policja zapłaci 30 tys. postrzelonemu gumową kulą
Ponad 30 tys. zł zadośćuczynienia i
odszkodowania ma wypłacić Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi 22-
latkowi, który ponad trzy lata temu został raniony policyjną
gumową kulą w twarz podczas zamieszek w trakcie Juwenaliów w
Łodzi. Tak zdecydował łódzki sąd okręgowy.
21.09.2007 | aktual.: 21.09.2007 12:25
Wyrok nie jest prawomocny. Policji nie wyklucza apelacji. Prokuratura zapowiada, że prowadzone od ponad trzech lat śledztwo w sprawie zamieszek dobiega końca.
W maju 2004 roku w trakcie juwenaliów na osiedlu studenckim łódzkiego uniwersytetu grupa chuliganów wywołała zamieszki. Napastnicy obrzucili policjantów m.in. butelkami i kamieniami. Dochodziło też do przypadków kradzieży. Interweniujący policjanci, w wyniku pomyłki, oprócz gumowych kul użyli sześciu sztuk ostrej amunicji. Dwie postrzelone przez nich osoby - 23-letnia Monika i 19-letni Damian - zmarły. Kilkadziesiąt osób odniosło lżejsze obrażenia, uszkodzonych zostało 10 radiowozów.
Kilka miesięcy po zamieszkach policja zawarła ugody z rodzinami zastrzelonych osób i wypłaciła odszkodowania w wysokości około 230 i 200 tys. zł.
Mateusz Kamiński miał wtedy 19 lat. Według niego, feralnego dnia pojawił się na osiedlu, żeby zabrać stamtąd swoje koleżanki. W czasie zajść został raniony gumową kulą w twarz, w okolice ust; kula przeszyła skórę, poraniła dziąsła i zatrzymała się na żuchwie. W szpitalu założono mu 40 szwów; nastolatek był załamany psychicznie. Przeszedł operację połączoną z plastyką twarzy, która kosztowała ponad 30 tys. złotych.
Negocjacje z policją o odszkodowanie trwały ponad 1,5 roku. W końcu sprawa trafiła do sądu. Powód domagał się od policji 75 tys. zł odszkodowania. Pełnomocnik policji wnosił o oddalenie powództwa. Proces trwał ponad rok.
Jak poinformowała Grażyna Jeżewska z biura prasowego łódzkiego sądu okręgowego, w czwartek sąd zasądził od Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi na rzecz powoda 25 tys. zł tytułem zadośćuczynienia i 5,2 tys. zł odszkodowania wraz z odsetkami od dnia ogłoszenia wyroku. W pozostałej części pozew został oddalony.
Policja nie wyklucza odwołania od wyroku._ Wystąpimy do sądu o pisemne uzasadnienie. Po jego analizie podejmiemy decyzję, czy będziemy odwoływać się od wyroku_ - powiedziała rzeczniczka łódzkiej policji podinsp. Magdalena Zielińska. Według "Dziennika Łódzkiego", który napisał w piątek o tej sprawie, odwołanie od wyroku zapowiada także ojciec 22-latka.
Mimo upływu trzech lat nadal nie zakończyło się śledztwo w sprawie tragicznych zajść, prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Łodzi. Dotąd zarzuty w nim przedstawiono dwóm policjantom: oficerowi dyżurnemu sekcji ruchu drogowego policji oraz oficerowi dyżurnemu komendy miejskiej. Zarzucono im nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób, za co grozi do 8 lat więzienia.
Według prokuratury, śledztwo trwa tak długo, bowiem konieczne jest sporządzanie stenogramów z zapisów rozmów z łączności radiowej policji z feralnego dnia. Te dowody - zdaniem śledczych - mają istotne znaczenie dla sprawy i pozwolą odtworzyć przebieg akcji.
Jak powiedział PAP rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania, policyjni biegli z laboratorium KGP uznali, iż materiałów jest tak dużo, że gdyby robił to tylko jeden podmiot, sporządzanie stenogramów zajęłoby 7 lat. Dla przyspieszenia tych prac zlecone to zostało kilku podmiotom i prawdopodobnie w listopadzie będą gotowe stenogramy z nagranych rozmów - powiedział rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania.
Dodał, że po uzyskaniu tych opinii zakończenie śledztwa będzie możliwe "maksymalnie w terminie kilku miesięcy".
Po wydarzeniach na osiedlu studenckim stanowiska stracili się m.in. komendant wojewódzki i miejski policji w Łodzi. Specjalny zespół powołany przez kolejnego szefa łódzkiej policji uznał, że policja popełniła poważne błędy na etapie planowania zabezpieczenia juwenaliów - m.in. funkcjonariuszy było za mało, byli niedostatecznie wyposażeni, a dowodzący akcją nie miał doświadczenia.