"Polakom brakuje czasu na seks", co im nie sprzyja?
Polakom brakuje czasu na seks - alarmuje seksuolog Zbigniew Lew-Starowicz w rozmowie o sile kobiet i korzyściach płynących z uprawiania seksu do późnej starości. Seksuolog mówi też o zakochanych singielkach i rozgrzeszaniu się po zdradzie.
- Po lekturze pana najnowszej książki "O kobiecie" odnosi się wrażenie, że z seksem wśród Polaków nie jest za dobrze...
Zbigniew Lew-Starowicz: - Polacy odbierają bardzo katolickie wychowanie, a to nie sprzyja seksowi. Jeśli od wczesnych lat seks utożsamiany jest z grzechem, to trudno potem puścić wodze fantazji. Istnieje szczelny pancerz religii. Przez spowiedź powstaje ponadto w nas przekonanie, że fantazja erotyczna jest czymś złym i potem tłumimy te różne grzeszne myśli. Nawet, jeśli taka osoba uwalnia się z gorsetu religijnego, jakiś jego wpływ jednak pozostaje. Dlatego najbardziej zdrowe podejście do seksu mają te społeczności, gdzie ludzie nie przejmują się za bardzo grzesznością...
- Czego w takim razie nam brakuje? Ułańskiej fantazji w łóżku?
- Brakuje nam czasu. Na seks trzeba mieć czas, a młodzi ludzie często są zaabsorbowani: studia, praca, kursy, ciągłe podnoszenie kwalifikacji. Kto ma czas fantazjować?
- Mówi pan o młodym pokoleniu Polaków, ale dla wielu życie zaczyna się po 50-tce. Czy życie erotyczne również?
- Sprawa wieku w obszarze aktywności seksualnej znacznie się przesunęła. Ludzie dziś współżyją do późnego wieku. W przypadku mężczyzn nastąpiła dodatkowo jeszcze rewolucja w postaci Viagry. Teraz mężczyzna idzie z receptą do apteki i, niezależnie od tego czy ma lat 60, 80 czy nawet 90, ciągle może być seksualnie sprawny. A dla męskiej świadomości jest niesamowitą rzeczą nawet sama myśl, że jeszcze może.
- Czy to prawda, że to mężczyźni gorzej znoszą zdradę?
- Tak, bo to mężczyźni mają skłonności do idealizowania kobiet. Obraz tego wspaniałego anioła, kobiety pięknej, mądrej i idealnej sypie się w chwili zdrady. Wali się wtedy cały męski świat.
- Poza tym kobiety mają łatwość usprawiedliwiania swoich skoków w bok.
- Zgadza się. Istnieje chroniący psychikę mechanizm obronny. Kobieta zarzeka się, że to okoliczności od niej niezależne popchnęły ją do zdrady.
- To koniec z instytucją matki Polki?
- Czasy się zmieniły. Matka Polka była kimś niezwykle ważnym w czasach rozbiorów. To ona ratowała polskość. Mężczyzna brał udział w powstaniu albo był na zesłaniu i wtedy często to kobiety prowadziły całe gospodarstwa. Matka Polka była ostoją polskości i przetrwania. Teraz jesteśmy w Unii Europejskiej i zmienił się model kariery zawodowej. Kobiety chcą być aktywne zawodowo i robić kariery. A przecież to zajmuje kilka długich lat. Dopiero około 30. roku życia kobieta rozkręca się zawodowo, a w takiej sytuacji posiadanie dziecka i rodziny oznacz koniec kariery.
- Mamy za to singielki...
- Singielka raczej nie żyje w celibacie. Wchodzi w związki, które z założenia nie przeszkadzają jej w realizowaniu kariery. Podejmuje racjonalne decyzje i wybiera takich partnerów, którzy myślą podobnie jak ona, albo angażuje się w przygodne romanse.
- Nawet gdy się zakocha, to wtedy też kalkuluje. Znam przypadki zakochanych kobiet, które zrezygnowały ze związku. Są też takie, które pozostają w nim, jednak odwlekają moment jego przeobrażenia w rodzinę. Dotyczy to szczególnie słynnego 35. roku życia, który jest traktowany jako bariera dla posiadania dzieci. A dzieci też często są efektem skrupulatnych kalkulacji...