Świat"Polacy, wynocha!" W Irlandii Północnej nasilają się antypolskie nastroje

"Polacy, wynocha!" W Irlandii Północnej nasilają się antypolskie nastroje

Tak źle jeszcze nie było. Policyjne dane nie pozostawiają złudzeń, liczba ataków na Polaków zakotwiczonych w Irlandii Północnej systematycznie rośnie - pisze Piotr Gulbicki, korespondent Wirtualnej Polski.

Piotr Gulbicki

20.07.2015 | aktual.: 20.07.2015 13:45

Koniec czerwca, pogodne popołudnie. Mieszkający w Warrenpoint (w hrabstwie Down) 11-letni Igor T. wracał do domu ze swoim irlandzkim kolegą, kiedy nagle otoczyła ich grupa innych dzieci. Polak usłyszał pod swoim adresem stek niewybrednych wyzwisk, po czym został przewrócony na ziemię i pobity. Jego zakrwawiona twarz ukazała się w wielu brytyjskich mediach.

"Serce mi pękło, mój mały biedny chłopiec został zaatakowany tylko dlatego, że jest Polakiem, po dziewięciu latach mieszkania na Wyspie. Aż trudno w to uwierzyć" - napisała na Facebooku matka Igora zaraz po zdarzeniu.

Narastająca agresja

Zastraszanie, ataki słowne, antypolskie treści wypisywane na murach. Ale także wybijanie szyb w oknach, podpalenia, przemoc fizyczna. Według policyjnych danych, w ciągu ostatniego roku (w okresie od marca do marca) w Irlandii Północnej odnotowano 150 ataków na tle narodowościowym na mieszkających tam Polaków. To o 39 więcej w stosunku do poprzednich 12 miesięcy.

- Sytuacja jest poważna, władze muszą podjąć zdecydowane działania, żeby skutecznie stawić czoła narastającej agresji - skomentował konsul honorowy w Belfaście Jerome Mullen.

Zapewnienie o rychłym wdrożeniu w życie nowej strategii w walce z przestępczością otrzymał ambasador RP w Wielkiej Brytanii Witold Sobków, który niedawno odwiedził północnoirlandzką stolicę. Podczas dwudniowej wizyty dyplomata spotkał się z wicepremierem Martinem McGuinnessem, ministrem sprawiedliwości Davidem Fordem oraz burmistrzem Belfastu Arderem Carsonem. Rozmawiał też z polskimi ofiarami przestępstw.

- W Irlandii Północnej osiedliło się około 20-30 tysięcy Polaków. Czują się tu jak w domu. Ataki na nich to nie tylko zło wyrządzone polskiej społeczności, ale także irlandzkiej - mówił Sobków.

Kilkanaście dni później celem agresorów stał się wspomniany wcześniej 11-letni Igor T.

Podatny grunt

Tylu antypolskich wystąpień, w skali procentowej, nie ma nigdzie indziej na Wyspach. Ich gwałtowny wzrost zaczął się mniej więcej dwa lata temu i przybiera różne natężenie, w różnych okresach. W styczniu 2014 roku w ciągu dziesięciu dni odnotowano siedem ataków na Polaków.

Zdaniem analityków, to pokłosie pogarszającej się sytuacji ekonomicznej i cięć budżetowych. Winą za ten stan część Irlandczyków obarcza imigrantów, a atmosferę, szczególnie w okresie przedwyborczym, podgrzewają niektóre media i politycy. Stereotypy sprowadzające się do tego, że przybysze z zagranicy zabierają miejscowym pracę, zaniżają zarobki, czy wyłudzają zasiłki, trafiają na podatny grunt. A jako że Polacy są największą mniejszością w liczącej około 1,8 miliona mieszkańców Irlandii Północnej, rykoszetem uderza to głównie w nich.

- Ostatnie statystyki budzą niepokój, jednak mam wrażenie, że nie do końca oddają obraz sytuacji. Owszem, liczby nie kłamią, konieczne jest podjęcie konkretnych kroków, natomiast problem istniał wcześniej, tyko część osób nie zgłaszała takich spraw. Z drugiej strony policja nie zawsze podchodziła do nich tak rygorystycznie jak teraz, szczególnie jeśli chodzi o kwalifikację czynu. Obecnie nawet kradzież roweru może zostać uznana jako przestępstwo na tle narodowościowym - mówi Dariusz Adler, konsul generalny w Edynburgu, któremu podlega Irlandia Północna. Jego zdaniem, dzięki intensywnej kampanii prowadzonej przez polonijne organizacje oraz placówki dyplomatyczne, dostępność mieszkających w Irlandii Północnej rodaków do informacji jest znacznie większa niż wcześniej. Pokrzywdzeni wiedzą jak postępować, gdzie i komu zgłaszać przypadki agresji, mają świadomość, że nie powinno się tego typu spraw zamiatać pod dywan. Większej otwartości sprzyja też zatrudnienie przez policję funkcjonariusza mówiącego po polsku.

Na celowniku chuliganów

To był czarny kwiecień. Tylko w ciągu jednego weekendu 2015 roku w Belfaście doszło do trzech ataków na Polaków. W dwóch domach napastnicy zaopatrzeni w cegłówki i kilof wybili szyby w oknach, a na murach innego pojawiły się antypolskie napisy. W tym samym miesiącu, w tym samym mieście, para Polaków została zaatakowana w autobusie (w ich obronie stanęli inni pasażerowie), a nieznani sprawcy podłożyli ogień pod salonem piękności. Budynek został poważnie zniszczony. Co prawda właścicielką biznesu jest Litwinka, jednak zatrudnia głównie przybyszów znad Wisły. Kilka dni przed podpaleniem salonu pojawiły się na nim napisy "Polacy, wynocha!".

W tym kontekście warto przypomnieć perypetie, jakie w ubiegłym roku przechodziło polskie małżeństwo mieszkające z pięciorgiem dzieci w Moneymore (hrabstwo Londonderry). Wybijane szyby w oknach, zniszczony samochód, ksenofobiczne hasła - rodzina w ciągu kilku miesięcy trzynastokrotnie znalazła się na celowniku chuliganów!

W jakim stopniu na problemy ekonomiczne i narodowościowe nakładają się konflikty religijne? - Myślę, że w niewielkim. Obecnie poziom wiedzy naszych rodaków w tym zakresie jest znacznie większy niż jeszcze kilka lat temu. Wiadomo, że mieszkając w dzielnicy protestanckiej ostentacyjne obnoszenie się z symbolami katolickimi nie wróży niczego dobrego. I odwrotnie. Żyjąc w danej społeczności, dla własnego dobra, trzeba się dostosować do obowiązujących tam reguł - mówi konsul Dariusz Adler.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (868)