Polakowi odwołano zaręczynową kolację w Paryżu. Przerażona obsługa umieściła go w "schronie"
- W sobotę przypuszczono szturm na nasz hotel - powiedział w rozmowie z WP pan Roman. Pojechał do pięciogwiazdkowego obiektu w Paryżu, żeby się oświadczyć. Ale zamiast zaręczynowej kolacji zaserwowano mu wieczór w pokoju za żelaznymi kratami.
- Podczas drogi do hotelu staliśmy się obiektem ataku - powiedział w rozmowie z WP pan Roman. Skontaktował się z nami przez platformę dziejesie.wp.pl, by poinformować, że w Paryżu nie wszędzie turyści mogą się czuć bezpiecznie. - Jechaliśmy wolno, żeby nikogo nie potrącić. Poczuliśmy i usłyszeliśmy mocne uderzenie w tylną szybę naszego samochodu. To, że nie pękła, to cud - opisał sytuację, do której doszło w sobotę, gdy jechał do luksusowego hotelu w centrum Paryża wypożyczonym samochodem.
Chwilę wcześniej widział, jak młody człowiek bez skrępowania i "z uśmiechem" rozbił szybę w innym samochodzie i ukradł nawigację. Potem ruszył razem z tłumem. - To są rzeczy, jakie w Polsce się nie dzieją podczas obchodów 11 listopada - zauważył pan Roman.
Na miejsce dotarł ok. godz. 18. - Przed hotelem było zamieszanie. Zniszczono ozdoby świąteczne, a naprzeciwko stała banda wyrostków - powiedział w rozmowie z WP. Obsługa obiektu powiedziała, że lepiej, by nie parkował tu swojego auta. - Normalnie powinni zabrać samochód do garażu, ale byli tak zdenerwowani, że nie mogli tego zrobić - dodał.
Zobacz także: Marek Jakubiak apeluje do rządu ws. konfliktu Ukraina-Rosja
Szyby wytrzymały ataki. Ale policja stała przy hotelu całą noc
Samochód zostawił w bocznej uliczce. Hotel był zamknięty, wpuszczono go do środka razem z partnerką. Wieczór mieli spędzić na zaręczynowej kolacji, ale zamknięto ich w pomieszczeniu ze stalowymi kratami. - Widać, że mieli to przygotowane na wypadek zamieszek - powiedział pan Roman. Nie pozwolono im również pójść do pokoju. W "schronie", jak określił to miejsce, spędzili prawie godzinę. Po tym czasie na miejsce przyjechało kilka dużych wozów policyjnych. - Obsługa powiedziała, że absolutnie nie wolno nam wychodzić, bo "oni" mogą wrócić. Mieli na myśli tę bandę wyrostków - powiedział WP pan Roman.
To, co się w tym czasie wydarzyło, określił jako "próbę splądrowania hotelu". - Na szczęście antywłamaniowe szyby wytrzymały, ale gromadziła się naprawdę duża grupa - powiedział. Po przyjeździe policji pozwolono wrócić mu do pokoju. Radiowozy stały przy budynku przez całą noc. - Horror - uznał.
Jego zdaniem jest to "początek końca cywilizacji europejskiej". - Parę razy we Francji byłem, to dzieje się z dobrobytu. Ci ludzie mają za dużo pieniędzy - uznał. I dodał, że na obcokrajowcach ta sytuacja zrobiła ogromne wrażenie. - Większość Chińczyków pouciekała z hotelu - powiedział.
Obecnie władze Francji rozważają wprowadzenie stanu wyjątkowego. W sobotnich starciach zostały ranne 133 osoby. Liczba zatrzymanych sięga blisko 420.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl