Polak poparzony w wybuchu cysterny wraca do domu
32-letni Polak, który został ciężko poparzony w wybuchu pociągu-cysterny na stacji kolejowej w Viareggio w środkowych Włoszech w nocy z 29 na 30 czerwca, odleciał w poniedziałek do Polski po tym, jak w zadziwiająco szybkim czasie - zdaniem lekarzy - odzyskał siły - poinformował konsul generalny w Mediolanie Krzysztof Strzałka.
27.07.2009 | aktual.: 27.07.2009 13:56
W eksplozji wagonu z płynnym gazem, do której doszło w rezultacie wykolejenia pociągu, zginęło 28 osób, a kilkadziesiąt zostało ciężko rannych. Wśród nich był polski kierowca, który zaparkował swój samochód w pobliżu stacji, gdzie doszło do wybuchu. Zatrzymał się tam, bo chciał odpocząć.
Stwierdzono u niego poparzenia około 50% powierzchni ciała.
Mężczyzna, którego stan określano jako bardzo ciężki, był pod opieką lekarzy z centrum leczenia oparzeń w Turynie. Przez długi czas utrzymywany był w śpiączce farmakologicznej. W ciągu niecałego miesiąca przeszedł dwa zabiegi przeszczepu skóry.
Konsul Strzałka powiedział, że osobiście usłyszał od ordynatora oddziału, na którym leżał poparzony Polak, że "zadziwiające jest to, jak szybko wraca on do zdrowia".
- Postępy w leczeniu były niesamowite - podkreślił konsul, który organizował pomoc dla Polaka i zajmował się jego sprawą. Pacjent mówił zaś polskiemu konsulowi, że jest bardzo zadowolony z opieki medycznej w Turynie.
Jego stan jest na tyle dobry, że w sobotę został wypisany ze szpitala, a w poniedziałek, pod opieką polskiej siostry zakonnej, odleciał do kraju.
Sylwia Wysocka