"Polacy zakrywają twarze ze wstydu"
Zbliżają się ponoć wybory. Wiem to, ponieważ plakaty reklamujące okna PCV zostały zastąpione plakatami reklamującymi mężczyzn w garniturach, którzy starają się wyglądać na sympatycznych i zdecydowanych jednocześnie.
Nie jestem obiektem zainteresowania polskich polityków, gdyż nie mogę głosować i z racji tego oni też nie są obiektem mojego zainteresowania. Jeśli coś mnie interesuje, to raczej polska polityka w całości, jako proces. Najciekawszy jest dla mnie paradoks, że Polska poświęciła 50 lat na walkę o demokrację, by potem przez 20 lat narzekać na demokratycznie wybranych, znienawidzonych polityków.
Pogardliwy stosunek do wszystkiego, co mówią politycy, jest oczywiście podejściem zdrowym i rozsądnym, Polacy idą jednak dalej – wydają się zupełnie nie wierzyć w jakość polskiej polityki. Na swoich polityków patrzą jak na prostaków zawstydzających ich przed całym światem. Chcę powiedzieć, że moim zdaniem bardzo się w swych opiniach mylą – Polska jest jednym z ostatnich miejsc w Europie, gdzie znaleźć można jeszcze w polityce prawdziwą pasję i możliwość wyboru.
Możecie się zgadzać lub nie z Obrońcami Krzyża, nie zaprzeczycie jednak, że mocno wierzą oni w to, co robią. W Wielkiej Brytanii zamieszki wybuchają z powodu nastolatków kradnących Nike’i i płaskie telewizory. Poglądy i pasje polskich wyborców dotyczą czegoś więcej niż drogich i markowych produktów do skonsumowania.
Męczy mnie już słuchanie Polaków zawstydzonych swoimi politykami. Brytyjski polityk to 90-letni staruszek, który od 1964 nie wstał ze swojego krzesła, polski - to Johnny Deep w przebraniu pirata. Kto się powinien wstydzić?
Zakazane plakaty
Dla zwykłego obserwatora mogło to wyglądać na prawdziwe fiasko. Najpierw usłyszeliśmy w wiadomościach, że reklamy w tej kampanii będą zakazane, potem patrzyliśmy na wyświetlane jeden po drugim spoty reklamowe z politykami, a w końcu zdaliśmy sobie sprawę, że stojąc na ulicy bez ruchu przez pięć minut, możemy narazić się na bycie oplakatowanym wizerunkiem Sylwii Łukowskiej.
Dla mnie był to przykład czystej i zdrowej demokracji w akcji. Jedna partia wpadła na radykalny pomysł i przeforsowała go dzięki swej mocnej pozycji. Druga partia miała na ten temat inne zdanie, zwróciła się więc z nim do sądu konstytucyjnego i wygrała sprawę. Podsumowując, duża i ważna kwestia została rozwiązana oficjalnie, przez instytucje państwowe. Nie ma tu powodu do wstydu, raczej jest powód do zadowolenia.
Polacy nie wiedzą, że są szczęśliwcami. W Wielkiej Brytanii taka sprawa nigdy nie zostałaby nawet upubliczniona. Menadżerowie partii spotkaliby się w jakiejś bardzo drogiej restauracji i wybraliby wspólny kierunek działania, który zakładałby brak radykalnych zmian i przyzwolenie na to, by ich koledzy z agencji reklamowych mogli nadal robić duże pieniądze.
Polityków głupie gadanie
Leszek Miller powiedział ostatnio, że w polityce przydałoby się więcej gorących lasek. Kilka miesięcy wcześniej Robert Węgrzyn przyznał, że nie podoba mu się pomysł gejowskich małżeństw, ale chętnie popatrzyłby sobie na lesbijki. Podobnych przykładów jest mnóstwo. Polacy zakrywają twarze ze wstydu i rozpaczają, co świat może sobie o nich pomyśleć.
Powiem wam, co myśli świat: „Fajnie by było ciągle mieć polityków zachowujących się jak zwykli ludzie zamiast tych marketingowych robotów”. Zachodni politycy zostali tak wytrenowani, że nie przeklęliby przed kamerą nawet, gdyby ktoś podłożył pod nich ogień i zaczął jednocześnie kopać ich w jądra. Nigdy nie możesz się z nimi prawdziwie zgodzić, ponieważ nigdy nie będziesz wiedzieć, co tak naprawdę myślą.
W Polsce nie macie takiego problemu. Jeśli polski polityk uważa, że wszystko co importowane z Rosji powinno zostać opatrzone pieczątką ze słowami „Kupuj, jeśli jesteś zdrajcą”, zapewne powie to otwarcie. Może się mylić, może być ksenofobicznym wariatem, czy nie lepiej jednak, że wyborcy dowiedzą się o tym teraz, a nie po trzydziestu latach, czytając jego autobiografię?
Spoty
Spoty wyborcze przygotowywane na potrzeby tej kampanii są rewelacyjne. Widziałem kandydatki prezentujące swe umiejętności karate, gościa w garniturze wykrzykującego charczącym głosem Death Metalowy utwór i faceta, który jeździł po mieście na rowerze i wyglądał jak szalony profesor. Filmy są tak amatorskie, że Krzyżacy wyglądają przy nich jak Awatar. Wiele osób zasypuje je z tego powodu negatywnymi komentarzami i robi to niesłusznie, bo profesjonalni politycy to najgorsza rzecz dla demokracji. Oni wiedzą, jak powinni wyglądać i brzmieć w telewizji, za to ty nie masz pojęcia, czy wierzą w cokolwiek z tego, co głoszą. Jeśli wybierasz się do doktora, może i jest fajnie, gdy wygląda on i brzmi jak doktor z telewizji, zdrowiej jednak dla ciebie, jeśli zwyczajnie wie coś o medycynie.
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski